Trochę sprowokował mnie do napisania tego tekstu Julien Green i jego „absurdalny, uroczy sen”. Pomyślałem bowiem: A jakie sny może śnić prymas? Wiadomo, sny prymasowskie. Ale gdyby prymasowi przyśnił się prymas…? A zatem, kto żyw niechaj posłucha, opowieści o śnie, w którym do Prymasa Polski przychodzi Prymas Tysiąclecia.
Polski Prymas: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Prymas Tysiąclecia: Na wieki wieków!
Polski Prymas (milczy, i słusznie, bo najpierw powinien przemówić starszy)
Prymas Tysiąclecia (też milczy, bo gdzie dwóch milczy, tam rodzi się słowo)
Polski Prymas (myśląc, że pojawienie się Prymasa Tysiąclecia ma związek z jego czerwcową beatyfikacją, wreszcie ozwał się w te słowa): Księże Kardynale, jeśli chodzi o beatyfikację, to wszystko już…
Prymas Tysiąclecia: Ja nie w tej kwestii! (wyraźnie zirytowany) Przybywam, aby zatrzymać Tego-W-Koronie. Koronowirusa.
Polski Prymas: Koronawirusa, przepraszam, że ośmielę się Eminencję poprawić, ale to jest KO-RO-NA-WI-RUS.
Prymas Tysiąclecia (niespecjalnie przejmując się strofowaniem swojego rozmówcy): W dawnych wiekach, gdy przychodziły rozmaite przygody i opresje, lud garnął się do Boga. Do wiary, do modlitwy, do krzyża. Do Matki Najświętszej.
Polski Prymas: I dzisiaj jest podobnie. Prowadzimy nieustannie transmisje z nabożeństw błagalnych. Twitter pełen jest świadectw kolejnych nawróceń i pokuty. Episkopat dwoi się i troi!
Prymas Tysiąclecia (chyba nie słuchał, jak to bywa w snach): W dawnych wiekach narody z pokorą składały śluby i prosząc Boga o pomoc, obiecywały, że wzniosą ku Jego chwale świątynie jako wotum dziękczynne za ocalenie.
Polski Prymas: Ach, Księże Kardynale, ale my już budujemy. Świątynia Opatrzności to przecież wotum narodu.
Prymas Tysiąclecia: Jaki naród, takie wotum. Ale też odwrotnie: jakie wotum – taki Naród! Budujcie nową świątynię. Na 50 000 wiernych, a wtedy stanie się cud. Zaraza ustąpi w ciągu 5-10 dni…!
Prymas Tysiąclecia wypowiedział te słowa w wielkim uniesieniu, niczym ksiądz Skarga albo inny Piotr, którego opłakujemy w tych dniach. I uniósł w górę swoją prawicę, nie wiem, błogosławić chciał czy też walnąć pięścią w stół. Ale przecież stołu nie było.
Polski Prymas: Jakaż to cenna inicjatywa. Zbudujemy świątynię – i stanie się cud – i jeszcze więcej: w tej nowej świątyni, pod wezwaniem Księdza Kardynała, dokona się Twoja, Eminencjo, kanonizacja.
Prymas Tysiąclecia: Patronem ma być ksiądz Andrzej Bobola, męczennik. Papież się ucieszy, boć to przecież jezuita. To postanowione! Odmawiasz nowennę do św. Andrzeja Boboli?
Polski Prymas (zbladł): Nawet nie wiedziałem, że istnieje taka nowenna. Bo wie Ksiądz Kardynał, ja to ciągle pompejankę…
Prymas Tysiąclecia (po pewnym czasie): I słusznie. Różaniec jest dobry na wszystko. Tylko pamiętaj – nie ma modlitwy bez pokory. I śpiesz się, bo czas ucieka.
Prymas Tysiąclecia mruknął coś pod nosem, Caritas Christi urget nos, albo coś podobnego, i rozpłynął się we mgle.
Natomiast Prymas Polski spojrzał na zegarek. Była 5:10. Właśnie w Radiu Maryja zaczęli śpiewać „Godzinki”. Prymas wstał z łóżka, zdziwiony tym, że serce bije mu tak spokojnie. Jak nigdy dotąd. Uśmiechnął się i ryknął z całych sił:
„Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą, zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą! Przybądź nam, miłościwa Pani ku pomocy…”
„Jaki tam Andrzej Bobola – świątynia będzie pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski”, uśmiechnął się po raz drugi i uczynił znak krzyża.
Leave a Reply