Panie Boże, który pozwoliłeś mi dożyć nowego dnia, umacniaj mnie swoją łaską, uchroń mnie dzisiaj od popadnięcia w jakikolwiek grzech. Niech moje myśli, słowa i czyny będą zgodne z Twoją wolą. Amen.
Znam ludzi którzy nawet gdy śpią to mają włączone radio. Ciekawe co mogą przyswajać przez sen. Inni, w samochodzie, też bez przerwy słuchają muzyki, i to jak głośno! Może żeby współpasażerowie nie zawracali im głowy gadaniem podczas jazdy. Są domy, w których telewizor bez przerwy jest włączony i cały czas jego głos przebija się przez domowe dźwięki naturalne. A co powiedzieć o tych już chyba milionach osób krążących wśród nas ze słuchawkami na uszach? Sama – zdarzało się – że słuchałam z komórki radia gdy musiałam wyjść z domu, a było coś ważnego co mnie akurat interesowało lub dotyczyło. Ale posłuchałam tego tylko, i już. Lubię muzykę, ale mogę słuchać z uwagą tylko wtedy, gdy nic absorbującego nie robię. Bo to dwa grzyby w barszcz.
Lecz cisza też ma swoje ciemne strony. Bo w niej nie tylko słychać wszystko, co się dzieje dokoła, ale także słychać to, co jest – w nas. Te wszystkie nasze niepokoje, zwątpienia, nadzieje. Przypuszczenia, ale też lęki. i wewnętrzne różne refleksje. Wśród nich chyba najgłośniejsze są te o własnym życiu. O życiu, które jest za nami, ale i tym, które jeszcze przed nami. I to raczej nawet ta druga opcja przeważa. Bo wspomnienia z przeszłości kojarzą się właśnie raczej z różnymi zewnętrznymi odczuciami, nawet zapachem, ale też z muzyką, z jakimś obrazem typu „deja vue”, czasem z osobami. A przyszłość?
Mnie porusza zawsze bardzo fakt, jak szybko wszystko się dzieje, jak piorunująco prędko czas mija. Oto planujemy coś, i nagle – już jesteśmy po tym fakcie. Gdy czeka nas coś niemiłego i koniecznego, zwykle pocieszamy się – jutro będzie już po wszystkim. Jutro? No, nawet zaraz. Albo wydarzenia przeszłe – pędzą wstecz z zadziwiającą szybkością, coś było wczoraj, tydzień temu, już mija rok i ani się obejrzymy, a minęło kilka lat.
Młodzi nie mają tej umiejętności by wyobrażać sobie jak może wyglądać ich życie po kilku – kilkunastu latach. Gdy mieliśmy wydziałowe spotkanie po 40 latach, to niemal wszyscy moi rówieśnicy są dziś jak to się mawia „ustawieni”. Studia dały im dobry start w dorosłe życie i zostali: dyrektorami, szefami różnych poważnych instytucji, przedsiębiorcami. A taki niejeden dzisiejszy młody człowiek – a wiem coś o tym – w ogóle nie chce się uczyć. Nie ma tej wyobraźni, co z nim będzie już niebawem. Znajduje sobie jakąś dorywczą pracę, np. „na telefonie”, i wcale nie myśli, co będzie kiedyś. Zgroza! Ale też zgroza z tymi absolwentami różnych licznych studiów marketingowych, o kierowaniu i zarządzaniu. Kim oni będą kierować? Czym zarządzać? Kto będzie produkował?
Wracając do ludzkiej jednostki, która sobie tak żyje i rozmyśla, co z nią się stanie za jakiś czas, to ten czas już się zbliża, i naraz – już się to staje co miało się stać. Gdy budzę się w nocy ze zdrętwiałym kawałkiem ręki lub nogi, których nagle nie czuję przy dotyku, to sobie czasem myślę że to już jakby kawałek mnie umarł. A za chwilę i ja. Bo przyjdzie moment gdy cała taka będę. To może być za kilka lat, za kilka dni, za moment, jutro lub tu i teraz, już! Rozglądam się po tym moim bałaganie domowym, i przypominam sobie, jak to nasz podwórkowy śmietnik zapełnił się po śmierci którejś z sąsiadek. Jak to też pewnego dnia wyszłam z domu, a w bramie obcy ludzie i karetka przed domem, a dozorczyni mówi – to samotna lokatorka z parteru, z lewej klatki, przez tydzień leżała martwa.
I rozglądam się wtedy dokoła siebie, co ja tu jeszcze mogę zrobić? Żeby choć ten najmniejszy ślad po mnie pozostał. I wtedy zapominam że chciałam już się wypisać z Poradni Parafialnej w której wisi moje ogłoszenie o możliwości konsultacji. Wtedy też siadam i piszę kolejny felieton, jeszcze jeden. Na piątek nieco poważniejszy. Choć moje życie domowe jest przewrócone obecnie do góry nogami przez niesprzyjające okoliczności, to codziennie rano modlę się słowami: „Panie Boże, który pozwoliłeś mi dożyć nowego dnia, umacniaj mnie swoją łaską, uchroń mnie dzisiaj od popadnięcia w jakikolwiek grzech. Niech moje myśli, słowa i czyny będą zgodne z Twoją wolą. Amen.
Mówiła Jeszcze żywa – chwała Panu! – Elżbieta Nowak.
Foto: NASA’s Marshall Space Flight Center / Foter / CC BY-NC
Pani Elżbieto, dziękuję za te słowa. Memento mori, mówiono dawniej. Teraz mówią – kup to czy tamto a będzięsz piękniejsza i młodsza. My wszyscy niezależnie od wieku powinniśmy dziękować za dożycie kolejnego dnia, bo przecież też nie wiemy jak długo jeszcze… wielu młodych umiera przedwcześnie.