Jeśli ktoś ma ochotę skrytykować drugiego człowieka, powinien zadać sobie pytanie, co chce osiągnąć? Czy powoduje nim miłość i troska o niego, czy zwykła złośliwość i cięty język? Jeśli to drugie, powinien raczej sobie odpuścić…
Mój teść, starszy pan, emerytowany nauczyciel starej daty, który uczył ponad pół miasteczka i przez jego ręce przeszło mnóstwo absolwentów technikum, odkąd go znam zwraca uwagę młodym ludziom i upomina ich z powodu „niewyszukanego, a nawet kloacznego” słownictwa.
Szczególnie boli go, gdy przeklinają młode dziewczęta. Nie robi tego ze złośliwości ale z nawyków wychowawczych.Kiedyś nastolatkowie grzecznie go przepraszali i milkli zawstydzeni, kolejni z następnych roczników mruczeli coś pod nosem i szli dalej. Teraz robi to coraz rzadziej, bo juz nikt nie przeprasza. Co gorsze, obrzucają starszego człowieka niewybrednymi wyzwiskami, nazywając go starym dziadygą i ramolem, albo jeszcze gorzej.
Co musi czuć ten leciwy pedagog patrząc na dorastających młodych ludzi? Godność, kultura osobista, poszanowanie drugiego człowieka to niestety coraz częściej puste slogany w obecnych czasach antykultury. Opowiada mi o tych przykrościach kiwając głową ze smutkiem.
Takie upomnienia płyną prosto z serca i są przejawem dobroci i miłości do niegdyś wykonywanego zawodu. Takie upomnienia wynikają z troski i miłości dobrego nauczyciela.
Leave a Reply