Społeczeństwo

Całuję i ściskam

 

Nad Paryżem wstaje nowy dzień. W jednej z sal Luwru budzi się pozbawiona rąk bogini miłości. Cały świat zna ją jako Wenus z Milo, ona jednak woli być nazywana Afrodytą – w końcu odnaleziono ją na greckiej wyspie Milos. Poza tym imię „Wenus“ od zawsze uważała za zbyt „męskie“, końcówka –us mówi tu sama za siebie.

Każdego ranka marmurowa bogini wspomina swoją drogę z Milos do Paryża. Nietrudno wyobrazić sobie jej radość, gdy po latach odosobnienia została odnaleziona. Miała ochotę wyciągnąć ręce i uściskać swojego „wybawiciela“ – jak nazwała w myślach greckiego wieśniaka Jorgosa, który zupełnie przypadkiem natrafił na nią w okolicach teatru na terenie akropolu w Adamas. Następnie kupił ją francuski żeglarz Jules Dumont d’Urville. Bogini miłości była zachwycona – ludzie byli nią znowu zainteresowani, a ponadto czekała ją podróż w nieznane. Była pewna, że nigdy już nie zazna samotności. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Statek roztrzaskał się o skały. Wenus doskonale pamięta huk i panikę załogi. Najbardziej jednak zapadł jej w pamięć moment, gdy odkryła, że w wyniku katastrofy straciła ręce. Załamała się, nie chciała, by ktokolwiek ją oglądał, tymczasem została podarowana Ludwikowi XVIII, zaś w 1821 roku znalazła się w Luwrze.

Długo rozpamiętywała utratę rąk. Choć minęło już ponad 195 lat, odkąd trafiła do Luwru, wciąż wspomina to fatalne wydarzenie.

– Dlaczego Julia może objąć swojego Romea, a ja nie mam rąk, które mogłabym do kogoś wyciągnąć? – żali się często – Przecież jestem boginią! Powinnam mieć więcej rąk niż hinduska bogini Kali, więcej niż jakikolwiek śmiertelnik!

Minęła już godzina dziewiąta. Po Luwrze zaczynają spacerować zwiedzający. Przyglądając się im, marmurowa Wenus odrywa się od rozmyślań na temat swojej ułomności. Zabawne, że przez prawie 200 lat zmieniała się moda, powstawały nowe wynalazki, ale ludzie pozostają wciąż tacy sami. Nadal potrafią w jednej chwili kochać, a w drugiej nienawidzić – i odwrotnie. Przez te wszystkie lata największym zdziwieniem dla bogini miłości było jednak odkrycie, że można czuć się samotnym w tłumie ludzi. W chwilach odosobnienia na wyspie Milos nigdy nie przychodziło jej to do głowy. A teraz? Stoi w pomieszczeniu pełnym ludzi, lecz czuje się tak, jakby stała tutaj zupełnie sama. Wie, że nie jest jedynym takim przypadkiem. Codziennie widzi ludzi, którzy zdają się czuć dokładnie to, co ona. Niektórzy z nich sprawiają wrażenie, jakby odgradzali się murem od innych. Wenus często zastanawia się, z czego wynika takie zachowanie. Po latach obserwacji może już udzielić odpowiedzi: wszystkiemu winien jest lęk – lęk przed obłudą, ale również lęk przed miłością. Pierwszy był dla niej od początku całkowicie zrozumiały. Jak często wystarczy jedynie na chwilę oddalić się od tzw. „przyjaciół“, by pojawiła się fala krytyki pod naszym adresem? Wenus widziała wiele takich sytuacji. Obawa przed miłością wydawała jej się jednak czymś nie do pojęcia. Minęło wiele lat, zanim bogini uznała, że jest ona w pewien sposób powiązana z lękiem przed obłudą – ludzie odgradzają się od miłości, ponieważ boją się zdrady i utraty niezależności. Smuci ją ten fakt, w końcu jest boginią miłości. Nie rozumie, jak można odcinać się od drugiego człowieka, mając go na wyciągnięcie ręki. Samotna i smutna patrzy na zwiedzających i tylko w myślach powtarza: Ja straciłam ręce, ale Wy straciliście rozum!

Photo: dalbera via Foter.com / CC BY

O autorze

Julia Zygała

interesuje się historią i literaturą XIX wieku; lubi język niemiecki, a w wolnym czasie czytanie książek; angażuje się w wolontariat ŚDM.

Leave a Reply

%d bloggers like this: