Tu należy uświadomić wielu młodym parom, a potem młodym małżonkom, że w przysiędze nie ma słowa o jednym czy dwojgu dzieci. Nie ma nić o „ograniczaniu się”. Tylko o przyjęciu „KAŻDEGO” dziecka. Może się zdarzyć, że będzie tylko jedno lub wcale.
Ostatnio byłam na uroczystym spotkaniu rodzinnym. Dawno nie widziałam wielu osób. Miło było się przywitać, dowiedzieć, co słychać u kuzynek i kuzynów.
Niestety, ze względu na panującą u nas grypę, nie pojechaliśmy wszyscy. Niektórzy bardzo żałowali, bo mieli nadzieję zobaczyć naszą gromadkę. Pokazywałam zdjęcia, ale to nie to samo. Był ze mną jeden syn, który jako najzdrowszy przedstawiciel rodziny pojechał ze mną.
Rozmowom nie było końca. Dziwiła mnie reakcja niektórych osób. „Ile? Piątka dzieci?! Nie wyglądasz na tyle!” – słyszałam z wielu stron.
Niektórzy kiwali z podziwem, a inni z nutką zazdrości w głosie.
„Fajną masz rodzinę. Teraz to pewnie jest przy nich dużo pracy, ale za kilka lat zobaczysz, jak będzie wesoło przy świątecznym stole”.
I dowiedziałam się, że po latach ludzie dochodzą do wniosku, że za mało mieli dzieci. Bo co to jest jedno czy dwoje. „Teraz to wiem, że trzeba było mieć co najmniej czworo, ale już jest za późno” – usłyszałam.
Na moje pytanie, co robić, żeby młodzi ludzie, którzy chcieli mieć dzieci i nie żałowali kiedyś decyzji o ograniczonej ilości dzieci? Usłyszałam. Namawiać. Może dawać za przykład rodzinę z piątką dzieci. Bo to i matka zadbana i dzieci uśmiechnięte i wygadane. Mąż zadowolony…
Niestety wciąż w mediach króluje sprowadzenie wielodzietności do patologii. I większość ludzi tak właśnie myśli. Gdy rzeczywistość zderzy się z ich wyobrażeniami. Nie bardzo mogą zrozumieć, że więcej dzieci to nie równa się patologia.
Że więcej dzieci to więcej uśmiechów, większa możliwość obserwowania różnorodności charakterów, talentów, temperamentów…
Oczywiście jest też więcej pracy, bo codziennie w koszu na brudną bieliznę ląduje większa liczba ubrań. Że jak chorujemy to razy pięć, a czasem nawet razy siedem.
Zastanawiam się, co trzeba zrobić, aby młode pokolenie Polaków chciało mieć dzieci. I przychodzi mi tylko jedna odpowiedź.
W przysiędze małżeńskiej są słowa:
” – Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować dzieci, którymi Bóg Was obdarzy?
I młodzi odpowiadają:
– CHCEMY!”
Tu należy uświadomić wielu młodym parom, a potem młodym małżonkom, że w przysiędze nie ma słowa o jednym czy dwojgu dzieci. Nie ma nić o „ograniczaniu się”. Tylko o przyjęciu „KAŻDEGO” dziecka. Może się zdarzyć, że będzie tylko jedno lub wcale.
Nic też nie ma o antykoncepcji. A to najczęstsza przyczyna ograniczonej liczby dzieci w rodzinach.
Klimat w rodzinach nie jest najlepszy, bo co poniektórzy potrafią powiedzieć: „tyle dzieci, to nie potraficie się zabezpieczać?!”
A dziecko jest najcenniejszym darem do Stwórcy. Darem, który zmienia życie wokół siebie.
Kiedyś doceniano ten dar. Teraz jest on często przeszkodą w „robieniu kariery” przez kobiety.
Photo credit: ~suchitra~ via Foter.com / CC BY
Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować… To nie jest przysięga małżeńska.
Przysięga brzmi Ja X biorę Ciebie Y za żonę/męża….
Zresztą już sama forma odpowiedzi: „chcemy” sugeruje to o co pyta ksiądz. Jakie są wasze postanowienia…