Społeczeństwo

63 minuty

Wieczorem w Wielki Poniedziałek świat obiegła szokująca wiadomość o pożarze w Katedrze Notre-Dame w Paryżu. Katedra zaczęła płonąć o 18.30, tuż po tym gdy opuścili ją ostatni zwiedzający, a przestała o 4.00 nad ranem w Wielki Wtorek.
Budowano ją przez dwa wieki, przetrwała rewolucję i obie wojny światowe, a uległa zniszczeniu w 63 minuty, które minęły od uruchomienia się alarmu przeciwpożarowego do zawalenia się dachu świątyni. Media obiegły zdjęcia charakterystycznej iglicy stojącej w płomieniach i zawalającej się wraz z dachem, piekła płomieni rozświetlających do czerwoności wnętrze na planie krzyża, rozetowych okien bezpowrotnie pozbawionych XIII-wiecznych witraży, strażaków, którzy tworząc „ludzki łańcuch”, wynosili cenne zabytki i relikwie tu przechowywane i wstrząśniętych, płaczących, klęczących na bruku ludzi, w tym bardzo wielu młodych.

Jeszcze nie wiadomo, czy pożar był wynikiem nieszczęśliwego wypadku czy umyślnego ludzkiego działania. W dobie zamachów terrorystycznych i w czasie, gdy coraz częściej słyszymy o bezczeszczeniu francuskich świątyń obie te ewentualności trzeba wziąć po uwagę. Prezydent Macron zapowiedział odbudowę Notre-Dame de Paris. Koszty wielokrotnie przekroczą sumę, którą państwo francuskie – od 1905 właściciel katedry – przez dziesięciolecia skąpiło na niezbędne remonty. Włączenie się w zbiórkę środków na odbudowę słynnej katedry zadeklarowali też przedstawiciele innych krajów, w tym Polski.

Niektórzy przedstawiciele polskiej sceny politycznej wykorzystali pożar Notre-Dame do … walki politycznej, albo prezentowania swojego „światlejszego” spojrzenia na świat, w kontrze do „religijnych zabobonów” tych, którzy dopatrują się w pożarze nie tylko tragicznego zdarzenia ale i metafizycznego znaku. Jednak dla wielu komentatorów okaleczone płomieniami, spopielałe wnętrze 800-letniej paryskiej katedry, której zdjęcia ilustrują podręczniki do historii na całym świecie, ma symboliczne znaczenie w dobie, gdy chrześcijańskość Europy, na czele z Francją – „najstarszą córą Kościoła”, zdaje się być tylko niechętnie wspominaną historyczną pozostałością, pustą fasadą bez życia w środku.

Kiedy pożar opanowano i do katedry wszedł francuski premier wraz z towarzyszącą mu grupą dziennikarzy ich oczom ukazał się lśniący w prezbiterium krzyż, który wraz z ołtarzem cudem oparł się niszczycielskiej mocy płomienia. Tak jakby żydowski Nauczyciel, którego pojmano, skazano i ukrzyżowano ponad dwa tysiące lat temu, by raz na zawsze wyplenić Jego naukę i wpływ, chciał nam wszystkim przypomnieć, że Jego Kościoła „bramy piekielne nie przemogą” (Mt 16,19) i że nie należy tracić odwagi, bo „jam zwyciężył świat.” (J 16,33).

Foto: płonące wnętrze katedry Notre-Dame de Paris, zdjęcie z policyjnego drona

O autorze

Marta Dzbeńska-Karpińska

Z wykształcenia politolog i manager, z wyboru fotograf i dziennikarz. Autorka książki i wystawy „Matki: mężne czy szalone?” Żona i mama trójki dzieci. Fanka czarno-białej fotografii analogowej. Bardzo lubi ludzi, spacery i muzykę, a niekiedy także gotowanie.

2 komentarze

Leave a Reply

%d bloggers like this: