Boże Narodzenie coraz częściej kojarzy się ludziom z „klimatem” ckliwości, słodkim jak lukier na pierniczkach, prezentami pod choinką i świecącymi od lampek domami od dachu aż po najmniejsze drzewko w ogródku, melodyjkami typu „Jingle bells” lub „Last Christmas”, komedyjkami, na których ludzie „obchodzą” święta w mikołajowych czapeczkach i podczas których życzenia się spełniają…
Komercja spłyca Boże Narodzenie do nastrojowości i świętowania magii świąt. Poganiejemy małymi kroczkami, nie zauważając tego nawet. A przecież Boże Narodzenie to czas, gdy czcimy radośnie ucieleśnienie Obietnicy Boga Ojca zapowiedzianej przez proroków. Niebo schodzi do ludzi i nie zasiada na tronie przeznaczonym dla Króla, ale ukrywa się, wzrasta i uświęca ludzką rodzinę. Bóg w osobie Dzieciątka Jezus upiększa, uwzniośla własną Rodzinę, którą odtąd nazywamy świętą.
Jeśli na święta Bożego Narodzenia ufundujemy sobie egzotyczny wyjazd, pobyt w spa lub w innym miejscu atrakcji, to nie będą prawdziwe święta.
Jeśli odetniemy się od części rodziny, trzymając w sercu urazy chowane od lat, to także nie będą to święta prawdziwe, a jedynie ich powierzchowne przeżycie.
Boże Narodzenie to święta rodzinne, bo tak sobie tego życzy sam Bóg. On swoje urodziny w ludzkim ciele i w ludzkim świecie przeżył rodzinnie. Skromnie, ale w pierwotnej wspólnocie, jaka dla każdego człowieka powinna być schronieniem i azylem. Co więcej, święta Bożego Narodzenia powinniśmy spędzać wielopokoleniowo. Wraz z dziadkami, pradziadkami, samotnymi osobami z rodziny, które same nie ułożyły sobie życia. Wraz z dorosłymi siostrami, braćmi i ich dziećmi.
Czekamy na cud Narodzin Zbawiciela. Gromadzimy się rodzinnie przy odświętnie nakrytym stole i zapalamy świecę wigilijną. Sianko pod białym obrusem przypomina warunki, w jakich Chrystus przyszedł na ziemię. Następuje najważniejszy moment tego rodzinnego spotkania. Głowa rodziny bierze do rąk Pismo święte i czyta fragment o narodzeniu Jezusa. Przenosimy się wtedy do Betlejem, do tamtych czasów i adorujemy wspólnie ten moment, który zmienił losy świata. To nasze rodzinne czuwanie przy żłobku wraz z Maryją i Józefem. To błogosławiony czas, w którym spływają na nas Boże łaski. Odmawiamy modlitwy, wielbiąc Nowonarodzonego Boga, prosimy o życie wieczne dla zmarłych, którzy kiedyś z nami przy tym stole się gromadzili, dziękujemy za Bożą opiekę i obecność w naszym życiu.
Dzielimy się poświęconym opłatkiem i składamy sobie życzenia. Jest to bardzo istotna tradycja praktykowana przy stole wigilijnym. Dzielenie się opłatkiem to symbol JEDNOŚCI i ZGODY. To niejednokrotnie przełamywanie barier narosłych przez lata i kruszenie murów. Łamiąc się opłatkiem z drugą osobą przepraszamy za zło tej osobie wyrządzone, a także dziękujemy za dobro, jakie od niej otrzymaliśmy. Dzielenie się opłatkiem to także starochrześcijański symbol łamania chlebem, czyli DOBREM. Życzymy drugiemu, alby mu w życiu nie zabrakło „chleba powszedniego”. Gdy pogodziliśmy się ze wszystkimi i wyraziliśmy wolę pojednania, możemy już zasiąść w zgodzie i miłości do uroczystej kolacji wigilijnej przy wspólnym stole. Dodatkowe nakrycie dla nieoczekiwanego gościa jest wyrazem naszej otwartości na każdego człowieka, którego przygarniemy w tym dniu pod nasz dach, by mógł z nami spożyć wieczerzę.
Mój tata zwykł co roku powtarzać podczas życzeń wigilijnych: „obyśmy spotkali się za rok w komplecie. Aby nas było tylko więcej, a nie mniej”. Rodzina w komplecie to największy skarb i dar, jaki możemy ofiarować Dzieciątku Jezus. On przychodząc do naszych rodzin jak niegdyś do swojej, skleja, scala i naprawia wszystko, co trudne i niedoskonałe. Zostawia swój Pokój, każdemu, kto tego pragnie i poszukuje. Mając pokój w sercu będziemy chcieli nieść go innym, a wtedy Boże Narodzenie stanie się udziałem naszego domu.
Rodzinnych świąt Narodzenia Pana kochani!
Photo by Paige Cody on Unsplash
Leave a Reply