Edukacja

Szkoła, szkoła…Lekcja historii

Już nie raz wspominałam, że historia w szkole nie była moim ulubionym przedmiotem. Zresztą, może by i była gdyby nie czasy, kiedy pobierałam nauki. Dziś lata 50-te ubiegłego wieku, to już niemal prehistoria. No cóż, uczono nas głownie o powstaniach chłopskich i robotniczych i o nagannej postawie wszelkich burżujów. Zestaw lektur o bohaterach rewolucji itp. z obowiązkowym prowadzeniem dziennika tych lektur. Świerczewski, Dzierżyński, Timur itd. – jak ostatnio przypomniał jeden z naszych słuchaczy.

Niedawna II Wojna Światowa też była ukazywana mało wyraziście, choć trzeba przyznać że jeszcze wtedy Niemców i Rosjan nazywało się po imieniu. Były dwa państwa niemieckie – jedno złe a drugie dobre oraz  jeden wielgachny Związek państw socjalistycznych, a właściwie – republik, do którego podobno pretendowaliśmy usilnie, choć nie wszyscy. Trudno się było w tym  rozeznać, tym bardziej że ludzie mieli różne osobiste i rodzinne doświadczenia lub obserwacje. Doszło do tego, że obowiązywało jakby odwrotne przysłowie do tego, które mówiło: choćby cię smażono w smole, nie mów w domu się działo w szkole… czyli omerta – ale w drugą stronę. Uczeni medycy nazywają podobne stany schizofrenią. Dla nas to była codzienność. I smutna konieczność. 

Dzień Podziemnego Państwa Polskiego – dzisiejsze święto – przypomina o tym wszystkim. Historii możemy się teraz uczyć i nie ma żadnych ograniczeń. Chyba że sami je sobie narzucimy. Ale to już zupełnie inna historia… 

Photo by Roman Kraft on Unsplash

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: