Żyją wśród nas, a jakby ich nie było. Ciche i pracowite, jak mrówki. Świat nie ma im wiele do zaoferowania. Nie piszą o nich w kolorowej prasie, nie pokazują w telewizji, najwyżej ktoś pośmieje się, że noszą nieciekawe bereciki.
Przeciętnie mają około pięćdziesiąt-sześćdziesiąt lat, choć wyglądają na dużo więcej. Siwe włosy nie znające farby, twarze bardziej lub mniej pomarszczone. Ręce chowają do kieszeni płaszcza nie tylko przed jesiennym chłodem, ale żeby ich nie pokazywać, bo są zniszczone i spracowane. Czasami noszą okulary, które wyjmują ceremonialnie z poprzecieranej torebki, a potem chowają starannie do tekturowych futerałów. Mówią cichym i łagodnym głosem, jakby chciały przepraszać, że jeszcze żyją. Jakby czuły, że zabierają innym miejsce i powietrze. Na ustach mają nieśmiały uśmiech i słowa: „proszę” i – „przepraszam”.
Są za grube albo za chude i chodzą, obładowane siatkami z zakupami, ubrane w stare paltociki. Przemykają ulicami, pod murami domów, jakby nawet przechodniom nie chciały przeszkadzać na chodniku.
W sklepach ich nie lubią, bo wypytują o cenę każdego produktu, i długo wybierają najmniejszy drobiazg. Oglądają ze wszystkich stron, wahają się, często w końcu rezygnując nawet z zakupu. Czasem brak im kilkudziesięciu groszy, i to wtedy jest już jak coś najtrudniejszego do zniesienia. Wstyd barwi ich blade policzki czerwonymi plamami, wtedy są bliskie płaczu. Lecz dzielnie się trzymają zaciskając wargi.
W komunikacji miejskiej młodzi ludzie ich nie zauważają (bo jednak nie są aż tak bardzo stare) lub z westchnieniem ustępują miejsca, jeśli poczują ciepły, przyspieszony i zmęczony oddech nad głową. W drzwiach nikt im nie daje pierwszeństwa. Zupełnie jakby były niewidoczne dla innych. Czasem ktoś je potrąci w przejściu i nawet nie raczy przeprosić. Mężczyźni obojętnie omijają je wzrokiem, który kierują raczej ku zgrabnym nogom młodych dziewczyn.
W domu też są prawie niewidoczne, gdy przesiadują w kuchni lub sprzątają mieszkanie. Lubią czytać książki, a na telewizyjne seriale patrzą pobłażliwie i z dystansem.
One same nie pamiętają już czasów, gdy miały siedemnaście czy osiemnaście lat, niebieską sukienkę i rozwiane na wietrze włosy, a ten wymarzony „on” zapewniał: „Jaka dziś jesteś śliczna! Kocham cię, kocham! Powiedz, że i ty mnie kochasz. Tak będzie zawsze, zawsze… Zobaczysz, jacy będziemy szczęśliwi”…- i wręczał jej bukiecik kwiatów. Spacerowali potem całymi godzinami, wieczorami całowali się na ławeczce pod kasztanami, a ona wyrywała się do domu, bo co na to powie mama, że tak późno wraca?
Potem był piękny ślub i wkrótce kończyły się marzenia. Zaczynało – prawdziwe życie. Pierwsze razy od pijanego męża. Ucieczki z dziećmi do sąsiadów. Walka o każdy kawałek chleba.
Jeżdżą teraz na odlegle bazary, bo tam jest taniej. Chodzą na Kółko Różańcowe i na nabożeństwa majowe. Wspierają Radio Maryja.
Gdy córka powraca nad ranem, na matczyne wymówki tylko odpowiada: – Nie ściemniaj, ty przecież o niczym nie masz pojęcia! Teraz jest całkowita wolność i panuje równouprawnienie. Co wy tam wiecie o prawdziwym świecie! Jesteście tylko głupie, stare „jesionki”…
Ksiądz Janusz Pasierb pisał:
… Świat widzi w nich staruszki
siedzące w kościele
czasem proboszcz ofuknie je
w konfesjonale
nawet wikary nie ma dla nich czasu
tylko Jezus który jest wiecznie młodzieńcem
widzi w nich ciągle swoje narzeczone
widzi w nich zawsze te piękne dziewczyny
które w czerwcowe wieczory stroiły w klonowe wieńce
w peonie i w jaśminy w girlandy i wstążki
feretrony na Boże Ciało na procesję
Bycie taką „jesionką” to żadna cnota. Można być biedną, niemłodą (choć 50- 60 lat to bardzo dobry czas w życiu ), ale się „ogarnąć”. Podnieść wysoko głowę, promiennie się uśmiechnąć, przyjąć sposób bycia miły, a zdecydowany. Osoba głęboko wierząca ma skąd czerpać siły. Będąc zaniedbaną, przepraszającą, że żyje, reagującą prawie płaczem na drobne przykrości, smętną kobietą, nie da się wspomnianej córce ani wzorca, ani oparcia. Nie przyciągnie się młodych do Boga. Prosimy o prawdziwe wzory: chrześcijanek radosnych (nie dlatego, że mają bezproblemowe życie), promiennych, łączących pokorę i poczucie własnej wartości, pięknych niezależnie od tego czy mają piękne rysy i figury, zadbanych, jeśli nawet nie mają na to wiele zasobów, robiących coś ciekawego.
Bóg nie stworzył nas „jesionkami”.