Jak zachować miłość po latach? Jak będąc rodzicem, nie zapomnieć o tym, że jest się też małżonkiem? Jak dbać o namiętność? Te pytania zadaje sobie wiele żon. A mężowie?
„Dziewczyny, pamiętajcie o tym, że mężczyźni nie widzą potrzeby ulepszania swoich związków. Skoro się nie zepsuło, to po co naprawiać? Faceci uważają, że najlepszą rzeczą, jaką można zrobić dla swojego małżeństwa, to zostawić je w spokoju. Czytanie na temat związków damsko-męskich jest dla faceta równie przyjemne, jak leczenie kanałowe u dentysty lub wizyta u proktologa” – pisze na wstępie do książki „Więcej śmiechu dla dobra małżeństwa” Mark Gungor, specjalista od budowania szczęśliwych związków.
Nie licz na faceta
Inicjatywa pielęgnowania małżeństwa to z reguły zadanie dla żony. Jest to związane z podstawową różnicą płci. To kobiety są bardziej ukierunkowane na budowanie i pielęgnowanie więzi. Mężczyźni są bardziej zadaniowi. Nie oznacza to, że nie zależy im w ogóle na pielęgnacji miłości małżeńskiej. Potrzebują jednak konkretnej instrukcji, jak to zrobić. Wiem, że to uproszczenie i w konkretnych małżeństwach sprawy mogą wyglądać inaczej. Mimo to wielu kobietom pomaga świadomość, że to nie jest tak, że ich mężom nie zależy, tylko inaczej to okazują.
Co więc konkretnie można zrobić, by pielęgnować naszą miłość? Jestem ogromną zwolenniczką tzw. randek małżeńskich. Chodzi o to, by dość regularnie (szczególnie jeśli w domu są małe dzieci) spędzać czas tylko we dwoje. Przypomnijcie sobie, jak wyglądały wasze randki za czasów narzeczeńskich. Może uda się powtórzyć tamtą formułę? Jeśli tak, to z jednej strony będziecie mogli powspominać, co wtedy was wzajemnie w sobie pociągało, a z drugiej porozmawiać o waszej dzisiejszej relacji. Nie zapominajcie, że idąc na randkę, dajecie dzieciom przykład, w jaki sposób mogą pielęgnować miłość. Dzięki temu uczą się, jak w przyszłości być dobrą żoną, mężem.
Randka daje też możliwość skoncentrowania się na drugiej osobie, pokazania, że naprawdę ci na niej zależy. Dlatego warto wystroić się na nią tak jak za dawnych czasów.
Taka randka to również okazja do przypomnienia sobie, dlaczego pokochaliśmy drugą osobę. Z biegiem lat mogliście przyzwyczaić się do jej pozytywnych cech i uznać za oczywiste coś, czego macie prawo oczekiwać. Randka pozwala dostrzec te wspaniałości na nowo. Wiele osób myli miłość ze stanem zakochania i gdy na widok męża serce nie zaczyna bić szybciej, gdy dotknięcie dłoni żony nie budzi oszałamiającego dreszczu, myślą, że ich miłość umarła. „Długodystansowa” miłość małżeńska ma w sobie spory element aktu woli, nie tylko emocje. Akt woli – czyli np. umiejętność codziennego dostrzegania niejako na nowo, na świeżo tych wspaniałych cech, dla których poślubiliście daną osobę, a które z biegiem czasu mogły spowszednieć.
Pozostaje pytanie: „O czym rozmawiać?”. Na pewno nie o problemach i dzieciach. Może o planach wakacyjnych, marzeniach, pomysłach na rozwój (też duchowy), o dobrym, uczciwym rozwiązywaniu konfliktów? Można też pójść na koncert czy inne wydarzenie kulturalne. Ważne, by odbiegało to od codzienności.
Nie owijaj w bawełnę
Ponieważ jak wspomniałam, to kobietom z reguły bardziej zależy na dbaniu o więzi, warto na ten temat czytać dobre książki, np. przywołaną już książkę Marka Gungora. Osobiście lubię też „5 języków miłości” Gary’ego Chapmana i podręcznik (z ćwiczeniami) „Jak stworzyć udany związek?” Susan Heitler i Abigail Hirsch. Gungor ostrzega kobiety, by nie spodziewały się, że ich mężowie z entuzjazmem rzucą się do lektury. Doradza jednak, by z całej książki wybierać niewielkie jej fragmenty i podsuwać mężowi z prośbą o przeczytanie, zaznaczając, że to dla żony ważna sprawa.
Warto pamiętać, że mężczyźni lubią jasne, proste komunikaty. Są gorsi w poprawnym odczytywaniu subtelnych sygnałów mowy ciała, dlatego lepiej mówić wprost. Na przykład: „Nie chcę się z tobą kłócić. Znalazłam ciekawą propozycję, jak lepiej rozwiązywać konflikty. Chciałabym, żebyś przeczytał ten rozdział i żebyśmy o tym porozmawiali”. Takie sformułowanie problemu ma większe szanse powodzenia niż zawoalowane: „Wiesz, myślę, że przydałoby się nam lepiej dogadywać, może byś przeczytał o tym książkę?”.
Wasze rekolekcje
Ciekawym pomysłem wzmacniania więzi małżeńskiej są rekolekcje przeznaczone dla małżonków, m.in. „Spotkania Małżeńskie”. Jednak z rekolekcjami jest trochę jak z książkami o relacjach – wielu mężczyzn źle się na nich czuje. Obawiają się warsztatów, które mogą naruszać intymność czy zdrowe granice. Mężowie często wyrażają obawę przed odgrywaniem scenek, które są oceniane przez prowadzących i współuczestników. Boją się też testów, po których żony z tryumfem wyciągają ich niedoskonałości w empatii. Zastanawiają się, dlaczego u licha nie ma testu z wymiany akumulatora, co przecież też jest istotnym elementem budującym życie małżeńskie. Podobne obawy wyraża też część kobiet. Dlatego rozwiązaniem są osobiste rekolekcje małżeńskie, które możecie przygotować sobie sami. Wyjedźcie na cały weekend do jakiegoś sanktuarium. Zaplanujcie nie tylko udział we Mszy Świętej, ale wysłuchanie dobrej nauki o małżeństwie (czy osobiście, czy z nagrania). Nie zapomnijcie też o randce małżeńskiej. Powodzenia!
Autor: Bogna Białecka
Leave a Reply