Jezu, ufam Tobie…
Tyle razy ten zwrot przewija się przez najróżniejsze miejsca, sfery, czasy, serca…
Ufać… Co to tak naprawdę oznacza? Nie rozumiałam tego. Bo co oznacza słowo „Ufasz mi?” w ustach mężczyzny starającego się przechytrzyć dziewczynę, aby mu oddała to co najcenniejsze? Czy kiedy nierzetelny mechanik zapewnia: „może mi Pan zaufać.”, to zwiększa to nasze poczucie pewności? Już widzę, te ironiczne uśmieszki… I racja, taki typ deklaracji od razu zapala szereg czerwonych lampek w naszym systemie obronnym.
Czym zatem jest zaufanie?
Przyjrzyjmy się kotu. Hmm? Tak, kotu. Takiemu domowemu kotu, co to już swoje przeżył, i swoje wie, ale ma też swojego pana, u którego lubi leżeć na kolanach. Ileż jest żartów związanych z tematem: „Nie mogę, kot na mnie leży…”, uśmiechamy się pod nosem, prawda? A tu kryje się tajemnica zaufania… Taki kot włazi na kolana i wie, że nie będzie zgoniony bez powodu. Ba! Zasypia i rozciąga się nie zważając na rozłożenie swojego, nierzadko słusznego gabarytu na zupełnie niedopasowanej części ciała swojego opiekuna. I co robi opiekun? Wbrew zdrowemu rozsądkowi podtrzymuje to cielsko kochane, czasem aż do odrętwienia kończyn… Nieprawda? A kiedy już mdleją ręce (lub inne części ciała), delikatnie przekłada się delikwenta tak, żeby go nie zbudzić i jeszcze lepiej przytulić. I wpatruje się maślanymi oczami w te poduszeczki na łapkach i pyszczek… A jeszcze jak pieszczoch mruczy to klękajcie narody… Przesadzam? Sami wiecie 🙂 Dlaczego tak się dzieje? W tym całym opisie był zwrot klucz… Tak – „cielsko kochane”. Z pozoru antonim, ale gdy się zastanowić, to dochodzi się do wniosku, że bez miłości wszystko byłoby ciężarem.
Ale czemu tak się rozpisałam o kocie? Ano dlatego, że od niego możemy się uczyć jak zaufać Bogu i jak Bóg wtedy na nas reaguje. Czy nie jest tak?
A to tylko zaufanie…
Jezus nie na darmo zdecydował się na taki przekaz na swym cudownym obrazie. Jednak czy zastanawiamy się z jakim zaangażowaniem to wypowiadamy? Myślę, że nie zawsze, jednak mam przekonanie, że jeśli mamy zwyczaj powtarzać te słowa w szeregu naszych losowych spraw, to Bóg słucha ich jak wspomnianego mruczenia.
Inaczej ma się rzecz ze zrozumieniem zaufania z przeciwnej strony. Jak Jezus reaguje, gdy słyszy nasze: „Jezu, ufam Tobie”, wypowiadane niekiedy w najtrudniejszych, łamiących serce chwilach…
Natchnienie pobieżnego zrozumienia tego stanu przyszło mi przy tak prozaicznej sytuacji jak sprzedaż nieużywanego już basenu… Zgadza się, mnie też to osadziło w miejscu.
Procedura standardowa, przygotowanie basenu, zapakowanie, wszystko zrobione ze starannością. Wszelkie informacje udzielone, nic niezatajone. I kiedy tak opowiadałam o przedmiocie sprzedaży, kupujący powiedział tak po prostu: „Na pewno będzie wszystko ok, ufam Pani.” A mnie jakby dotknęła inna rzeczywistość. Po takiej deklaracji, wręcz pragnęłam, żeby było wszystko ok. I wtedy przyszła ta myśl: to jak musi pragnąć Jezus, gdy Mu powiemy, że Mu ufamy?
Zacytuję klasyka z Rancza: „Tego, to ja sobie nawet nie potrafię wyobrazić” …
Foto. Pixabay
Leave a Reply