Wiara

O narzekaniu (reaktywacja) – o tych, którym szczęście sprawia bycie nieszczęśliwym

Kim są ludzie zblazowani? To ludzie, których szczęściem jest bycie nieszczęśliwym. Nie ma w nich pasji, brakuje im radości życia, ciekawości świata, entuzjazmu i wiary. Nic ich nie fascynuje, nic nie pociąga. Owszem, chcą mieć wciąż więcej i więcej, ale czym więcej posiadają, tym większy w nich odruch wymiotny. Torsje: człowieka zblazowanego wszystko drażni i złości – świat „zły”, ludzie „nieciekawi”, a sam ze sobą „się” nudzi.

Człowiek zblazowany to przeciwieństwo dziecka, któremu nieustannie towarzyszy radość. Dostanie lalkę, biega z nią po całym domu. Wykopie dżdżownicę, wywija nią niczym lassem. Jak to dziecko…! Zblazowany nie jest też staruszek/staruszka. Kiedy zapytasz go „co słychać?”, zacznie opowiadać o swoim (nie-swoim) szczęściu: że syn-wnuk-prawnuk znalazł pracę, że córka-wnuczka-prawnuczka szykuje się do ślubu, a narzeczony jest żołnierzem, tak mu do twarzy w mundurze…

Ludzie zblazowani szukają światła na szczytach, knują o wielkości, sukcesach, karierze i władzy. Myślą, że tam należy szukać szczęścia. Tymczasem prawdziwe szczęście znajdziesz w dolinach: od wieków w dolinie płonie światło, które czyni człowieka prawdziwym człowiekiem. Od tysięcy lat w dolinach ludzie rozpalali ogniska, siadali przy nich, śpiewali pieśni, snuli opowieści, pili wino. Tam uczyli się radości wspólnoty, bowiem to nie były imprezy i balangi zblazowanych mistrzów obłudy, pozujących na melancholijnych wyznawców dekadencji, ale prawdziwe spotkania z miłością. Człowiek potrzebuje człowieka. Z drugim pragnie szukać szczęścia. Z innymi pogadać o… niczym, to znaczy o życiu, o tym, że warto iść przez świat, iść i biec, i poczuć, jak mocno bije w piersiach serce. Ludzie zblazowani tego nie potrafią. Nie ma w nich pasji.

Nie przejmuj się nimi: zajmij się sobą i pracuj na chwałę Boga i ku pożytkowi ludzkiemu (ale zabrzmiało… ale właśnie o to chodzi!). O tym wiedzieli już starożytni: Labor assiduus vincit omnia – konsekwentna praca przezwycięża wszystko (Wergiliusz). Tylko mała, maleńka mróweczka zdobywa szczyt. Ostatecznie to ona jest zwycięzcą.

Photo credit: gennie catastrophe / Source / CC BY-NC-ND

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

1 Komentarz

  • Najpierw czytamy: „Ludzie zblazowani szukają światła na szczytach, knują o wielkości, sukcesach, karierze i władzy. Myślą, że tam należy szukać szczęścia. Tymczasem prawdziwe szczęście znajdziesz w dolinach (…)”

    By na końcu przeczytać:
    „Tylko mała, maleńka mróweczka zdobywa szczyt.”

    Gdzie tu jest sens, Autorze?

Leave a Reply

%d bloggers like this: