Wiara

Apologia „starej” Mszy

W rozmowach na tematy religijne bardzo często, prędzej czy później, pojawia się pytanie o Mszę w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego, potocznie zwaną Mszą „trydencką”. Wynika ono najczęściej z braku wiedzy na temat tej klasycznej formy liturgii. Czasem ludzie wprowadzeni są w błąd przez fałszywe informacje.

Kiedy pytają, zazwyczaj zauważam, że o Mszy „trydenckiej” mówią jakby opowiadali o tym, że przed chwilą obrabowali bank. Na pierwszy rzut oka takie przerażenie i mówienie półgłosem wydaje się zabawne, jednak świadczy o poważnym problemie ignorancji, zarówno u laików, jak i duchownych.

Sama Msza święta sprawowana w tej formie zachwyca swoim bogactwem, pięknem estetycznym, muzyką wykonywaną w czasie liturgii, mnogością gestów, dostojeństwem i przejrzystością. Używanie języka łacińskiego jako języka świętego pomaga zrozumieć Mysterium Fidei. Chorał gregoriański, jako śpiew mający swoje źródło w ciszy i kontemplacji, potęguje doświadczenie Tajemnicy i prowadzi do głębszego poznania danego utworu, który jest niczym innym jak modlitwą, wyrażającą tajemnicę dnia. Piękne szaty, drogie paramenty liturgiczne, pokazują, że Bogu oddaje się to, co najlepsze,  przywodząc na myśl przepisy Starego Testamentu dotyczące ubioru kapłanów Pana. Zwrócenie kapłana w stronę Krzyża i Tabernakulum, tak często dziś krytykowane, świadczy o tym, że to nie kapłan jest tu najważniejszy, lecz Chrystus, który przez niego działa. Kapłan prowadzi ludzi do Boga, dlatego wszyscy zwróceni są w tym samym kierunku.

Bogata symbolika, rygory prawa liturgicznego i charakter Mszy „trydenckiej” są często przedmiotami żartów i drwin, nawet ze strony kapłanów. Jeżeli ktoś stwierdza, że Msza „trydencka” to przeżytek, ślad przeszłości, przestarzała forma modlitwy i duchowości, to znaczy, że odrzuca duchowość tysięcy świętych na przełomie niemalże półtora tysiąclecia, wśród nich doktorów Kościoła, mistyków a także zwykłych, przeciętnych katolików, którzy uczęszczając na Mszę Wszechczasów i przyjmując Sakramenty w tej formie osiągnęli świętość.

Przeciwnicy Mszy świętej w Nadzwyczajnej Formie mawiają prześmiewczo, że „ludzie na takiej Mszy siedzieli jak na tureckim kazaniu”. Zazwyczaj odpowiadam: „ A dziś nie siedzą?” Taki pogląd na temat łaciny w liturgii bierze się z błędnego rozumienia charakteru i specyfiki obu form Rytu Rzymskiego. Otóż „stara” Msza nie jest nastawiona na rozumienie. Jest jak najdoskonalszym sposobem uwielbienia Boga, na jaki może zdobyć się człowiek. Teksty, które są modlitwami Mszy i są skierowane do Boga, wypowiadamy w języku łacińskim, a kapłan zanosi je, będąc zwróconym przodem do Boga. Kiedy kapłan zwraca się do wiernych, odwraca się na ten czas. Czytania i Ewangelia są w odpowiednim do tego momencie czytane w języku narodowym, bo jest to Słowo Boże skierowane do nas. Natomiast „nowa” Msza stawia na prostotę i na rozumienie. Teksty są w językach narodowych, aby każdy je rozumiał (swoją drogą ciekawe, kto minutę po psalmie responsoryjnym będzie pamiętał jego treść), kapłan zazwyczaj jest odwrócony przodem do ludzi (tyłem do tabernakulum?). A więc w „nowej” Mszy do owocnego jej przeżycia konieczne jest rozumienie jej tekstów, podczas gdy „stara” Msza zakłada, że tego cudu nie da się objąć rozumowo i można tylko za świętym Tomaszem apostołem powtórzyć: „Pan mój i Bóg mój”.

Rozmawiałem z wieloma starszymi już osobami, pamiętającymi dobrze dawną formę liturgii, i zauważyłem, że mało która narzekała na to, że czegoś nie rozumiała. Ta Msza wymaga pokory, uznania swojej małości. To tak jak dwa tysiące lat temu pod Chrystusowym Krzyżem byli ci, którzy przeżywszy tę Ofiarę najowocniej otrzymali Testament z Krzyża, jak i ci, którzy słów Chrystusa wypowiedzianych w świętym języku (hebrajskim) nie zrozumieli i mówili: „Patrz, woła Eliasza!” (Por. Mk 15, 34-35). Mszę świętą można zrozumieć i właściwie przeżyć tylko z perspektywy św. Jana i Matki Bożej. Tylko miłość i pokora daje możliwość poznania Nieskończonego Boga.

Na koniec można za Benedyktem XVI powtórzyć, że „to, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte (…) i nie może być tym bardziej uznane za szkodliwe”.
Photo credit: tabbaad via Foter.com / CC BY-NC-SA

O autorze

Marcin Madej

Marcin Madej (ur. 6 marca 2001) – uczeń kieleckiego Nazaretu, organista akademickiego kościoła Św. Jana Pawła II; zainteresowania: muzyka klasyczna, historia, język łaciński i… ciasta z cukierni naprzeciwko katedry kieleckiej; początkujący kompozytor utworów sakralnych, głównie na organy lub/i chór.

