Czy hojność, gościnność i dobro powinny mieć granice? Kto może zabronić człowiekowi być dobrym? Czy mamy do tego prawo? Jeśli dobroć wypływa z miłości i dysponuje własnym portfelem i własnymi środkami – nie mamy prawa limitować pokładów dobra drugiego człowieka i jego wrażliwości. Na pewno Chrystus nas w tej materii nie ogranicza.
Takie limity powstają naturalnie u każdego człowieka. Jeden jest aspołeczny i wspiera finansowo, inny otwiera na oścież podwoje swojego domu, ktoś inny jest typem wolontariusza i nie szczędzi czasu. Wszyscy natomiast, oprócz rąk gotowych do pracy, modlimy się żarliwie. Potrafimy pięknie służyć, potrafimy być w sposób naturalny „starszą opiekuńczą siostrą” o imieniu Polska dla „młodszej siostry” Ukrainy, która doznała nieszczęścia.
Jesteśmy gościnni, ale też w gościnności musimy być pragmatyczni. Biegacz nie traci swoich sił na początku biegu, a raczej mądrze rozkłada je, by wytrwać do mety. Podobnie tutaj, musimy wypracować taki system pomocy, by po kilku tygodniach nie zacząć narzekać na uciążliwość sytuacji w odniesieniu do uchodźców. Polskość w naszym planie postrzegania powinna być najważniejsza, bo jest naszym zadaniem i dbanie o polskość to sprawa pierwszorzędna. Gdy państwo polskie zacznie rozdawać pieniądze podatników uchodźcom, zapał do pomocy indywidualnej szybko ostygnie.
Jestem człowiekiem środka, bo od zawsze skrajności wyzwalały we mnie niepokój. Każda skrajność znosi człowieka na manowce, każda pozbawia obiektywnego spojrzenia. Sprawa uchodźców porusza nasze serca i wyzwala pokłady wrażliwości. Spieszymy z pomocą, bo chcemy być dobrymi samarytanami, bo boimy się wojny i sami nie chcielibyśmy znaleźć się w tak trudnym położeniu. Pomagamy, bo widzimy cierpienie sąsiadów, rozłąkę, niepewność jutra. To bardzo szlachetne, to także w okresie Wielkiego Postu dobra okazja, by okazać miłosierdzie i dać jałmużnę.
Moją flagą jednak jest flaga polska, a Wołodymyr Zełenski nie jest moim prezydentem, pomimo całej sympatii i podziwu dla jego bohaterskiej postawy. Czuję rozdarcie, bo w mojej ojczyźnie żyją nadal biedne i zaniedbane dzieci, rodzice kolekcjonują nakrętki, żeby uciułać na wózek dla niepełnosprawnej osoby, chorzy zbierają na operację ratującą życie i proszą o parę groszy, a bezdomni o łyżkę zupy.
W momencie, gdy władza upaństwawia dobroczynność i rozdaje zasiłki na prawo i lewo, jedynym efektem, jaki otrzymamy, będzie niechęć do tych, których z początku przygarnęliśmy z serca do siebie. Nie uchodźcy będą tu winni, nie polskie ofiarne społeczeństwo, ale polski rząd. Władza nie ma żadnych własnych pieniędzy, tylko tyle, ile zabierze swoim obywatelom. Chętnie dzielimy się kromką chleba, ale gdy ktoś narzuca nam obowiązek miłosierdzia i odbiera nam pieniądze, rodzi się w nas naturalny sprzeciw. Pomagajmy z głową.
Ilustracja: Pixabay
Leave a Reply