Społeczeństwo

Dwie historie

Historia pierwsza.

Siedmiolatek szedł za rękę z ojcem. Czasy były bardzo niespokojne, ulice pełne wszechpotężnych gangów będących na usługach okupacyjnych wojsk i praktycznie bezkarnych. Mężczyzna zasiedział się w pracy, tylko dziś mógł dorobić trochę grosza do skromnych zasobów rodziny, tylko dziś mógł spotkać się z dwoma klientami, którzy przyjechali po odbiór towaru z daleka. Zdążyło się już ściemnić. Przemykali się z synkiem blisko muru, ponieważ ubrani w stonowane kolory na tle ściany nie rzucali się w oczy. Po drodze natknęli się jedynie na kilka osób idących w podobnym pośpiechu, ze wzrokiem utkwionym w płytach chodnika, z umysłem skupionym na zaklinaniu rzeczywistości w rytm słów: oby tylko nie zaczął się nalot, obyśmy nie spotkali oprawców.

Serduszko chłopca tłukło ze strachu tak mocno, że bał się, by nie wyskoczyło z piersi. Z całej siły próbował wyobrażać sobie, że są już w domu, że wchodzi do oświetlonej lampą kuchni, po której mama chodzi niespokojnie, że widzi ulgę na jej twarzy, że ona przytula go z całej siły i nazywa dzielnym a tacie zmywa głowę za spóźnienie. Uśmiechnął się nawet do tej wizji, ale jednocześnie silniej zacisnął rękę na dłoni ojca. ‚Jestem z tatą, nic się nie stanie. Taty boją się wszystkie zbiry na naszym podwórku.’- nie zdążył dokończyć myśli, gdy rozległ się rozdzierający krzyk. Krzyk dziewczynki. Przystanęli, żeby w mroku rozeznać się w sytuacji. Po drugiej stronie ulicy w bramie śmiał się żołnierz, drugi gwałcił bardzo młodą dziewczynę. Spóźnieni przechodnie zamarli na kilka sekund. Malec spojrzał na ojca pytająco w niemym przerażeniu, ojciec ekspresowo oceniał sytuację, dziewczyna krzyczała, żołnierz zanosił się głośnym rechotem dopingując kamrata do szybszego działania.

Czas stanął w miejscu i pulsował napięciem, by bardzo powoli ruszyć i w ciągu chwili biec niczym przyspieszone klatki starego filmu.

Ojciec wepchnął małego w niszę w murze, kazał mu czekać i się nie ruszać. Pobiegł i napadł od tyłu zdumionego żołnierza. Walka toczyła się tak szybko, że maluch nie mógł nadążyć za akcją. Ojciec kopnął gwałciciela z całej siły w żebra. Ten zaklął odrażająco i stoczył się z dziewczyny, która na czworakach zaczęła przesuwać się w kierunku wylotu bramy. Ojciec chwilowo obezwładnił stojącego żołnierza i tłukł leżącego gwałciciela. Dziewczyna znikała w mroku ulicy kuśtykając niezdarnie, ale szybko. Oprawca leżąc wyciągnął pistolet i strzelił w stronę ojca, chłopczyk usłyszał stłumiony jęk, nie bacząc na nakaz pozostania w ukryciu, rzucił się biegiem w kierunku walczących i zaczął pięściami bić tego, który oddał strzał. Mężczyzna zdenerwowany rzucił chłopcem o ścianę. Żołnierze w pośpiechu podążyli w kierunku przeciwnym od tego, w którym pobiegła dziewczyna. Lekko otumanione uderzeniem dziecko podczołgało się do ojca i zaczęło rozdzierająco płakać. W tej chwili było mu obojętne, kto go usłyszy. Ojciec jeszcze żył, ciężko oddychał. Mały złapał go za rękę, położył główkę na jego piersi i rozpaczał nieutulony.

Po jakimś czasie z bramy wymknęła się starsza kobieta, doszła do dwóch leżących postaci. Sprawdziła puls, a raczej jego brak u starszego z nich i na siłę odciągnęła wierzgające dziecko. Zabrała go do swojego mieszkania i tam kołysała. Nie pamiętał kiedy odpłynął w niespokojny sen. Obudził się przed świtem, kobiety nie było, leżał sam w jej mieszkaniu. Wybiegł na podwórko, nie znalazł ojca. Trzęsąc się z emocji pobiegł do domu, co sił w nogach. Tam wpadł prosto w objęcia płaczącej matki. W kuchni siedziała owa starsza kobieta i dwóch obcych mężczyzn.

Dla chłopca właśnie zaczynał się nowy okres w życiu. Czas trudu, biedy i szybkiego dorastania. Czas przyjaźni, walki i tęsknoty. Niekiedy miewał do ojca pretensje i żal, że pobiegł wtedy ratować tę dziewczynę, że tak głupio zginął, że ich zostawił, ale zawsze chodził wyprostowany i choć nigdy nie sformułował tej myśli w taki sposób, wiedział, że w jego żyłach pulsuje ta sama krew, która płynęła w jego przodkach, krew wolnego człowieka.

Historia druga.

