Właśnie rozpoczynałam studia. Całe życie stało przede mną otworem. Miałam marzenia, plany na przyszłość, wielkie ambicje. Boga nie znałam. Owszem, przyjęłam sakramenty Chrztu i Pierwszej Komunii Świętej, ale zaraz potem nasza relacja zupełnie się urwała. Otaczający świat i ludzie przekonali mnie, że nie potrzebuję Go zupełnie.
Wiara kojarzyła mi się z recytowaniem jakichś niezrozumiałych formułek i obowiązkowym chodzeniem w niedzielę do kościoła. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. I wówczas wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego.
Zachorował mój tata. Diagnoza lekarzy była beznadziejna – nowotwór szpiku kostnego. Wśród odwiedzających go osób pojawiła się koleżanka rodziców z pracy i moja była nauczycielka. Opowiadała o Bogu i dała piękne świadectwo swojej wiary. Wtedy w moim sercu zabłysnęło małe światełko. To małe spotkanie było początkiem wielkich zmian w moim życiu.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za Bogiem i jak bardzo Go potrzebowałam. Z pomocą przyszła mi mała książeczka, którą przyniosła dla taty tamta kobieta. To były słowa św. Faustyny pochodzące z jej „Dzienniczka”. One stały się moją pierwszą szkołą modlitwy. Im dłużej je powtarzałam, tym bardziej pragnęłam powrotu do Kościoła, do tego, by móc tak jak Faustyna łączyć się z Jezusem w komunii. Tak rozpoczęła się moja przygoda z Bogiem.
Choć wiele mnie to kosztowało, gdyby dzisiaj ktoś powiedział mi, że trzeba tę drogę przejść jeszcze raz, nie wahałabym się ani przez moment. Jestem Bogu ogromnie wdzięczna, że nigdy ze mnie nie zrezygnował i doprowadził mnie do takiej bliskości ze sobą. Chwała Panu!
s.Eliana Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
Artykuł ukazał się w magazynie Tak Rodzinie
Leave a Reply