Wiara

Dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi

Gdy tak głębiej wnikam w wydarzenia mojego życia, ich skutki bliższe i dalekosiężne, to dochodzę do wniosku że nie było w moim życiu rzeczy złych które nie obróciły by się na dobre.

Czy czasem nie zastanawia Państwa problem jak kochać kogoś kto popełnił jakiś nieodwracalny zły uczynek. Tak jest na przykład w przypadku zdrady małżeńskiej. Po takiej zdradzie już nic nie jest takie samo. I pozostaje niepewność, czy to się znów nie powtórzy. Z drugiej strony trzeba uwzględniać żal za grzechy i wybaczenie, jeśli ktoś wykazuje skruchę. I pozostaje takie rozdwojenie. Z jednej strony chcemy okazać miłosierdzie, a z drugiej – to jednak coś nas uwiera i uwiera w sercu, i patrzymy na wszystko zupełnie innymi oczami po takim wydarzeniu. Albo weźmy inny przykład, gdy ktoś jest nieumyślnym sprawcą czyjegoś nieodwracalnego nieszczęścia, lub powiedzmy  jeszcze jaśniej – przyczynił się do czyjejś śmierci. Nie chciał. Ale tak się stało. Bywa tak w  drogowych wypadkach. I nie mówię tu o podstawowej głupocie różnych osobników którzy po pijaku siadają za kółkiem, albo nawąchają się czegoś, albo wreszcie są po prostu przemęczeni do granic wytrzymałości. Ale na przykład pod koła rozpędzonego samochodu wpada jakiś pijany człowieczek bo akurat wydało mu się że uda mu się bezpiecznie przebiec na druga stronę ulicy. A tymczasem prawa fizyki są nieubłagalne, i auto musi mieć odpowiedni dystans aby się zatrzymać gdy jest w pełnym pędzie.

A potem jest płacz nie tylko ze strony ofiar ale i mimowolnego sprawcy. I gorzkie pytanie rzucane w przestrzeń – dlaczego dobrym ludziom przydarzają się złe rzeczy? Dlaczego????

Znam człowieka któremu wciąż coś się podobnego przydarza. A zaczęło się od tego, że pierwsze auto jakie sobie kupił z wielkim wyrzeczeniami, ktoś mu ukradł. Nawet nie dążył się nim nacieszyć. Miał je kilka dni, może kilkanaście. Potem, dużo potem, miał prywatną firmę. Splajtował. Ktoś powie – ale gamoń. Ale nie. Po prostu odbiorcy mu nie zapłacili, i został z długami które spłaca do dziś. Ma na swoim koncie także ten wyżej opisywany jako przykład wypadek drogowy. Czego jeszcze trzeba? No, do tego wracał kiedyś z jakiejś imprezki, trochę na rauszu, wywalił się i złamał rękę. Jednym słowem jest jak to pochyle drzewo na które skacze każda koza. Prawdziwe ucieleśnienie   skargi – dlaczego dobrym ludziom przytrafiają się złe rzeczy. Bo do tego wszystkiego jest on po prostu dobrym człowiekiem.

Za każdym takim jego złym przypadkiem, po każdym niedobrym doświadczeniu podpowiadam mu, żeby zapytał Pana Boga co chce mu przez to powiedzieć. Bo że Bóg chce coś powiedzieć, to musi być pewne jak w banku. Ale naturalnie pozostawiam spełnienie tego postulatu osobie zainteresowanej i nie śmiem dopytywać, czy otrzymał jakąś odpowiedź, a nawet czy w ogóle zapytał. Czy przyszło mu to do głowy żeby zapytać Pana Boga. Bo to temat intymny taki kontakt ze Stwórcą i najwyżej można to komuś sugerować, ale nie sprawdzać czy rozliczać.

Czasem pod tym kątem analizuję i swój własny życiorys. Ludzie! Ale mam ciekawe wnioski! Gdy tak głębiej wnikam w wydarzenia mojego życia, ich skutki bliższe i dalekosiężne, to dochodzę do wniosku że nie było w moim życiu rzeczy złych które nie obróciły by się na dobre. Nie przyniosły jakiegoś dobra. Nawet złe doświadczenia to jakiś bagaż wiedzy o człowieku i teraz mogę otrzymywać takie listy jak ten fragment:

„Z pani cennych, mądrych rozważań czerpię głębokie myśli, a wypływa z nich głęboka i żywa Pani wiara oraz wielkie doświadczenie życiowe jako Żony i Matki, Nauczyciela, Pedagoga i Wychowawcy”… Wielkie i miłe słowa z których zgodzę się w 100-u procentach z jednym,  że mam doświadczenie życiowe. Ale Żony i Matki, to raczej śladowe i całkiem nie wzorowe, zaś wychowawcze – to też nie wiadomo co tam z niego pozostało. Ale życiowe, to tak, zgadzam się! Mało tego. To moje życiowe doświadczenie owocuje tym, że staram się teraz je nie tylko pokazywać, ale i stosować we własnym życiu. Może nie jestem już zbyt czynna, więc i błędów nie mam okazji popełniać zbyt wielu. Lecz wiem jedno na pewno, że Pan Bóg wybacza najgorsze rzeczy. I daje spokój serca. Nie polega ten spokój oczywiście na tym, że czujemy się niewinni, ale  że Pan Bóg, ta Wielka Miłość –  kocha nas pomimo to. Pomimo naszych przewinień. A ta  świadomość daje nam moc do znoszenia i cudzych nieodwracalnych błędów i wypaczeń. I tak to się kreci na tym Bożym świecie.

Foto: Hartwig HKD/Flickr/CC BY-ND 2.0

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: