Introit
W pustym kościele Bóg odprawia drogę krzyżową.
Idzie sam.
Od stacji do stacji.
Zamyślony staje pod krzyżem.
Ma czas. Bo czas to miłość.
A On jest wiecznością.
W pustym kościele Bóg odprawia swoją drogę krzyża.
W ciemnościach zapala się światło.
I. Sąd u Piłata
Sąd u Piłata zmienia się w sąd nad Piłatem. Milczący władca składa podpis. Jego pogarda i lęk pieczętują wyrok. Teraz trzeba tylko czekać na deszcz. Aby zmył winę i obmył z hańby. Aby ugasił płomienie nikczemnej sprawiedliwości. Bo skoro do końca umiłował – to na krzyż z Nim! Niech żyje Barabasz. Niech śmieje się okrutny morderca. Niechaj ciemna woda zbrodni ugasi pragnienie arcykapłanów.
II Jezus bierze krzyż na ramiona
To dzieci przynoszą krzyż. Okrutne dzieci. Chcą się bawić, a zabawa w ukrzyżowanie jest ich ulubioną grą. Rodzice z dumą patrzą na swoje pociechy, które dają sobie znakomicie radę. Kopią i plują, popychają i śmieją się. Okrutne widowisko czas zacząć. A świat żąda zabawy. Chce się bawić do upadłego, chce umierać ze śmiechu.
I żeby Boga nie było.
III. Pierwszy upadek
TV Golgota relacjonuje na żywo. Upadł…! Już leży! A może tylko udaje? Zapewne liczy na łaskę monarchy, czeka na szczęśliwy finał. Jak clown, który opowiada kolejny żart, aby osłonić swą rozpacz salwą śmiechu. Leży dalej! Na naszej liście przebojów to ukrzyżowanie nie zmieści się w pierwszej dziesiątce. Prorok z Nazaretu nie spełnił oczekiwań wiernych widzów. Niech ktoś szybko zmieni kanał.
IV. Spotkanie Pana z Matką
Jej ból. Nic – tylko ból. Gdy pełna łaski staje się pełną bólu. Gdy czarne słońca dotykają serc. A drzewo wydaje czarne owoce. I jeszcze wiara. Pójdę za Tobą, mój Synu. Pójdę jak wtedy, gdy biegliśmy na weselisko w Kanie. I niechaj znowu woda zamieni się w wino. A wino w Krew. Mój Synu…!
V. Szymon Cyrenejczyk pomocnik
Ten zabłąkany Syzyf nie wiedział, że trzeba uciekać. Że nie wolno stanąć z Bogiem twarzą w twarz. Że Pascha. Że rodzina. Że prawo czystego serca. Ten Syzyf z Cyreny nie wiedział, że właśnie się dzieje. Że cud Odkupienia. Że tu i teraz. Jego cyrenejską duszę, niczym kamień, wziął Jezus w swoje dłonie. A pocałunkiem zamknął jego lęk.
I wówczas Szymon poznał: na drodze na Golgotę można odnaleźć siebie.
VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Weroniko, śpiewająca psalm ufności. Weroniko, z twarzą jak szczyt Karmelu. Weroniko, patrząca na Niego, gdy inni odwracali wzrok. Weroniko, z sercem jak lampa pokory. Weroniko, biegnąca po zboczu wzgórza. Weroniko, unosząca nad sobą latawiec chusty.
Ukaż mi Jego twarz. Ukaż mi Jego twarz. Abym nie był sługą luster.
VII. Drugi upadek
I znowu runął. I jeszcze. I jeszcze. I jeszcze raz. Ciąg dalszy nastąpił. Niech leży. Niech sobie poleży. Odpocznie na ziemi. Bo przecież – jak nauczał – w drodze do nieba nie wolno ominąć ziemi.
Prorok obalony powinien upaść, aby nasza wieczorna modlitwa przyoblekła się w spokój. Aby Kajfasz nie cofnął błogosławieństwa.
VIII. Płaczące kobiety
Jestem zawodową płaczką. Płaczę dla tych, którzy płacą. I nawet jeśli nikt nie płaci, ja dalej płaczę, bo może potem zapłacą. Dobre ukrzyżowanie to dla mnie najlepsza reklama. Wydobywam najlepsze towary z mojego żałobnego kramu: wrzaski, jęk, spazmy, zawodzenie, pisk, morze łez. Niech widzowie nie myślą, że to tylko udawanie. Na wszystko jest naznaczona cena, a tego młodzieńca z Nazaretu chcę uczcić jak należy. Jakem wdowa z Magdali!
I nie odpędzaj mnie za szybko, niemy głupcze z mieczem, spoglądający na szczyt. Ta ostatnia łza jest prawdziwa. Wszystko musi się dopełnić.
IX. Trzeci upadek
Ten ostatni krok. Taniec, gdy wiruje ziemia. Ostatni oddech. Ostatnie uderzenie serca. Ostatnia pieśń, w której całe życie. Ostatnia modlitwa. Ostatni uśmiech.
Jak bardzo Bóg musi upaść, abym w końcu się podniósł. Abym przemówił.
X. Obnażenie Ciała Boga
Odarcie z szat. Nic nie zostało. Z króla. Z żebraka. Z człowieka. Z wszystkiego. Pozostał tylko wstyd. I ból. I jeszcze szatan dźwigający młotek i gwoździe. Zapomnieliby, ale on czuwał. Jak anioł stróż. Musi dokończyć dzieła. Musi stać się zwycięzcą.
Odarty z szat Król świata patrzy na świat, który jest Jego szatą. I na księcia tego świata.
Z wiary Abrahama, z pokory Mojżesza, z modlitw Dawida, z cierpienia Hioba, z udręki Jeremiasza, z proroctwa Izajaszowych – utkana jest Jego szata. Odzienie dla Syna Człowieczego.
Niech odstąpi nikczemny, bo Pana nie zawstydzi.
XI. Przybijanie Jezusa do krzyża
Każde uderzenie trzeba utrwalić. Fotograf dwoi się i troi. Jedno uderzenie – jedno zdjęcie. Tylko mocno przybijcie, żeby nie spadł. To także trzeba sfotografować. Te radosne i dowcipne twarze. Komentatorów Bożej Męki.
Nie wolno pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. A nuż pojawi się Eliasz. Albo naprawdę zejdzie z krzyża. To byłby gwóźdź programu. Ostatni gwóźdź. Teraz już tylko kilka wywiadów. Jak się podobało? Jak się podobało? Też byś tak chciał? Wbijanie gwoździ nie jest przecież trudne.
XII. Śmierć Pana Jezusa
Niech się stanie Światło. Niechaj stanie się ciemność. Po wszystkim to. Czyli nic. Po prostu śmierć. Ostatni oddech. Ostatnie uderzenie serca. Ostatnia modlitwa.
Gloryja niech wybuchnie w niebo żałobą i niech czym prędzej ucieka z tej ziemi, na której ludzie przybili do krzyża swojego Pana. Aby patrzeć na Jego konanie. Aby Jego agonia rozjaśniła mrok.
XIII. Ciało Jezusa na kolanach Matki
To ja, Miriam. Słodka Miriam z Nazaretu. Pójdę za Tobą, mój Synu. Teraz i w godzinę śmierci. Pójdę jak wtedy, gdy biegliśmy na weselisko w Kanie. I niechaj znowu zagrają pieśni weselne. Niech tańczy cały świat. Madonna z Golgoty nie pozwoli, aby ktokolwiek zobaczył jej rozpacz.
Jam jest Matka Zwycięzcy. Jam Pocałunek z ogrodu Eden. A wieniec z gwiazd leży w mojej izbie obok kromki zwyczajnego chleba.
XIV. Przy grobie Mistrza z Nazaretu
W ciemności świece oświetlają nasz ból. Ten egzystencjalny i ten nieludzki. Ten z naszej maleńkiej golgoty i ten, który odbiera mowę. Dobry Pasterz odszedł. I nie wiemy nawet, jak smakowały Jego słowa. Jaki uśmiech gościł na Jego twarzy. Jak głęboko patrzył w serca.
Myślimy o tym, gdy już za późno. Gdyśmy zostali samotni i smutni, jak tylko człowiek potrafi.
Epilog
Bóg przemawia do człowieka przez człowieka.
I przychodzi do ludzi przez ludzi.
I dotyka serca.
W pustym kościele i w morzu ludzkich spraw.
Bolesny jest ten dotyk, który budzi do życia.
I przywraca sens. I pozwala zobaczyć drogę do nieba.
Nawet w ciemnościach…
Światło w ciemności świeci.
Panie, Ty wszystko wiesz… Ty wiesz, że Cię
kocham.
Leave a Reply