5 komentarzy

  • „Używanie języka łacińskiego jako języka świętego pomaga zrozumieć Mysterium Fidei.”
    „Otóż „stara” Msza nie jest nastawiona na rozumienie. ”

    Panie Marcinie niechże się Pan zdecyduje 😉

    • Można czepiać się słówek. Jeżeli poprawi to Pańską dolę na tym łez padole, poprawiam: „pomaga zrozumieć, że jest to Mysterium Fidei”. Lepiej? 🙂 Stara Msza nie jest nastawiona na rozumienie. Tu nie chodzi o rozumienie tekstów, a cudu Mszy świętej, którego ogarnąć się nie da. Chyba, że Pan/i spróbuje. Życzę powodzenia 😉 A poza tym, warto mieć odwagę się podpisać pod tym, co się do kogoś pisze…
      Z Bogiem
      Marcin Madej

    • Czymś innym jest rozumienie w sensie mistycznym a czym innym rozumienie języka. Należy zaznaczyć że Sobór Watykański II, nakazał pozostawienie łaciny, podobnie Mszę w Nowym Rycie nie musi być sprawowana twarzą do ludu lecz też Ad Oriente, Łacina też nie jest jedynym dopuszczalnym językiem na Słowacji w pewnych regionach odprawia się w starocerkiewnosłowiańskim , zaś nawróceni Żydzi mogą odprawiać po hebrajsku. Sam Mszą Trydencka [mylna nazwa bo zmiany były kosmetyczne a ryt powstawał przez wieki i wzrastał aż do ostatecznej formy za papież Św. Grzegorza Wielkiego w VI wieku. Jak mówił Ś.P. ks. Jan Kaczkowski można zaproponować wielu księżom wszystko rock na Mszy , przebrania, tańce ale jeśli jest mowa o starym rycie to tak jak byś na ołtarz napluł. Myślę że wynika to z niewiedzy po za tym złą robotę robią też osoby które to głoszą irracjonalne poglądy i zasłaniają się ową formą Rytu jak ks. Natanek a przecież to margines i nikt nie gnębi grekokatolików za to że odprawiają w rycie który jest powszechnie kojarzony z Prawosławiem mimo iż Tamci [Prawosławni] są w schizmie. Kiedyś w Fatimie ksiądz uwarunkował udzielenie rozgrzeszenia mi od zaprzestania chodzenia na ów ryt [młody rocznik 1985 święcenia 2012] ja interesowałem się nim od 2008 roku a pierwszy raz uczestniczyłem w 2012; nie miał takiego prawa, ale pod presją zgodziłem się ale komunii nie przyjąłem gdyż bałem się czy to nie było kłamstwo, jednocześnie ów kapłan nie widział nic zdrożnego w chodzeniu w stroju całkiem świeckim czy organizowania na odprawianych przez Siebie Mszach tańców.

  • luty 2017
    DZISIAJ

    Postanowiłam udostępnić artykuł pana Marcina Madeja, gdyż zdumiewa mnie, że ów młody człowiek tak bardzo zachwycony obrzędami Mszy świętej Trydenckiej podważa decyzje Soboru Watykańskiego II. Pisze on między innymi:” Otóż „stara” Msza nie jest nastawiona na rozumienie. Jest jak najdoskonalszym sposobem uwielbienia Boga, na jaki może zdobyć się człowiek….Natomiast „nowa” Msza stawia na prostotę i na rozumienie. Doceniam piękno liturgii mszy świętej w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego, ale nie wolno nam tylko i wyłącznie kierować się emocjami, zachwycać się jak to określił pięknem estetycznym, muzyką wykonywaną w czasie liturgii, mnogością gestów, dostojeństwem i przejrzystością. Czy ojcowie Soboru Watykańskiego II i wszyscy, którzy przyjęli jego postanowienia – z naszym św. Janem Pawłem II na czele chcieli spłycenia liturgii Mszy Świętej? W końcowej części swego artykułu p. M. Madej powołuje się na słowa papieża Benedykta XVI : „to, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte (…) i nie może być tym bardziej uznane za szkodliwe”. Nie dopisał jednakże, że papież Benedykt XVI uznał za obowiązujące ustalenia Soboru Watykańskiego II i w żadnym swoim słowie nie stwierdził, że obecna liturgia Mszy Świętej jest pozbawiona doświadczenia Tajemnicy i tego cudu nie da rady objąć rozumowo. A swoją drogą św. Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio napisał, że wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Czyżby p. M. Madej tego nie doczytał? Nie zgadzam się, że jako uczestnik posoborowej Mszy świętej odprawionej w języku narodowym nie jestem w stanie uznać, że jest w niej obecny Pan mój i Bóg mój”.

    • Tekst jest apologią i laudacją Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego, a nie negacją Zwyczajnej Formy. Nie kwestionuję Soboru Watykańskiego II, nie jestem też schizmatykiem. Nigdzie w tekście nie stwierdziłem, że „nowa” Msza jest pozbawiona doświadczenia Tajemnicy, bo każdy człowiek indywidualnie przeżywa swoją duchowość a zatem także i Mszę świętą. A co do tego, że Tajemnicy Mszy świętej nie można objąć rozumowo (transsubstancjacja) to wątpliwości chyba nie ma. Wybrała Pani fragmenty mojego tekstu i bez znajomości kontekstu je kontestuje. Tak się nie robi 😉 Z Bogiem!
      Marcin Madej

Leave a Reply

%d bloggers like this: