NIE POBŁAŻAJ GRZECHOWI
Czytając XIX-wieczne kazania pełne wiary i patriotyzmu odkrywamy ich zadziwiającą aktualność, która… aż przeraża! W roku 1856 ks. Aleksander Jełowicki wygłosił w Paryżu Kazanie na dwóchsetną rocznicę ślubu króla Jana Kazimierza. Współcześni zwolennicy odchudzania z zadowoleniem odczytają jego opinię: „zniknęło zdrowie, bo zniknęły posty”, chociaż niekoniecznie ucieszy ich retoryczne – „gdzież się podziały owe wspólne modlitwy, na których domy nasze rosły, bez których teraz upadają i coraz bardziej marnieją”. Podobnie jak na początku XXI stulecia, w czasach Wielkiej Emigracji hedonizm zabijał w ludzkich sercach wiarę i pobożność: „łatwiej dziś u nas o dziesięć nowych pałaców, jak o jeden kościół”. Właśnie w porzuceniu wiary w Boga postrzega ks. Jełowicki źródło upadku Polski. Podaje również swoją diagnozę kryzysu wiary w narodzie polskim: „Zgubiło ją to właśnie, przez co niebacznie chciano ją ratować. Zgubił ją cudzy rozum zwany tolerancją. Wyraz ten, przeciw któremu w dzisiejszym wieku ozwać się nie bardzo bezpiecznie, wyraz ten obcy mowie naszej wprowadził do nas obce a najfałszywsze wyobrażenia, z których się wyrodziły bardzo ciężkie grzechy”. Zdaniem pobożnego zmartwychwstańca istnieje tylko jedna prawda i tylko jedna religia, która jest prawdziwa. Kto odwodzi od wiary katolickiej w imię tolerancji, ten jest bluźniercą i zabójcą dusz.
Szaleństwo niewiary pojawiło się na polskiej ziemi na skutek nauczania „tolerantów”. Bezwstydnie i bezbożnie „każdy półmędrek, niby półbożek, sam sobie i swym przyjaciołom tworzył nową wiarę, zmienną stosownie do własnej wygody; każdy z nich sam sobie stawał się kościołem, objawieniem, bogiem (…) wielu, zamiast mieć wiarę świętą za matkę, chcą ją mieć za sługę”. Tolerancja wobec zła i głupoty, zamiast umiłowania dobra i mądrości, które są darem Bożej Opatrzności, potrafi zniszczyć życie człowieka i byt narodu. Tak naucza duszpasterz polskiej emigracji, co z pewnością nie spotkałoby się z przychylnością reprezentantów dzisiejszego „Kościoła otwartego”, którzy rozpoznaliby w nim fanatycznego fundamentalistę, a nawet katolickiego taliba. Tymczasem uczony zmartwychwstaniec w swej wierności doktrynie katolickiej nie dopuszcza do siebie trucizny nienawiści: „Niech każdy pobłaża grzesznikowi, lecz nie pobłaża grzechowi”.
W innym kazaniu ks. Jełowicki, strażnik wiary katolickiej, niczym Papież Franciszek w adhortacji Gaudete et exsultate, peroruje przeciwko gnostykom: „Samozwańcza inteligencja, chcąca przewodzić, aby zapanować, rzuca się na wszystko, co pozostało tak obficie w narodzie naszym święte i poczciwe, ażeby pleśnią i rdzą swoją, barwę jego ze szczętem przemienić (… ) Inteligeńciści, zaledwo się poduczą jako tako czytać, a bardzo lada jako pisać, stawią się narodowi i mistrzem, i sędzią. O rzeczach nawet boskich wyroki swe głoszą. Pychą rozumu, pychą serca i pychą ciała opuchli, przez niegodziwe, bo bezbożne dziennikarstwo, jadem niewiary, jadem rozwiązłości zalewają Polskę. I taki to najopłakańszy odstęp od wszystkiego, co Boże, co polskie, zowie się u nich postępem!” (por. GE, 36-46). Słowa sprzed stu czterdziestu lat powinni sobie wziąć do serca współcześni polscy celebryci, którym marzy się bycie sumieniem narodu – z pogardą patrzący na polskość, w imię „bycia Europejczykami” albo „obywatelami świata”. Wystarczy spojrzeć na sztuki Oliviera Frljića, w których dopuszczano się profanacji wiary i polskości, i na bełkot intelektualny ich obrońców. Tak zwana „elita intelektualna” aż piała z radości widząc, że to, co dla Polaków święte i szlachetne, zostaje ciśnięte w błoto.
Leave a Reply