Nie potrzebuję terapii, żeby rozwiązać swoje problemy. Przecież nie jestem wariatem.
Terapia? Czy ja ci na psychola wyglądam?
Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek spotkała kogoś, kto wygląda na psychola.
Kim jest dla ciebie psychol? Osobą ze stwierdzonym schorzeniem o podłożu psychicznym, czy kimś po prostu innym niż ty?
Uważaj na słowa, ranią głębiej niż nóż.
Nie, nie wyglądasz mi na osobę z zaburzeniem emocjonalnym, z dysfunkcją psychiczną. Nie wyglądasz, bo na to się nie wygląda. Nie wiem, czy jesteś zdrowy, czy chory. Ty pewnie też nie wiesz.
Po co chodzisz na terapię i po co się do tego przyznajesz? Nie wstyd ci? Co za ekshibicjonizm?
Chodzę na terapię, bo mogę.
Bo mogę to dla siebie zrobić. Pomóc sobie w ten sposób.
Dzięki terapii mogę uporządkować i poukładać sprawy, które wrzuciłam gdzieś do kąta. Starałam się o nich zapomnieć, wyrzucić ze swojej świadomości, ale to jak ze stertą prania. Nagle przybywa, przybywa, zajmuje cenne miejsce, nieprzyjemnie pachnie, a w końcu otwierasz szafę i nie masz się w co ubrać. Stajesz nago przed lustrem.
Może to jest właśnie ten moment, w którym zdajesz sobie sprawę, że jednak warto odpalić pralkę?
Bo żyjesz w XXI wieku, możesz iść na łatwiznę, masz automat, albo nawet automat z suszarką bębnową. Wrzucasz, pierzesz, zapominasz. I tak w kółko. Zbiera się, reset, zbiera się, reset.
Oczywiście to nie zmieni faktu, że teraz stoisz nago przed lustrem. Tu ci zwisa, tam ci schudło.
Pojawia się decyzja.
Posegreguję to pranie, co przykrótkie to wyrzucę, co kolorowe to do pralki, co białe to następne pranie…
Wiesz o co chodzi – decyzja. Znam ludzi, którzy normalnie wstali rano z łóżka i stwierdzili, że to dobry dzień, żeby ułożyć swoje życie. Znam też ludzi, którzy tkwią w zawieszeniu, w bezruchu, opętani lękiem jak pajęczyną. Wiedzą, że ucieka im najlepsze, ale boją się wyciągnąć rękę.
Nie ma nic lepszego niż terapia. Nic nie da ci tego, co możesz wypracować sobie sam.
Spowiedź? Tak, owszem, ale terapia to inna płaszczyzna pomocy. Sfera duchowa przenika się ze sferą psychiczną, psychologiczną i świetnie, jeśli współgra, ale spowiedź nie zastąpi terapii. Powie Ci o tym każdy ksiądz.
Depresja? Wynalazek dla leniwych, wymówka na miarę XXI wieku.
Myślałam, że depresja nie istnieje.
Pozwoliłam całemu światu wejść sobie na głowę, do serca i do kieszeni. Nie było we mnie miejsca na mnie.
Terapia to jest proces, to nie na pstryknięcie palcami. To jest proces, który boli. Ale z tego bólu rodzą się piękne owoce.
Autor: Aneta Wardawy, żona i mama szóstki dzieci.
Photo by youssef naddam on Unsplash
Leave a Reply