Wychowanie

Codzienność w opałach

Od dziecka przyciągam ludzi z problemami. Pocieszyła mnie kiedyś koleżanka, która przyciąga od zawsze ludzi pijanych, więc nie jestem jedyna w tych dziwnych przyciąganiach. Uf. Usłyszałam kiedyś od pewnej kobiety, że to wina tego uśmiechu, który często mi towarzyszy i że w osobach nieszczęśliwych i poranionych powoduje, że chce się go zniszczyć. Może tak, może nie. Jakoś szczególnie mnie to nie pociesza. Od kiedy mam dzieci, bywam częściej w sytuacjach, gdy muszę kogoś za coś przepraszać, ponosić konsekwencję nie swoich czynów, czasami się wstydzić, ale… zawsze robię to beż żalu! Moje dzieci, mój kram!

Byłam na zakupach w Almie. Zwabiła nas promocja cukinii! Zabrałam ze sobą 4-latka, który ową cukinię uwielbia! Pojechaliśmy autobusem (nasz ukochany samochód ostatecznie się z nami pożegnał, psując się na środku drogi całkowicie). Musimy dzielić zakupy na te możliwe do uniesienia dla mnie i na te możliwe do uniesienia dla męża. Nasz 4-latek bardzo chciał pojechać na te zakupy. Tylko z mamą!

W sklepie było mało ludzi. Poniedziałkowy wieczór, małe kolejki. Mój kochany 4-latek dostał pozwolenie, by samodzielnie pobiec i odszukać ulubioną wodę do picia. Zrobił to znakomicie. Następnie poszliśmy na mięsne stoisko. Przed nami jedna osoba, pójdzie szybko. Zauważyłam z pewnej odległości kobietę, lat ok 45, z nosem w telefonie, szła ledwo widząc coś poza elektronicznym przyjacielem. Włosy rozpuszczone, a w nie wpięta wielka spinka, wielkości batonika czekoladowego. Zwróciła moją uwagę, bo miała mieniące się kolory i zwyczajnie właścicielka wyglądała na zdziecinniałą starą pannę.

W tym czasie mój 4-latek pokazywał mi różne lampy na suficie. Zachwycało go to, że odbija się w nich sklep. Ten wiek ma swoje prawa, „fika, skacze i wiruje, braknie mu aż tchu” jak śpiewa o sobie Tygrysek z Kubusia Puchatka, świetnie oddaje ten wiek. Tak więc, mój 4-latek skakał przy koszyku, oglądał mięso, głaskał szklaną ladę, upominałam go, on znów skakał, znów pokazywał mi lampy. Po raz kolejny chciał mi coś pokazać, pociągając za rękaw bluzki – Mamo pamiętasz? Popatrzyłam na malca. Za nami stała owa zdziecinniała kobieta, z nosem w telefonie, która tym razem miała wzrok wbity w mojego syna. To zapowiadało kłopoty. Zapytałam syna, czy pyta mnie o to, czy znam panią która stoi za nami? Syn nie miał nawet czasu odpowiedzieć, ponieważ głos zabrała owa pani z wielką błyszcząca, odblaskową spinką wielkości batona na głowie.

„Głupek. To dziecko to niewychowany głupek. Pokazuje paluchem na ludzi, a pokazywanie paluchem świadczy o matce takiego głupka”…
Zatkało mnie, rozumiem, że dzieci mogą denerwować, mogą drażnić, można mieć za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo, brak miłości w domu rodzinnym. Można mieć za sobą grzechy przeciwko życiu. Można mieć za sobą przykre doświadczenia z dzieciństwa w przedszkolu i szkole. Można naprawdę w życiu doświadczyć wielu przykrych, smutnych i traumatycznych rzeczy. Jednak ciężko by odpowiadał za to cały świat.
Dalsza dyskusja była tragiczna. Prosiłam by kobieta przestała obrażać moje dziecko, na co ona przedrzeźniała mnie jak 13-latka matkę, mówiąc, że moje dziecko jest … użyła brzydkich słów. Wobec mnie również. Wciągając ekspedientkę w to wszystko, tłumacząc, że moje dziecko zrobiło jej krzywdę, a ja jestem nadwrażliwą matką.

Przywykłam. Sytuacje kuriozalne spotykają mnie nierzadko. Jednak od jakiegoś czasu – a szczególnie od czasu, gdy znów więcej jeżdżę autobusami, zauważam, że ludzie są bardziej niż kiedyś zgryźliwi. O wiele więcej praw mają zwierzęta, niż dzieci. Ludziom nie jest wstyd przeklinać w obecności dzieci, wyzywać czy też zachowywać się nieprzyzwoicie. Bo co to jest przyzwoitość ? Nie wiem co powoduje takie nastroje społeczne. Być może napięcia związane ze stylem życia, wysokie wymagania jakie ono stawia. A może to, że dziś w zasadzie wszędzie, w telewizji czy prasie widzimy, że powiedzieć i napisać można wszystko. Każdego obrazić i każdemu dowalić, a brak mądrości i dobrego wychowania jest stylem, zamiast wstydem. Mimo wszystko, wspaniale jest mieć dzieci. Chociaż czasami trzeba ich niepowodzenia brać na siebie, to radość z tego, że są jest stokroć większa!

O autorze

Iga Stolar-Łypczak

Żona. Matka. Familistka. Studia UKSW i KID. Założycielka klubu "Karmelowe dzieci". Poza duchowością karmelitańska interesuje się angelologia i nauką o czyśćcu. Wielbicielka kuchni włoskiej, bezglutenowej i własnych wypieków. Uwielbia czytać. Ma słabość do mantylek, kawy, czarnej herbaty i rodzin wielodzietnych.

Leave a Reply

%d bloggers like this: