Dom buduje się wokół ludzi i tego, co ich łączy. Nie można zbudować domu bez miłości. To jak próba postawienia muru bez cegieł, czy cementu.
– Najpierw krzesła i krata przed kominkiem – rozkazał Piotruś. – A potem wkoło nich zbudujemy dom. (J. M. Barrie, „Piotruś Pan”)
Dom buduje się trudno. Myliłby się jednak ten, kto twierdziłby, że budowę domu zaczyna się od wykopania fundamentów, czy może kupienia działki albo zrobienia projektu. Gdy głębiej zastanowić się nad tym, czym jest dom, okazuje się, że takie rzeczy mogą wcale nie być potrzebne. Ani trochę.
Piotruś Pan ze wspaniałej powieści szkockiego pisarza J.M. Barrie’ego ma całkowitą rację, gdy zdradza nam receptę na budowę domu. Nic nie jest w nim bardziej potrzebne od krzeseł i kraty od komina.
Krzesła, żeby było gdzie usiąść. Bo jest komu siadać. I nie jest to jedno krzesło. Dom składać się musi co najmniej z dwóch krzeseł, a im więcej tych mebli, tym dom jest okazalszy. Bo na dom składają się przede wszystkim ludzie. Na dom składa się najpierw mąż i żona (koniecznie ze swoimi krzesłami!), a potem dom rozbudowuje się o każde kolejne dziecko (z jego krzesełkiem).
Dom buduje się w o k ó ł krzeseł. Same krzesła nie wystarczą. Musi się dziać coś między nimi. A do tego potrzebna jest krata sprzed komina. Bo dom – to bezpieczeństwo. Dom – to ciepło. Dom – to schronienie. Dzięki owej kracie dom pełni swoje funkcje. Dom buduje się wokół ludzi i tego, co ich łączy. Nie można zbudować domu bez miłości. To jak próba postawienia muru bez cegieł, czy cementu. Oczywiście, coś tam zbudujemy – ale murem nie będzie to na pewno.
Miłość jest spoiwem, które umożliwia budowanie czegoś wokół krzeseł i kraty sprzed komina. Nie potrzeba, aby budynek, w którym mieszkamy był naszą własnością, nie potrzebujemy, aby mieszkanie, w którym żyjemy było przez nas wykupione kosztem kredytu na 25 lat – aby mieć dom potrzebujemy tych kilku krzeseł (one też koniecznie nie muszą być nasze), tak, aby każdy miał swoje. Bo każdy w domu ma swoje własne i wyjątkowe miejsce. Potrzebujemy kraty sprzed komina – bo w domu każdy potrzebny jest innym i od innych jest zależny, wszyscy razem tworzą domowe ognisko. Mamy jeden komin i jedną wspólną kratę i o nią musimy dbać. Razem dbać o nasze ciepło i o naszą ochronę przed ogniem, razem o nasze światło.
Mam wrażenie, że czasem nie dostrzegamy głębokiej mądrości literatury dla dzieci. Rośniemy i wydaje nam się, że jesteśmy już zbyt wysocy, żeby czytać książki dla dzieci (niektórym wydaje się wręcz, że są zbyt wysocy, aby czytać cokolwiek). Tymczasem w nich bardzo często spotkać możemy słowa prawdy wypowiedziane prosto (ale pięknie, jak w przytoczonym przeze mnie cytacie) i wprost. Dzieci mają bowiem większy talent rozumienia kwestii zawiłych. Dopiero ludziom dorosłym proste prawdy tłumaczyć trzeba zawile.
Ja wszakże nie stronię od literatury dziecięcej. Piotrusia przeczytałem jednym tchem. Zauważyłem zresztą w moim życiu pewną prawidłowość. Mianowicie, do pewnego wieku wydawało mi się, że jestem niesłychanie dojrzały i dorosły, a byłem jedynie wysoki! W którymś momencie byłem już tak dorosły i wszechwiedzący – a przy tym młody! – że bardziej chyba nie można było. Potem jednak znienacka urodziła mi się córka, wziąłem ślub, spadło na mnie wiele nowych obowiązków. Uczyłem się wiele w tym czasie, wiele czytałem, sporo nocy zawaliłem, żeby zgłębiać tajniki literatury – i stało się coś magicznego. Otóż stawałem się coraz bardziej dziecinny. Coraz więcej stawałem się dzieckiem, coraz więcej rzeczy nie wiedziałem, coraz więcej rzeczy dziwiło mnie… Od jakiegoś już czasu obserwuję, jak staję się coraz więcej dzieckiem (im więcej poważnych obowiązków na mnie ciąży) i jak coraz mniej wiem (im więcej czytam książek).
Mam nadzieję, że kiedyś, być może w absolutnej starości, będę już tak dziecinny, że moje wnuki i prawnuki znajdą we mnie towarzysza zabaw. Mam nadzieję też na starość niczego już absolutnie nie wiedzieć. Tak samo, jak Piotruś, który wcale nie w i e d z i a ł jak się buduje dom, ale zgadł to po prostu.
– Tak jest! – powiedział Drobinka. – Tak właśnie buduje się dom. Teraz to sobie przypominam.
Może i ja kiedyś, zbudowawszy już dom, przypomnę sobie nagle, jak to się robiło, gdy już wcale ta wiedza nie będzie mi potrzebna.
Bezcenne jest to, co powiedział Piotruś. Aż przypomina się piękna, choć nieco obrazoburcza, strofa ze Staffa:
Budowałem na piasku
I zawaliło się.
Budowałem na skale
I zawaliło się.
Teraz budując, zacznę
Od dymu z komina.
A przed tym dymem z komina koniecznie ustawić trzeba kratę. A przed nią krzesła.
Photo credit: skwirrel / Foter / CC BY-NC-ND
Bardzo mądre słowa, Piotrze.