Symbolem jedności są obrączki, które przypominają przeszłość, otwierają przyszłość, wciąż na nowo zespalają niewidzialnym sposobem.
Często modlimy się o jedność i miłość dla małżeństw. Czym te pojęcia się różnią?
Jedność małżeńska jest kojarzona z monogamią oraz nierozerwalnością związku, ale czy to wszystko?
Karol Wojtyła nazywał małżeństwo komunią osób – takim szczególnym rodzajem jedności, w której mąż i żona zawsze istnieją i działają we wzajemnym odniesieniu do siebie. Cokolwiek robią, planują czy mają, jest to wspólnym działaniem, planowaniem, posiadaniem. Nawet fizycznie oddzieleni nie są „pojedynczy”. Jedność jest darem i zadaniem; tajemnicą i konkretnym codziennym życiem.
Od strony ludzkiej trzeba tę jedność świadomie budować w sferze duchowej, psychicznej, fizycznej, we wspólnym działaniu. Symbolem jedności są obrączki, które przypominają przeszłość, otwierają przyszłość, wciąż na nowo zespalają niewidzialnym sposobem. Źródłem jest Ten, w obliczu którego kobieta i mężczyzna udzielają sobie sakramentu małżeństwa.
Do budowania jedności jest potrzebne docenianie prawdziwego piękna, czyli prawdy o drugim człowieku i o sobie. To, co łączy małżonków, nie może być „chwiejną kładką wśród nenufarów i trzcin”.Konieczny jest wysiłek woli, aby nie poddawać się jedynie uczuciom, wrażeniom i urokom zmysłów, bo chociaż też są darem, mogą zamykać we wnętrzu własnego „ja”.
Synteza tego, co tak różne – męskości i kobiecości, różnych temperamentów i historii – to niezwykłe ubogacenie i rozszerzenie serc obojga. To bycie we wzajemnym odniesieniu do siebie wyraża się przez modlitwę wspólną i za siebie nawzajem, przez troskę o drugiego w każdym wymiarze życia.
Pewien mąż nosił taki rodzaj garniturów i krawatów, które podobały się jego żonie, a inny pamiętał, by czesać włosy, wiedząc, że zależy na tym jego małżonce. Niektóre kobiety z kolei noszą wyższe obcasy, żeby dopasować się do swoich wysokich mężów, nie gotują „zdrowych” potraw tylko dlatego, że mąż tego nie lubi.I tak od drobnych rzeczy do poważniejszych małżonkowie są w relacji do siebie. Nawet kiedy myślą o sobie samych, to w odniesieniu do drugiego. Druga osoba staje się jakby „drugim ja”. Świat się rozszerza i ubogaca: zainteresowania, praca drugiego są ciekawe, bo jest to jej lub jego świat. Znałam panią, która z uwagą słuchała opowieści męża o problemach z traktorem, choć ten rodzaj pojazdów nie był jej pasją.
Miłość, która buduje jedność, to czas dla siebie nawzajem, niekiedy z trudem wygospodarowany, i nastawienie, by drugiemu było dobrze, by był szczęśliwy. Sprawdzianem bycia w jedności z drugą osobą jest moja świadomość tego, co ją raduje, co smuci, czego ona pragnie, czego się boi, o czym marzy, o co prosi Pana Boga.
Taka jedność to prawdziwy dom żony i męża.Codzienna wspólna droga do nieba.
Artykuł ukazał się w magazynie Tak Rodzinie.
Leave a Reply