Być mamą, być tatą

Druga para skrzydeł

„To, że jestem żoną to jedna para skrzydeł, ale jest jeszcze ta druga – bycie mamą”

W kuchni rodzinnego domu nastoletnia Estera rozmawia z mamą. Ni stąd ni z owąd dziewczyna oznajmia, że jeśli nie będzie mieć własnych dzieci, to zaadoptuje. Mijają lata. Trzeci rok bezowocnych starań o dziecko okazuje się dla Estery i Tomasza przełomowy. To wtedy małżonkowie podejmują decyzję o otwarciu swoich serc i domu dla cudzego dziecka. Dziś Estera i jej mama, wspominając rozmowę sprzed lat, śmieją się i mówią, że takich słów nie rzuca się na wiatr i Najwyższy się o nie upomniał.

Maja

Tomasz i Estera szykowali się do adopcji krok po kroku. Poukładanie sobie wszystkiego w głowie, sercu i życiu rodzinnym zajęło czas. Poszli na kurs. W końcu Estera uznała, że jest gotowa: „Wydawało mi się, że jestem na tyle silna, że nie będę miała żadnych problemów. Z kolei mój mąż obawiał się mnóstwa rzeczy – czy pokocha, czy zaakceptuje zapach, wygląd, charakter. Powtarzałam mu: Zobaczysz, przytulisz i pokochasz. Zapomnisz o tych rozterkach. Życie mnie później zweryfikowało.” 

30 grudnia 2011 roku zadzwonił telefon z ośrodka adopcyjnego. Dziewczynka, która miała stać się ich córką miała niespełna 5 lat i sporo już w swoim krótkim życiu przeszła. W jej rodzinie był problem alkoholowy. Głodna i zaniedbana, trzykrotnie trafiała z interwencji do domu małego dziecka. Za trzecim razem jej mamie zostały odebrane prawa rodzicielskie. Maja miała ukształtowaną osobowość, swoje lepsze i gorsze przyzwyczajenia oraz ogrom deficytów. „Myślałam, że będzie taka jak ja – poukładana, zorganizowana, bo taka była moja wizja, jak wyczekiwałam na to dziecko. Ale Maja jest bardziej chaosem, tak jak mój mąż. Często się śmieję, że pod tym względem to wykapany tatuś”. Tomasz wszedł łatwo w rodzicielską rolę, a Estera na odwrót.

Baby blues

Na szkoleniach powtarzano im, że adoptują dziecko, które pochodzi z rodziny patologicznej i ma różne deficyty: emocjonalne, psychiczne, fizyczne, logopedyczne, rozwojowe… Trzeba uzmysłowić sobie, że proces jego adaptacji do nowej sytuacji nie będzie jak pstryknięcie palcami. Ale teoria z kursu nie przygotowała Estery na wybuchy złości Mai. Dziecko testowało ją, a ona na początku sobie z tym nie poradziła. „Ogarniała mnie frustracja – ja tu wszystko dla niej robiłam, chciałam jej dać życie na nowo, a ona zupełnie tego nie doceniała. To jeden z podstawowych błędów – nie można wymagać od adoptowanych dzieci wdzięczności. Wydawało mi się, że problem leży po stronie dziecka, a był we mnie. Musiałam przepracować to z psychologiem, przemyśleć na nowo, by stwierdzić, że kocham Maję taką jaka ona jest i za to jaka jest.” Tomasz dzień w dzień, kiedy Estera zalewała się łzami, zmagając się z kolejnymi kryzysami, powtarzał: „Jesteś dobrą mamą. Dasz radę”, a ona wiedziała, że to nie są puste słowa i że mąż w to mocno wierzy.

„Mówiono mi, tłumacząc moje zachowanie: Nie miałaś czasu na przygotowanie. Nie miałaś 9-ciu miesięcy ciąży, połogu. – wspomina Estera – ludzka psychika może płatać różne figle i trzeba się z tym liczyć, trzeba przyjąć to na klatę i powiedzieć sobie wprost: skoro podjęłaś się tego zadania, to staw mu czoła.”

Marysia

8 sierpnia 2014 roku telefon zadzwonił po raz drugi. „Sprawa może być trudna, bo jest to dzieciątko z okna życia” – usłyszeli, ale się nie zawahali. Malutka dziewczynka została zostawiona, kiedy miała jeden dzień. Do domu Estery i Tomasza trafiła, gdy miała ich zaledwie trzy. To czy zostanie nie było wcale oczywiste. Prawo daje biologicznej matce możliwość odzyskania porzuconego dziecka. Policja starała się ją zidentyfikować, trwały procedury prawne. Marysia stała się formalnie ich córką dopiero w lutym 2015 r. Oszczędzona jej została trauma domu dziecka. Jak mówi Estera „nasiąkła ich rodziną od samego początku”.

Poszukiwanie korzeni

Dziewczynki nie są spokrewnione, ale ich relacja nie różni się od tej, jaką w podobnym wieku miały Estera i jej starsza siostra Ania. „Kochają się i nienawidzą na zmianę. Śmiejemy się, że ta krew chyba nie jest jednak taka istotna.” Maja i Marysia są świadome swojej historii. Estera i Tomasz nie obnoszą się z nią, ale i nie kryją przed dalszą rodziną, znajomymi, czy sąsiadami. Maja pamięta, że jej biologiczna mama miała jasne włosy. Od razu wiadomo, że to po niej jest blondynką. Kiedy spytała rodziców, czy pomogą jej odnaleźć biologiczną mamę, dostała obietnicę pomocy, jeśli nadal będzie miała takie życzenie po osiągnięciu pełnoletności. Póki co wyrosła z okresu dopytywania o swoją tożsamość, z kolei Marysia zmaga się teraz z tym tematem. 8-latka pyta: „jak zostałam urodzona? jak wyglądała mama? dlaczego mnie porzuciła?” Niestety nie jest w tak komfortowej sytuacji jak jej starsza siostra, bo nigdy nie udało się i nie uda zidentyfikować jej rodziców. „Ktoś mógłby spytać po co nam to. Ale tu nie chodzi o mnie, tylko o Marysię – tłumaczy Estera – Jeżeli mogę pomóc dziewczynkom w poszukiwaniu przez nie tożsamości, to służę pomocą, oczywiście adekwatnie do wieku i tego, co stoi za ich prośbami.”

Spełnienie

Jak to jest matkować adoptowanemu dziecku? „Tak samo jak biologicznemu, to się nie różni – odpowiada Estera – tak samo je kochasz, tak samo się na nie wściekasz, tak samo jesteś z nim na dobre i na złe”. Estera zapamiętała na zawsze pierwszy Dzień Matki w przedszkolu. Świadomość, że przyszła tam jako mama, że jej dziecko zwracało się do niej „mamo” miało nieocenioną wartość – „Dla mnie to było spełnienie.”

„Kiedy w życiu codziennym wołają mnie po dwadzieścia razy: mamo, mamo, to na wieczór mam już dość, ale uwielbiam jak coś ode mnie chcą. Wtedy wiem, że je mam i jestem dla nich. To jest takie radosne. Rozwinęłam skrzydła jako kobieta, co tu dużo mówić. To, że jestem żoną to jedna para skrzydeł, ale jest jeszcze ta druga – bycie mamą. Do tego zostałam stworzona, żeby dać dziewczynkom dom i żeby czuły się w nim kochane, potrzebne, żeby pamiętały, że są piękne, mądre i wyjątkowe, bo takie właśnie są”.

Artykuł ukazał się w miesięczniku Tak Rodzinie.

Foto: Archiwum rodzinne Estery i Tomasza

O autorze

Marta Dzbeńska-Karpińska

Z wykształcenia politolog i manager, z wyboru fotograf i dziennikarz. Autorka książki i wystawy „Matki: mężne czy szalone?” Żona i mama trójki dzieci. Fanka czarno-białej fotografii analogowej. Bardzo lubi ludzi, spacery i muzykę, a niekiedy także gotowanie.

Leave a Reply

%d bloggers like this: