Wiara

Dlaczego ludzie nie wierzą w Anioły?

Aniołowi Stróżowi Alicji

Po prostu nie mają czasu! Nie są wcale źli lub bezbożni. Wiara nie jest im potrzebna, bowiem zajęci są innymi rzeczami. Biegają ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód, z północy na południe i z południa na północ. Tak zagonieni, tak zmęczeni i bez siły, że nie ma już miejsca dla Mszy świętej, modlitwy, refleksji nad sensem swojego istnienia. Cały tydzień, od poniedziałku do soboty „uharowani”, a więc wieczorem w sobotą pójdą się zabawić: bawią się do czwartej nad ranem, a w niedzielę śpią do czwartej po południu, i znowu zaczyna się nowy tydzień. Nowy tydzień starego życia. I nie ma miejsca dla wiary, a tym bardziej dla niewidzialnych aniołów.

Człowiekowi jednak wiara konieczna jest do istnienia. Jestem człowiekiem, gdy wierzę. Potrzebujemy wiary w siebie, wiary w drugiego człowieka i wreszcie wiary w Najwyższego. Bez tej wiary stajemy się istotami, które tylko z nazwy są ludźmi. I to prawdziwy problem naszej epoki. Są nawet tacy, którzy w nic nie wierzą. Pełni rozpaczliwej pustki rosną na pustyni swoich lęków. Dlaczego człowiek boi się wiary? Albowiem wiara to powierzenie się, zaufanie komuś. To także porzucenie egoizmu, który przykleił się do naszego JA. A tymczasem życie bez wiary wydaje się dla wielu bardziej wygodne. „Nie muszę się modlić”, „nie muszę chodzić do kościoła”, „nie muszę przestrzegać przykazań”.

Idźmy dalej – najczęściej wcale nie wiemy, w Kogo nie wierzymy. Są tacy, którzy powiedzą, że z wiary wyrośli. Są tacy, dla których jest ona niewygodna. Są inni, którym się przejadła. Czy można jednak odrzucić Boga, który objawił się nam jako Ten, który jest Miłością? Można, a nawet trzeba, aby uciec przed odpowiedzią. Albowiem Miłość domaga się miłości. I dlatego tak bardzo lękamy się wiary. Tak naprawdę uciekamy przed miłością, która wiele kosztuje. Miłość oznacza porzucenie egoizmu – już nie ja jestem najważniejszy, ale ten drugi. Już nie moje się liczy, ale zabiegam o szczęście innej osoby i wszystko, co moje, jej ofiaruję. Miłość jest ofiarą i wiele kosztuje, dlatego ludzie tak często nie chcą kochać. Lepsza wydaje się im ucieczka przed miłością aniżeli tajemnicze piękno, które jest jej kształtem.

Istnieje jeszcze inny problem związany z naszym odwracaniem się od Boga. Często bowiem człowiek traci swą dziecięcą wiarę, a nie potrafi dorosnąć do wiary dojrzałej. A nawet jeśli czuje głód Ewangelii, to wstydzi się wejść do kościoła. Myśli, że wszyscy nagle patrzą na niego, że powtarzają sobie na ucho: Koniec świata, Iksiński przyszedł na nabożeństwo! I dlatego z lękiem patrzą w stronę wiary: może nie dam rady, ośmieszę się tylko, świętość jak skórka bananowa powali mnie na ziemię. Lepiej zatem pozostać w mroku byle jakiej egzystencji niż szukać światła wiary.

Tutaj może ktoś powstać i postawić pytanie: dlaczego Bóg ukrył się przed nami? Dlaczego przynajmniej raz w roku – dla naszego dobra – nie objawia swej obecności? Mógłby przecież każdego 2 października wyświetlać na niebie stukilometrowy neon: Nie grzeszyć, bo się policzymy. Pan Bóg! Wówczas ludzie prowadziliby bardziej przyzwoite życie. Owszem, owszem. Jednakowoż Pan Bóg pragnie, abyśmy Go szukali. Pragnie wiary, a prawdziwa wiara jest nieustannym wyborem, nie zaś jałową pewnością. Wiara nie jest wiedzą, z której nic nie wynika, oprócz nadętej wyższości, ale jest poematem, wędrówką w nieznane. A my mocno wierzymy, że ci, którzy zaufali Panu… (jak pisał prorok Izajasz).

