Edukacja

Marchewka na belfra, czyli jak rozmawiać z nauczycielem

Początek września to nowe wyzwania nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych. Szkoła i przedszkole, to ring, na którym stają także rodzice. Jednak nie wszyscy są na niego gotowi. Z kim będą musieli zmierzyć się rodzice? Przede wszystkim z nauczycielami i pedagogami. A to nie będzie łatwa potyczka.

Trudne rozmowy z Nieomylnymi
Wszechwiedzący i mający zawsze rację są traktowani z przymrużeniem oka. Nieliczni zdają sobie sprawę, że to dotyczy również nauczycieli. Niestety, życie to nie kabaret, a dzieci nie są w nim aktorami. Dlatego przed rodzicami stoi duże wyzwanie. Muszą nauczyć się rozmawiać z nauczycielami tak, aby nie zaszkodzić własnym dzieciom. Rozmowy z nimi na temat ich pociech będą toczyły się przez kilkanaście lat. Warto poświęcić czas, żeby do takiej konfrontacji się przygotować.

Szkolne Wyrocznie
Zawód nauczyciela jest dość specyficzny i przy tym kształtuje silnie osobowości. Nauczyciele, i to nie koniecznie z wieloletnim stażem, są wszystko wiedzący, a już na pewno więcej niż ich rozmówcy. Dlatego próba zdegradowania zajmowanej przez nich pozycji, spycha każdą rozmowę w przepaść pozorów, a w nauczycielu rozpala iskry agresji.

Nauczyciel ma zawsze rację
Nauczycielowi nie można zwrócić uwagi. I oczywiście nie chodzi tu o dzieci, którym można wytknąć brak wychowania lub wrodzony tupet, ale o rodziców. Nie wolno z nauczycielem publicznie się nie zgadzać i podważać jego zdanie. Nie oznacza to, że rodzic musi milczeć. Zastrzeżenia bezpieczniej postawić na osobności i lepiej w formie pytań niż stwierdzeń. Taka postawa da szansę Wszechwiedzącemu wyjść z twarzą z kłopotliwej dla niego sytuacji, zmienić zdanie lub znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony.

Bez zbędnych pytań
Zebranie, tak jak i lekcja ma swój przebieg i ograniczony czas. Zbędne pytania mogą to zaburzyć i wywołać irytację prowadzącego. Gdy trzeba postawić pytanie, najkorzystniej zadać je w formie prośby o wyjaśnienie niezrozumiałych kwestii. Gdy widać, że nauczyciel czegoś nie wie, to kończymy rozmowę, albo kontynuujemy ją na osobności.

Ważni i szanowani
Nie można zabierać nauczycielowi drogocennego czasu, który i tak jest wg niego mizernie opłacany. Najlepiej kontaktować się z nim tylko w wyznaczonych terminach – wywiadówki, dni otwarte. Indywidualne spotkania nie są mile widziane, bo jest to dla niego dodatkowa praca i kolejne formalności.
Nauczyciel lubi, gdy się z nim zgadzamy i pomagamy mu realizować jego zamierzenia względem klasy. Nie konieczne trzeba od razu zgłaszać się do trójki klasowej. Wystarczy głośno, podczas zebrania wyrazić pozytywną opinię o pomyśle wychowawcy. Lepiej stworzyć wizerunek rodzica przyjaznego szkole, niż takiego, który cięgle się czepia.

Gdy kabaret zmienia się w tragedię…
Niektóre sytuacje wymagają bardziej zdecydowanej postawy. Nie należy wtedy dokonywać ofensywy słownej i formalno-prawnej (to ostateczność!), ale zastosować sprawdzony fortel. Zazwyczaj problemy pojawiają się wtedy, gdy nauczyciel, znający receptę na wszystko i umiejący zdiagnozować każdą chorobę dziecka, nie będzie sobie radził z jakimś wyjątkowo paskudnym uczniowskim przypadkiem. Wówczas przyjmuje on rolę ofiary, w której oprawcami są dzieci. Będzie się żalił, skarżył rodzicom i prosił, by coś na to zaradzili.
Co powinien zrobić rodzic? Przyjąć postawę bezradności, spojrzeć ze współczuciem na nauczyciela i przypomnieć mu, że to on jest specjalistą od wychowywania i nauczania, i posiada niezbędne kwalifikacje zawodowe do rozwiązywania takich problemów. A on, jako rodzic, chciałby pomóc, ale nie wie jak i chętnie skorzysta z jego rad. Przecież, to nie rodzic ma wspierać nauczyciela, który nie radzi sobie z wykonywaniem swoich obowiązków. To raczej rodzic powinien oczekiwać pomocy od niego.

Ścieżka zdrowia z psychologiem
Czasami zdarza się, że dziecko dostanie skierowanie ze szkoły do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Trzeba wtedy zastosować się do zaleceń szkolnego pedagoga. W przeciwnym razie rodzice będą uznani za ignorantów i niewydolnych wychowawczo, a nauczyciele będą usprawiedliwieni z porażek edukacyjnych.
Warto jednak omijać wskazaną placówką i wybrać własną. Dlaczego? Otóż dlatego, że rejonizacja poradni powoduje tworzenie się szczególnie zażyłych relacji zawodowych. I zanim dziecko przekroczy próg gabinetu psychologa, ów specjalista będzie już wiedział o wszystkich jego problemach, a przede wszystkim o kłopotach jakie stwarza nauczycielom. Wystawi diagnozę, która nie koniecznie będzie obiektywna. Zatem pozostaje niezależna poradnia. Koniecznie trzeba wziąć z niej pisemną opinię, którą rodzic omówił wcześniej z psychologiem. Powinny znaleźć się w niej zalecenia dla nauczyciela do pracy z dzieckiem, które przekażemy szkolnemu pedagogowi.
Pamiętajmy, że często to nie w dzieciach jest problem, tylko w dorosłych, a przede wszystkim w obecnym systemie szkolnictwa, z którym rodzic będzie się musiał zmagać przez dwanaście lat edukacji swoich dzieci.

Photo credit: JeremyMP / Foter / CC BY-NC

O autorze

Magdalena Waleszczyńska

nauczycielka języka polskiego i etyki, pedagog specjalny, propagatorka i realizatorka edukacji domowej, współpracuje z miesięcznikiem "Moja Rodzina", prowadzi stronę www.waleszczynska.pl, właścicielka sklepu Aptekanatury24.pl. Prywatnie szczęśliwa żona i mama trójki dzieci.

5 komentarzy

  • Bardzo się dziwię że Pani jako nauczyciel pisze takie słowa. Ale doczytałam że jest Pani propagatorką edukacji domowej więc już rozumiem. Powiem tak,jestem nauczycielem od 15 lat, nie uważam się i nigdy nie będę się uważała za nieomylną. Z Rodzicami rozmawiam chętnie a jeśli przekazuję jakiekolwiek swoje uwagi to jedynie w formie propozycji. Co Rodzic z tym zrobi to jego sprawa. Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, że ich Pociechy w szkole zachowują się zupełnie inaczej niż w domu (psychologia grupy rówieśników). Niestety wielu Rodziców zrzuca na nauczycieli obowiązek wychowania ich dzieci, ustalając jednocześnie warunki na jakich to wychowanie ma się odbywać. No i jak coś nie wychodzi to oczywiście winny jest nauczyciel. Ale najbardziej z Pani artykułu zabolały mnie słowa które pozwolę sobie zacytować:
    „Nie można zabierać nauczycielowi drogocennego czasu, który i tak jest
    wg niego mizernie opłacany. Najlepiej kontaktować się z nim tylko
    w wyznaczonych terminach – wywiadówki, dni otwarte. Indywidualne
    spotkania nie są mile widziane, bo jest to dla niego dodatkowa praca
    i kolejne formalności.”
    Otóż co do mojej płacy: jestem nauczycielem dyplomowanym, z 15 letnim stażem co daje mi 15% dodatku stażowego i z tym wszystkim dostaję na rękę…2500. Mogę załączyć „pasek”. Tak, ma Pani rację – jesteśmy mizernie opłacani.
    A co do czasu mojej pracy i tych nieszczęsnych 18 godzin pracy tygodniowo. W zeszłym roku w maju wróciłam do pracy po rocznym urlopie macierzyńskim. Zostawiłam więc w domu roczne dziecko. I muszę Pani powiedzieć że w maju na palcach mogę policzyć dni w których wychodząc z domu rano o 7 kiedy moje dziecko jeszcze spało udało mi się wrócić do domu przed wieczorem. Bo szkolenia, bo zebrania, bo rady, bo wycieczki itd itp. Tak ma Pani rację: najlepiej kontaktować się z nauczycielem w wyznaczonych terminach bo on też ma swoje życie i Rodzinę. Choć akurat pośród moich koleżanek z pracy nie znajdzie Pani takiej która odmówi spotkania indywidualnego w dogodnym dla Rodzica terminie. Nie wspomnę o odbieraniu telefonów od Rodziców o różnych porach dnia i nocy 7 dni w tygodniu.

    • 1. Czytam twoja wypowiedz i mi sie wydaje ze we wszystkim zgadzasz sie z autorka wpisu, a uwazasz ze masz inne zdanie 🙂

      2. Mam wiec pytanie do ciebie. Jestem matka nastolatka. W domu sobie z nim radze. Nie jest idealem, ale nie jest zlym synem. W szkole sie skarza na niego. Ja jestem w pracy gdy on jest w szkole. Jak ja moge pomoc nauczelom???? Czy ja tez mam do nich dzwonic i zalic sie, ze syn nie chce posprzatac w pokoju, ze sie spoznia do domu???? Ja matka sobei radze z moim synem w domu a nauczyciel powinien poradzic sobie w szkole. Ja moge z nim rozmawiac, ale wiecej nie zrobie.

      3. Piszesz, ze dzieci zachowuja sie inaczej w domu a inaczej w szkole. A dorosli inaczej postepuja? Inaczej zachowujemy sie w pracy inaczej w domu a inaczej z wizyta u cioci na imieninach. Nauczycielka moze byc ostatnia zolza w pracy a w domu super mama i zona. albo odwrotnie.

      • 1. Masz rację, częściowo się zgadzam. Ale chodzi mi o to że nauczyciele są różni – nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Ja pracuję w niewielkiej szkole podstawowej w bardzo trudnej dzielnicy, mamy wiele problemów ale naprawdę jesteśmy zawsze otwarci na współpracę z Rodzicami. Nie podoba mi się ton w jakim Pani Waleszczyńska napisała swój artykuł. Robi z nas nauczycieli wszechwiedzące potwory którym przeciętny Rodzic musi się kłaniać w pas, całować po rękach i we wszystkim przyznawać rację. Tak naprawdę nie jest…
        2. Weź pod uwagę fakt że Ty masz Go tylko jednego a nauczyciel ma ich w klasie 20 i musi ich ogarnąć. A uwierz mi że dzieci w szkole, pod wpływem rówieśników naprawdę zachowują się różnie. Ja wierzę kiedy Rodzic przychodzi do mnie i mówi że w domu nie ma z dzieckiem problemów. A w szkole dramat. Mnie się naprawdę bardzo rzadko zdarza skarżyć Rodzicom czy wychowawcy klasy. Uważam że moim obowiązkiem jako nauczyciela jest znaleźć taki sposób dotarcia do ucznia żeby było OK. Ponieważ pracuję w „podstawówce” nie jest to aż tak trudne, ale ciężkie przypadki też się zdarzają. Uwierz mi że my jako nauczyciele naprawdę niewiele możemy zrobić a nasze zachowanie czasami jest wynikiem zwykłej frustracji…
        3. Dokładnie tak – każdy gra w życiu różne role. Dziecko też czasem potrzebuje odreagować – niestety najczęściej robi to w szkole. No i jak stoisz przed klasą 20 odreagowujących nastolatków – no to czasem nerwy puszczają. Poza tym od zawsze tak było i tak już chyba będzie że szkoła to takie zło konieczne a dziś szczególnie młodzież jest nastawiona negatywnie do zdobywania wiedzy. No i niestety dodać należy skostniały system nauczania który jest nudny i właściwie kształci tylko pod kątem zdawalności egzaminów. No ale tu pretensje można mieć już tylko do Ministerstwa który sam wyznacza pewne ramy w nauczaniu.

    • Ja mam wrażenie, że to nauczyciele przenoszą na rodziców obowiązek nauczania. W dzisiejszej szkole ważne jest żeby przerobić program a nie przekazać wiedzę. Moje dzieci nie wynoszą praktycznie żadnej wiedzy ze szkoły, wszystkiego musimy ich uczyć w domu.

    • Będąc nauczycielem nie zauważyła Pani ma pewno jak bardzo Pani wpis potwierdza całą treść artykułu, żałosne.

Leave a Reply

%d bloggers like this: