Patrzmy w Niebo, nieustannie. I uczmy się małymi krokami zdążać w stronę Królestwa. Ta mała droga, jak u św. Teresy z Lisieux albo bł. Karola de Foucauld, to powolne, uparte podążanie, krok za krokiem, w codziennym naśladowaniu Jezusa. One step enough, jeden krok wystarczy, jak uczy kard. John Henry Newman. I modlitwa. Nieustanna modlitwa. Cor ad cor loquitur, serce niechaj przemawia do serca. Albo lepiej: serce niech mówi do Serca, niechaj śpiewa na chwałę Najświętszego Serca. Na początku martwimy się, co powiedzieć Bogu, jak wyśpiewać Jego chwałę, w jaki sposób swe serce napełnić uwielbieniem i łaską. Przejmujemy się drżeniem naszych rąk i naszego serca. Ale to dopiero początek, pierwszy etap, pierwszy krok. W modlitwie serce mówi do Serca, więc wypada przyoblec się w milczenie i wsłuchiwać się w Serce Jezusa. Jego bicie w naszym sercu to najistotniejsze powołanie.
Wsłuchajmy się w zachętę do modlitwy, którą w swoim dziele Surco (Bruzda) wypowiada św. Josemaria Escrivá, założyciel Opus Dei:
Popatrz: mamy kochać Boga nie tylko naszym sercem, ale także Jego Sercem i sercem całej ludzkości wszystkich czasów. Bez tego nie potrafimy odwzajemnić się Jego miłości.
Różaniec: błogosławiona monotonia zdrowasiek, która oczyszcza monotonię moich grzechów.
Kto zaniedbuje modlitwę, na początku żyje z rezerw duchowych, a potem… z oszustwa.
Modlić się miast tego, by twój umysł zajmował się głupstwami.
Być człowiekiem to być człowiekiem czynu z powołaniem kontemplacyjnym.
Katolik bez modlitwy? To jak żołnierz bez broni.
Oby żadnego dnia nie zbrakło aktu strzelistego: „Jezu, kocham Cię” i duchowej komunii.
Kochaj swoją nicość, a wówczas (gdy jesteś człowiekiem pokornej miłości) Pan Bóg obdarzy cię łaską ciągłej modlitwy. I nie powtarzaj: „Ach, wystarczy mi jedna minuta intensywnej modlitwy” – tak mówią (zdaniem autora Surco) ludzie, którzy się nie modlą. Temu kto kocha naprawdę, nie wystarczy chwila uporczywego wpatrywania się w Ukochaną; oblubieniec pragnie patrzeć nieustannie, ciągle od nowa, inaczej żyć nie potrafi. I jeszcze bądź ostrożny: chwiejne serce i słaba wola (za dużo pierwszego i brak drugiego) potrafią zmienić życie w melancholijne westchnienia, a potem wszystko przerodzi się w gorzką drwinę. Mistyk zmienił się w cynika, a zakochany stał się znudzonym wędrowcem, który ciągle szuka okazji do odpoczynku. Nie wolno przegrać tej wielkiej bitwy, ponieważ należymy do armii Jezusa! Dlatego nie powtarzajmy bezdusznie tych samych aktów, każdy kolejny ma być bardziej skuteczny, bardziej rzetelny, bardziej napełniony miłością. Codzienne nowe światło, codziennie nowy entuzjazm! Iść. Pamiętać. Po prostu: ŚWIECIĆ SERCEM…
Cytaty za: J. Escrivá, Droga – Bruzda – Kuźnia, tł. J. Jarco, Katowice-Ząbki 2005, s. 944.
Następne spotkania w Szkole Duchowości „Hieronimianum” – w styczniu 2020, jak Pan Bóg pozwoli… Módlmy się za siebie, bowiem bez modlitwy nie ma wiary. I bez modlitwy nie ma miłości.
Leave a Reply