Podróże i zwiedzanie

Cudze chwalicie…

Wakacje to czas, gdy przemieszczając się po Polsce, możemy podziwiać jej piękno. Zieleń łąk, soczystość świerkowych lasów porastających góry, bociany brodzące po łąkach (pod Pacanowem bocianów naliczyliśmy około dwudziestu), małe i urokliwe miasteczka, ruiny zamków, piękne kościoły.

Mogłabym wyliczać jeszcze długo. Prawdziwe jest zacytowane przeze mnie w tytule powiedzenie. Rzeczywiście nie znamy uroków naszej Ojczyzny. Jedni zachwycają się Egiptem, inni Hiszpanią, a my w te wakacje zachwycaliśmy się Starym Sączem. Małe miasteczko, zadbane domy, piękny klasztor, spokój i cisza w promieniach popołudniowego słońca. Trochę turystów. Mogłabym tam zamieszkać. Może w jesieni życia?

Kraków! To miasto można zwiedzać i zwiedzać. Wszędzie historia. Tłumy turystów. Dla nas po ciszy Podkarpacia zdecydowanie za głośno. Wszędzie kolejki do muzeów czy przy wejściu do kościołów: Mariackiego i katedry wawelskiej. Czekamy na wejście do bazyliki mariackiej. Turyści polscy, zagraniczni. Po Mszy Świętej ciężkie, okute drzwi otwierają się i wchodzimy. Siadamy przed najcudowniejszym ołtarzem, jedynym takim w Europie — dziełem Wita Stwosza. Ciągle ktoś przechodzi, siadają na chwilę, patrzą i już odchodzą. Robią zdjęcia, nagrywają, rozmawiają. A ołtarz jest jeszcze zamknięty. Znudzili się kilkuminutowym czekaniem? Czy już zaliczyli i mogą pójść do innego kościoła? My siedzimy, omawiamy każdą część nastawy ołtarzowej. Wreszcie przy przepięknej muzyce organowej, siostra zakonna ogromnym „pogrzebaczem” otwiera z lekkością centralne okno ołtarza. Szmer zachwytu! Możemy w całej okazałości oglądać scenę zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. Gdybyśmy wcześniej wyszli, nie odczulibyśmy piękna tego dzieła wyrzeźbionego w drzewie lipowym! Chłopcy byli zachwyceni. Ja też.

Tak samo było na Wawelu. Przechodziliśmy przez kolejne komnaty królewskie i zachwycaliśmy się arrasami, stołem z XV wieku, obrazami, sufitami rzeźbionymi w drewnie… I z każdej komnaty wychodziliśmy ostatni. Inni zwiedzający jakoś tak szybko „zaliczyli Wawel”. My delektowaliśmy się, oddychaliśmy epoką Jagiellonów.

A przecież w każdej z komnat było po kilka pięknych obrazów, mebli czy naczyń z epoki. Nie mówiąc już o arrasach i ich głębi biblijnej. Oglądający razem z nami wchodzili, rozglądali się dookoła i już pędzili, aby pobieżnie zobaczyć kolejny obraz, kolejny fotel czy kolejną salę. Jakby gdzieś ich gnało. A to tu i teraz było bardzo ciekawe. Z każdej sali tchnęła ku nam historia, kultura i tradycja pokoleń Polaków. A oni zachowywali się jakby dawka wrażeń i doznań musiała być stale coraz większa, jakby za progiem następnej komnaty były skarby nieprzebrane.

Tak samo jest z kościołami. Toruń jest pięknym miastem z wiekowymi i pięknymi kościołami. Można kontemplować niemal każdy obraz, każdy ołtarz. I to nie jest tylko zwyczajne muzeum. Tu jest obecny ON. Niektórzy zdaje się o tym zapomnieli.

Szkoda, że nie doceniamy piękna naszej Ojczyzny. Pokazujmy ją naszym dzieciom. Naprawdę warto!

O autorze

Joanna Jakubowska

Z wykształcenia dziennikarz, z miłości żona i mama piątki dzieci: Karol — 10 lat, Mikołaj — prawie 8; Dominik 6, Klara 4,5; Kornelia 2 lata.
Zajmuję się domem i dziećmi — wychowuję je razem z mężem Bronisławem. Lubię czytać książki, fotografować. Od niedawna odkryłam uroki ogrodu — sadzę i sieję kwiaty, aby wokół było kolorowo.

Prowadzę blog:
http://podrodzinnymdachem.blogspot.com

Leave a Reply

%d bloggers like this: