Kiedy zaczynałam, nie zastanawiałam się nad powodami. Chciałam, by dzieci mogły razem ze mną uczestniczyć w czymś ważnym, było to dla mnie naturalne. Teraz, po kilku latach, dobrych i trudnych momentach, ich pierwszych buntach wiem, że powodów jest co najmniej kilka.
Po pierwsze wspólna modlitwa jednoczy ludzi,
w tym wypadku rodzinę. I na poziomie psychicznym – emocjonalnie i na poziomie duchowym.
Po drugie przykład,
zwłaszcza wobec dzieci odgrywa ogromną rolę, łatwiej im naśladować coś, co widzą, w czym mają udział, niż tylko słowa – „idź, pomódl się”, albo jeszcze gorzej „powinieneś się codziennie modlić”.
Po trzecie wieczorna modlitwa z dziećmi jest także okazją do „zostawienia” tego, co było złe,
napięć dnia, momentów, kiedy straciłam cierpliwość czy zrobiłam coś innego, z czego nie jestem dumna. Zazwyczaj przepraszam od razu, ale jeśli nie, robię to wieczorem. Modlitwa pomaga mi także łagodniej spojrzeć na dzieci, które nie są tylko moje, ale są dziećmi Boga! On dał im życie i je kocha.
Po czwarte wspólne odmawianie modlitwy mobilizuje w czasie kryzysu,
gdyby nie chłopcy i ich: „mamo chodź, pomodlimy się” wiele razy po prostu bym sobie odpuściła.
Od czego zacząć?
U nas na początku było błogosławieństwo. Kiedy malec nie spał, albo gdy już błogo uśmiechał się przez sen, czyniłam mu na czole znak krzyża. To były takie pierwsze „modlitwy” z noworodkiem czy niemowlakiem. Najczęściej robiłam to wieczorem albo w trakcie nocnych karmień. W dzień jakoś zawsze brakowało czasu, bo pierwsze miesiące po porodzie były trudne.
Kiedy dziecię zaczynało mówić pojawiały się modlitwy ustne. W naszym przypadku pierwsza była do Anioła Stróża, potem „ Pozdrowienie Anielskie” i kolejno „Modlitwa Pańska”. Nie praktykowałam nigdy wierszyków, modlitw typowo dla dzieci, podobnie jak nie używałam zdrobnień typu „Bozia” czy „paciorek”. Myślę, że nawet do maluchów można mówić bardzo „normalnie”.
Oprócz modlitwy wspomnianymi tekstami czasem czyniliśmy to też własnymi słowami. Był czas, że chłopcy bardzo lubili wieczorne podziękowania za różne dobre rzeczy, które zdarzyły się w danym dniu, albo za to, co posiadają. Dzięki temu modlitwa była jeszcze bardziej „ich”, wypełniona przestrzenią dla nich ważną – np. dziękowaniem za poszczególne zabawki. Stworzyliśmy też własną modlitwę rodzinną.
Nasze wieczorne modlitwy nie są długie – chyba, że zawierają wyjątkowe podziękowania albo ktoś chce, by pomodlić się w intencji czegoś dla niego trudnego czy ważnego.
Czasem, kiedy widzę, że chłopcy są już bardzo zmęczeni ograniczamy się do poproszenia Aniołów Stróżów o opiekę i błogosławieństwa.
Modlitwa musi odbywać się w wolności! Oznacza to, że dziecko może powiedzieć „nie”. W czasie tych kilku lat sytuacji, kiedy któreś z nich odmówiło wspólnej modlitwy było zaledwie kilka. W tym czasie nie mogło przeszkadzać innym, musiało po prostu poczekać, aż skończymy. Pewnie wraz z wiekiem to „nie” będzie pojawiać się częściej, ale ono też niesie ze sobą jakąś informację – niezaspokojoną potrzebę, próbę uzyskania czegoś innego, co w tym momencie wydaje się dla dziecka ważne.
Doświadczenie pokazuje, że otwartość na modlitwę jest obecna, na razie staram się jej po prostu nie zniszczyć…
Photo credit: mohammadali / Foter / CC BY-NC-SA
Leave a Reply