Za górami, za lasami, w śniegowej krainie, był-żył bałwan. W tak odległych miejscach zwykły mieszkać księżniczki, mężni rycerze, królowie, ale… śniegowy ludzik?! Żaden z baśniopisarzy nie uznał bałwana za postać godną uwagi. Trzy śniegowe kule, marchewkowy nos i garnek na głowie… oto nasz bohater. Właściwie trudno się dziwić, że księżniczki w złocistych sukniach mają przewagę nad bałwanami. One to zachwycające kobiety, w bogatych strojach. Emanują pięknem – i oczywiście działają w sojuszu z wróżkami. Do tej pory nie napisano jednak o bałwanie, który z pomocą czarodziejki przemienia się w przystojnego mężczyznę. Dlaczego? Wszak taka metamorfoza bardzo urozmaiciłaby fabułę baśniowej opowieści. Cóż, bałwan nie może być postacią atrakcyjną.
Problem w tym, że sam „śnieżny pan” zaprzecza temu stereotypowi. Bałwan szydzi sobie z uczonych, nie zważa na pisarzy i wciąż wierzy, że ktoś dostrzeże jego ogromny potencjał.
No cóż… promyczek nadziei zawsze można mieć.
Tylko chyba nie w przypadku bałwana? Taki promyk zagroziłby przecież jego egzystencji. Ale bałwan niczego się nie boi, wszystko wie, szczyci się swoją wielkością. Do czasu…
– Jestem najlepszy – powiedział bałwan, a iskierka spadła mu na głowę. Ta iskierka była prawdą.
– Jestem odważny – dodał. Spadła kolejna iskierka, która była sumieniem.
– Nikt nie może się ze mną równać – i zobaczył dziecko o czarnych oczach, a w nich iskierki, będące ludzką pogardą.
I tak biedny bałwan raz po raz bombardowany był przez iskierki. Te malutkie gwiazdeczki niszczyły wielką postać bałwana, ale on nie przestawał wierzyć w swoją doskonałość. Zimowy ludek powoli zamieniał się w kałużę. Właściwie „lał wodę”, powtarzając tę samą nudną treść: Jestem piękny, jestem dobry, jestem mężny… Oooooooo… iskierka!!! Jestem… kałużą! Czyli nie istnieję… Czyli nie jestem?
Tutaj morał: heroiczne iskierki ocaliły wartości, które egocentryczny bałwan chciał zamknąć w swoich zimowych kulach, będących pustką i bezwartościową materią.
I wszyscy żyli długo i… bez bałwana!
Koniec
Co z iskierkami? Spełniły swoje zadanie: wypaliły to, co złe. Były prawdą i dobrem, więc zimowy ludzik nie wytrzymał ich spojrzenia.
Czasem wystarczy promieniować duchowym pięknem, by zwrócić na siebie uwagę. W gruncie rzeczy wcale nie trzeba być ogromnym bałwanem, by dać o sobie znać. Ale właściwie po co ten komentarz? Przecież to oczywiste, a nikt z nas nie jest bałwanem.
Koniec po raz drugi
Po zimowym ludku zostało tylko bezużyteczny kawałek węgla – mały węgielek (na moje oko to było jego prawe oko). Bezużyteczny? Nie-Zu-Peł-Nie…! A gdyby tak uczynić z niego kamień węgielny, podstawę do budowania czegoś lepszego? Iskierki z tego znaleziska na pewno będą miały pożytek… Przecież zawsze można uczyć się na błędach innych… Gdy któryś z tych heroicznych ogników upadnie na węgielek, rozpali się ogień… mrok zostanie rozświetlony blaskiem istotnych wartości. A bałwan – stanie się feniksowym fokstrocistą!
O, teraz to już naprawdę koniec.
Leave a Reply