Rodzicom i uczniom wmówiono, że szkoła i zdobyte w niej oceny są furtką do osiągnięcia lepszej przyszłości. Nic bardziej mylnego! Wręcz przeciwnie! Obecna reforma MEN pokazuje nam, że oceny uzyskiwane w szkole są tyle warte, ile stracono na nie zdrowia.
Zbliża się w koniec roku szkolnego. To bardzo szczególny czas dla uczniów i ich rodziców. Jednak, czy warto poświęcać mu aż tyle emocji? Rodzice chcieliby, aby ich dzieci miały dobre oceny, a dzieci robią wszystko, by zadowolić rodziców. Nauczyciele… muszą oceniać, bo za to dostają pieniądze.
Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz
Rodzicom i uczniom wmówiono, że szkoła i zdobyte w niej oceny są furtką do osiągnięcia lepszej przyszłości. Nic bardziej mylnego! Wręcz przeciwnie! Obecna reforma MEN pokazuje nam, że oceny uzyskiwane w szkole są tyle warte, ile stracono na nie zdrowia.
Wymagamy od naszych dzieci, żeby przynosiły do domu dobre oceny, a na koniec roku, najlepiej, by pokazały świadectwo z wyróżnieniem, którym my, rodzice, będziemy mogli pochwalić się rodzinie i znajomym. Oceny cząstkowe, jak i semestralne właśnie do tego służą… żeby móc pochwalić się dzieckiem. Aby nie trywializować sprawy dodam, że oceny czasami nas informują o tym, czy dziecko robi postępy w nauce i czy prawidłowo przebiega jego rozwój intelektualny. Dlaczego, tylko czasami? Bo tak naprawdę, ocena jest wypadkową wymagań stawianych przez nauczyciela oraz jego chęci do sprawdzania prac i poprawiania uczniów.
Oceny i manipulacja
Oceny zależą od punktacji ustalonej przez nauczyciela. Dlaczego często uczeń poznaje kryteria oceniania dopiero po sprawdzeniu prac? Otóż dlatego, że gdy uczniowie zbyt słabo napiszą test, a edukator nie chce mieć dodatkowej pracy przy poprawach, to musi ustalić taki sposób oceniania, aby klasa uzyskała lepsze wyniki. No chyba, że celem będzie zastraszenie dzieci czy młodzieży. Mała manipulacja, a efekt osiągnięty.
Cztery egzaminy kontrolne a tylko jeden istotny
Podczas dwunastu lat edukacji, dla dziecka istotne są tylko cztery oceny. Pierwsza i druga uzyskana zostaje podczas egzaminu trzecioklasisty i szóstoklasisty. Służą one bardziej ocenie pracy nauczyciela, niż samego ucznia i mają na celu zbadanie wiedzy danej populacji. Trzecia ocena, uzyskana z egzaminu gimnazjalnego, decyduje o dostaniu się abiturienta do wybranej przez niego szkoły ponadgimnazjalnej. Cudowne jest jednak to, że wynik egzaminu nie wpływa na ukończenie szkoły. Ostatnią ocenę, najpoważniejszą, uzyskuje się podczas egzaminu maturalnego, który w większości przypadków jest jednocześnie egzaminem na niektóre kierunki studiów.
Zatem, przez dwanaście lat edukacji, uczniowie będą oceniani w sposób istotny dla nich tylko cztery razy! Z czego trzech egzaminów nie da się oblać!
Pozwólmy dzieciom mieć pasje
Jeżeli nasze dziecko będzie bardzo dobre ze wszystkich przedmiotów, a nie będzie w czymś wyjątkowe, to oznacza, że tak naprawdę będzie przeciętne. Pamiętajmy: nie oceny są istotą edukacji, a zdobywanie umiejętności i wiedzy. Odpowiedzialny, kochający rodzic nie powinien stawiać swoich dzieci do wyścigu szkolnych szczurów. Niech zadba o to, aby jego dziecko rozwijało swoje pasje i umiejętności. Niech mu pozwoli być wyjątkowym.
Zgadzam się z panią Magdaleną. W szkole byłam przysłowiowym prymusem. Kiedy poszłam na studia, szybko się okazało, że w towarzystwie nie miałam wiele do powiedzenia. Moje zainteresowanie nie przekraczały poza ramy szkolne…
Moje dzieci maja możliwość rozpoczęcia edukacji w UK (tu mieszkam) i chociaz rozważamy z mężem możliwość zamieszkania w Polcse do właśnie edukacja powstrzymuje mnie przed podjęciem decyzji. Tutaj kładzie się nacisk na praktyczne umiejętności a od wczesnych lat rozpoznaje się talenty dzieci i je rozwija. I po zakończeniu edukacji uczeń nie jest doskonały ze wszystkiego ale jest dobry w swoim kierunku. Życzyłabym tego, aby wygladało tak w Polsce. (A jak to wyglada wiem od środka, gdyż pracowałam w Polsce w szkole jako nauczyciel).
Podpisuje się pod apelem pani Magdaleny: Rodzice, nie stawiajcie dzieci do wyścigu szkolnych szczurów!
super zlikwidujcie punkty w ponadgimnazjalnych, pierwszeństwo dobrych ocen w gimnazjum, i punkty kolejne by dostac sie na studia – okreeslam to jako farmazony bo bez wysokich ocen młody człowiek nie ma szans na realizacje swoich marzeń. Nieh wszyscy maja szanse jednakowe się dostać do szkół swoich marzeń a rok szkolny pokaze który uczeń podoła nauce czy nie . W innym przypadku niestety przeciętny polski uczeń jest zdany na koło fortuny gdzie sie dostanie tam zostaje bez odwrotu.
Mam bardzo podobne poglądy. Może tylko trochę bardziej radykalne. Po 18 latach pracy w szkole (w tym 3 latach dyrektorowania).
Piszę o tym też na swojej stronie: http://jeestraadosc.bloog.pl/id,349086942,title,TO-ZNACZY-SZKOLA,index.html