Zwracam się do was, którzy jeszcze potraficie obronić swoje małżeństwa: walczcie o nie, pozwólcie waszym rodzicom zajmować się ich własnym małżeństwem. Ale swoje chrońcie przed ich dyktatem.
…bo niestety i tu bywa miejsce, gdzie doświadcza się cierpienia.
Rodzice, którzy kurczowo trzymają się pępowiny swoich dzieci, nie pozwalając im w najmniejszym stopniu się jej pozbyć. Oni wiedzą wszystko lepiej, zależy im na prawdziwym dobru swoich dzieci, należy im się wdzięczność, bo przecież wszystko robią dla nich, są specjalistami od wychowywania, więc wiedzą ile powinni mieć dzieci ich dzieci i jak należy prowadzić wnuki.
Nasi domowi, lokalni, swojscy …. terroryści.
Zapomnieli, że Słowo Boże mówi do ich dzieci, że trzeba zostawić ojca i matkę i związać się ze swoją żoną i być z nią jedno. Oni są gotowi poprawić Biblię, bo przecież… No właśnie, bo co? To są ich dzieci? Mają prawo, bo urodzili, wykarmili, dali pieniądze na mieszkanie, dofinansowują?
Niestety spotykam Was w swoim życiu. Wy przychodzicie po pomoc dla swoich dzieci, które są niewdzięczne; nie przychodzicie po pomoc dla siebie. Wam nie można zwrócić uwagi. A wasze dzieci, terroryzowane przez lata, nie mają odwagi powiedzieć wam, że spotkania z wami odchorowują całymi dniami.
A co by się stało, gdybyś uzbrojony mocą z wysoka, wierząc bardziej Słowu Bożemu niż sobie, powiedział: dziękujemy za wszelką pomoc od was uzyskaną, ale niestety musimy się z wami na jakiś czas pożegnać, aż uznacie naszą autonomię. Jesteście zawsze u nas mile widziani, ale pod warunkiem, że wszelkie komentarze na temat naszego życia zostawicie za drzwiami. Jeśli tego nie potraficie, to nas nie odwiedzajcie. Myślisz, że dasz radę to powiedzieć? Czy świat się po tym skończy? Bo wiesz, tata może na ciebie nakrzyczeć, albo się obrazi. Albo twoja mama się rozpłacze, ty niewdzięczniku. Wczoraj napisała do mnie jedna kobieta, która mieszka razem z teściami. Mieszka z synkiem teściowej, który nie ma możliwości stać się mężem, bo jest bardziej synkiem. I ja płaczę razem z nią. Zwracam się do was, którzy jeszcze potraficie obronić swoje małżeństwa: walczcie o nie, pozwólcie waszym rodzicom zajmować się ich własnym małżeństwem. Ale swoje chrońcie przed ich dyktatem.
A wy, którzy macie to szczęście mieć rodziców, którzy są wierni Słowu Bożemu, módlcie się dziś szczególnie o odwagę dla synów i córek.
Modlę się za Was, kochani moi, całym sercem.
Photo credit: robholland via Foter.com / CC BY-NC-SA
Leave a Reply