Ci, którzy zaufali Jego miłości, otrzymują przewodnika w drodze do nieba, którym jest Anioł Stróż. Można za ateistą powtórzyć – nie widziałem, nie zobaczyłem, pozostanę sceptyczny. Może jest anioł, a może jednak nie ma go i nigdy nie było? Istnienie aniołów jest niezależne od naszej wiary i niewiary, od naszej wiedzy i niewiedzy. Podobnie jak istnienie szatana – jeżeli istnieje, to istnieje, nawet jeśli nikt o tym nie pamięta i stanowi to przedmiot drwin. Jeżeli jednak go nie ma, to nawet gdyby wszyscy mieszkańcy ziemi byli satanistami, to diabeł dalej nie istnieje.

Popatrzmy na karty Pisma świętego. Na wiarę Świętych. Na stwierdzenia teologii. Bóg zna serce człowieka i wie dobrze, kim jesteśmy, dlatego otrzymaliśmy pomoc właśnie w osobie aniołów. To przez nie wykonywana jest Boża Opatrzność nad światem. One czuwają nad każdym śmiertelnym na drodze jego nieśmiertelności. Bóg jest realistą i doskonale rozumie, że człowiek jest tylko człowiekiem – istotą samotną i nieszczęśliwą (Psalm 25). Marny, mierny i mizerny, sam nie podoła. Choć tak naprawdę Bóg nie żąda od nas doskonałości, lecz oczekuje na miłość i nigdy nie stawia zadań ponad nasze siły. Właściwie wszystkie nasze życiowe zmagania są jedynie pretekstem, dzięki któremu Bóg pragnie nas zbawić. A dla ułatwienia dostajemy jeszcze przyjaciela naszej duszy, który ma nas prowadzić i strzec, Anioła Stróża. A anioł: widzi więcej, słyszy nasz strach, ból, bezradność i rozpacz. Jest wreszcie uważny i wrażliwy.

Nie dziw się, że wobec takiego piękna mdleją malarze i poeci… Niesamowite zdanie o tym tajemniczym świetle, które niosą w sobie te niebiańskie duchy, zapisał Rainer Maria Rilke: Albowiem piękno jest tylko przerażenia początkiem, który jeszcze znosimy/ Z takim podziwem, gdyż beznamiętnie pogardza naszym unicestwieniem./ Straszliwy jest każdy anioł. Pozornie Rilke zanotował w tych słowach okrutną uwagę, ale wmyślając się w sens jego poezji dostrzeżemy, iż anioł pogardza śmiercią cielesną, albowiem słyszy już muzykę naszego zmartwychwstania…!

Powróćmy do tytułowego pytania – dlaczego ludzie nie wierzą w Anioły? Oni tylko tak myślą. Myślą, że nie wierzą… Wszak dowodem obecności duchów anielskich są doświadczenia w hospicjum dla umierających. Nikt nie umiera samotnie: wierzący czy ateista, młodszy czy starszy, otoczony rodziną czy zapomniany – zaskakująca jest „jakaś” obecność, która towarzyszy nam w godzinie śmierci. To anioł pochyla się nad człowiekiem, który kończy swą przygodę z życiem. Anioł śmierci ma imię naszego anioła stróża. Mogłeś przez pół życia biec głuchy i ślepy na jego obecność, ale on cię nie opuścił. Taki to wierny przyjaciel.

Dlatego uwierz – dopóki bije twe serce, dopóki niesiesz oddech życia, idzie tuż obok, nieodłączny jak cień, przyjaciel twojej duszy.

Zakończmy myślą o świętej Matce Teresie z Kalkuty. Ubodzy mówili – ona była naszym aniołem! Tyle dobroci i miłości, zamkniętej w sercu Matki. I Ewangelia, która nie była jakąś świętą teorią od święta albo zbiorem pobożnych życzeń, ale trudem życia. A skoro już cytujemy, dodajmy jeszcze myśl Teodoreta z Cyru: Celem aniołów jest tańczyć i śpiewać. Kto tańczy i śpiewa? Wiadomo – ten kto ma w sobie radość i szczęście. A kto chciałby nieść w sercu radość i szczęście? Kto by nie chciał?! To właśnie jest celem opieki aniołów nad nami – abyśmy idąc za nimi zamieszkali w końcu tam, gdzie radość i szczęście nie ustaje.

Foto:Andy Magee / Foter / CC BY-NC

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

Leave a Reply

%d bloggers like this: