Wczoraj przeżywaliśmy Święto Miłosierdzia Bożego.
Ważne, bo skromniutkiej siostrze Faustynie Jezus objawił wielkie rzeczy dla świata.
Pozostawił jej niebywałe przesłanie dla nas.
Wszak któż nie chciał by mieć udziału w tych obietnicach? Kto nie pragnie by darowano mu nie tylko winy ale także i kary za grzechy?!
Wczoraj katolicka cześć internetu rozgrzewała się cytatami z dzienniczka pokornej zakonnicy, zachwycała się pięknymi memami, które przekazywała z rak do rąk. Wszyscy chwalili się a to wizytą w Łagiewnikach, a to udziałem w innych uroczystościach związanych z nieskończonym Miłosierdziem. To wszystko oczywiście jest dobre i potrzebne także.
Ale… ile z tych osób z serca przebaczyło mężowi, żonie, dzieciom, teściom, czy choćby sąsiadom niegodziwość, zdradę, oszustwo, czy jakieś świństwo?
Ile z tych osób chodzi do spowiedzi i tłumaczy Bogu tylko swój punkt widzenia wywijając się z poczucia winy?
Ilu katolików wyciągnęło rękę na zgodę do człowieka, który okazał skruchę i tysiąckrotnie przepraszał?
„Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.
Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać.
Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi. Albowiem usta Pańskie [to] wyrzekły.” – wola Izajasz.
Ale jeśli zatniecie się w oporze, miecz was wytępi… To zdanie jest kluczem, warunkiem uruchamiającym machinę przebaczenia nam naszych win i kar.
Najpierw my musimy trwałe przebaczyć innym, a potem błagać Boga o przebaczenie nam.
W przeciwnym razie próżne i bezowocne są nasze starania.
O swoje czyste i hojne serca módlmy się najpierw, by i one stały się miłosierne.
Obraz David Eucaristía z Pixabay
Leave a Reply