Siedmiolatek szedł za rękę z ojcem. Czasy były bardzo niespokojne, ulice pełne wszechpotężnych gangów będących na usługach okupacyjnych wojsk i praktycznie bezkarnych. Mężczyzna zasiedział się w pracy, tylko dziś mógł dorobić trochę grosza do skromnych zasobów rodziny, tylko dziś mógł spotkać się z dwoma klientami, którzy przyjechali po odbiór towaru z daleka. Zdążyło się już ściemnić. Przemykali się z synkiem blisko muru, ponieważ ubrani w stonowane kolory na tle ściany nie rzucali się w oczy. Po drodze natknęli się jedynie na kilka osób idących w podobnym pośpiechu, ze wzrokiem utkwionym w płytach chodnika, z umysłem skupionym na zaklinaniu rzeczywistości w rytm słów: oby tylko nie zaczął się nalot, obyśmy nie spotkali oprawców.

Serduszko chłopca tłukło ze strachu tak mocno, że bał się, by nie wyskoczyło z piersi. Z całej siły próbował wyobrażać sobie, że są już w domu, że wchodzi do oświetlonej lampą kuchni, po której mama chodzi niespokojnie, że widzi ulgę na jej twarzy, że ona przytula go z całej siły i nazywa dzielnym a tacie zmywa głowę za spóźnienie. Uśmiechnął się nawet do tej wizji, ale jednocześnie silniej zacisnął rękę na dłoni ojca. ‚Jestem z tatą, nic się nie stanie. Taty boją się wszystkie zbiry na naszym podwórku.’- nie zdążył dokończyć myśli, gdy rozległ się rozdzierający krzyk. Krzyk dziewczynki. Przystanęli, żeby w mroku rozeznać się w sytuacji. Po drugiej stronie ulicy w bramie śmiał się żołnierz, drugi gwałcił bardzo młodą dziewczynę. Spóźnieni przechodnie zamarli na kilka sekund. Malec spojrzał na ojca pytająco w niemym przerażeniu, ojciec ekspresowo oceniał sytuację, dziewczyna krzyczała, żołnierz zanosił się głośnym rechotem dopingując kamrata do szybszego działania.

Czas stanął w miejscu i pulsował napięciem, by bardzo powoli ruszyć i w ciągu chwili biec niczym przyspieszone klatki starego filmu.

Ojciec położył palec na ustach i w tym geście nakazał dziecku, by było cicho. Nie puszczając jego ręki począł przesuwać się wzdłuż muru, kiedy odeszli od miejsca zdarzenia na kilkadziesiąt metrów przyspieszył, mijając róg zaczęli biec. Po siedmiu minutach wpadli zziajani na swoje podwórko. Przystanęli, żeby złapać oddech. Chłopiec zapytał po cichu: ‚Tatusiu, co z nią będzie?’. ‚Nie wiem synku. Przykro mi. Bardzo mi przykro. Żyjemy w strasznych czasach, nie jesteśmy w stanie pomoc każdemu. Nie mów o tym mamie, bo tylko bardziej się zdenerwuje. Dobrze? Już nigdy ze względu na lichy zarobek nie będziemy ryzykować Twojego bezpieczeństwa, synciu.’ Chłopczyk starał się tego nie pamiętać. Długo się nie udawało, ale w końcu wspomnienia tego wieczora zamazały się nieco. Kochał ojca, ale trochę się przed sobą wstydził. Ojciec z czasem zaczął zarabiać więcej. Żyło im się znośnie, tylko tata czasem trochę popijał. Rodzicom udało się wykształcić go, był kimś, pracował dla wielkich tego świata, był autorytetem w swojej dziedzinie i mógł patrzeć z góry na maluczkich i ich maluczkie, idiotyczne zasady.

Pytanie.

Opowieści te są, oczywiście, dość ekstremalne i całkowicie fikcyjne, ale życie pisze czasem szalone scenariusze. Historia Polski w nie obfituje. Zwracam się wobec tego z pytaniem do Panów i Pań zajmujących się historycznym rewizjonizmem: pomijając w tej chwili liczne zastrzeżenia natury naukowej, dotyczące samej metody waszych badań, czy biorą Państwo pod uwagę skutki proponowanych przez  siebie historycznych posunięć dla psychiki jednostek, a co za tym idzie dla psychiki społeczeństw? W jaki sposób możecie określić dziejowe położenie danej społeczności po dziesięciu, czy tym bardziej stu latach? Skutków przetrąconego kręgosłupa moralnego nikt z nas nie jest w stanie precyzyjnie przewidzieć. Ich wybory nie byłyby waszymi, ponieważ wy jesteście synami tej konkretnej nacji z całym jej bagażem i charakterem. I wreszcie, czy sądzicie, że wykpiwając obecnie honor i wartości, które trzymały ów naród scalony przez wieki, ośmieszając momenty chwały, oskarżając bohaterów nie zmienicie jego tożsamości? Nie złamiecie jakiejś bardzo istotnej części jego samego? Jest wiele powodów, dla których jestem przeciwnikiem promowania rewizjonizmu polskiej historii. Jednak ten, który opisałam wydaje mi się najistotniejszy, bo najbardziej nieobliczalny.

Photo credit: timtom.ch via Foter.com / CC BY-NC-SA

O autorze

Ola Jakubiak

Kompulsywna obserwatorka zajęta nieustanną analizą rzeczywistości, być może nie do końca bezstronna wobec rozmaitych ideologicznych i politycznych nurtów, bowiem nierozerwalnie związana z kulturą chrześcijańską. Fascynatka filozofii, teologii, polityki i publicystyki a nade wszystko miłośniczka i obrończyni życia w każdym wymiarze.
Uwielbia naturalną dietę, baśnie i spacery po plaży.

Leave a Reply

%d bloggers like this: