Z pewnym takim nieśmiałym zawstydzeniem przyznaję, że coraz trudniej znoszę połajanki z ambony, gdy ksiądz wylewa swoje żale na niewiernych wiernych, którzy zresztą nie chodzą do kościoła. A wysłuchać tego muszą ci, co jednak już przyszli. I może chcieliby raczej usłyszeć coś, co pomoże im lepiej słuchać.
Niedawno wspomniałam o rekolekcjach, a ktoś kto ma wiele lat i w życiu już przeszedł określoną drogę, zaliczył już wiele rekolekcji, to doprawdy trudno go zaskoczyć. A jednak! W jedną z pierwszych niedziel Wielkiego Postu uczestniczyłam w chrzcie w podgrójeckiej wsi i w ową niedzielę akurat zaczęły się w tamtejszej parafii rekolekcje. Prowadził je gościnnie młody ksiądz z Warszawy, ksiądz Kamil. Ponieważ był asertywny, z uwagi na chrzest który zabrał też trochę czasu z nabożeństwa, to jego nauka nie była zbyt długa, mówiąc oględnie. Ale jak wiadomo – mądrej głowie dość po słowie. I ja też na tym skorzystałam, jakby perspektywicznie, bo do dziś jeszcze powracam do tamtego kazania. Otóż ksiądz zaczął od zapytania dotyczącego wyrzeczeń wielkopostnych. Kto już takie zrobił i co dalej robić. Na pytanie kto już coś postanowił, zaledwie kilka osób uniosło ręce. Na drugie pytanie, kto jeszcze nic nie wymyślił, naturalnie uniósł się las rąk. Moja też… Na usprawiedliwienie powiem, że był to przecież początek Wielkiego Postu…
I potem to już ruszyła u mnie jakby lawina. Oczywiście lawina moich myśli. Bo jakże to? Podejmujemy te nasze – pożal się Boże – wielkopostne umartwienia, jakieś ograniczenia w jedzeniu cukierków, przerwy w korzystaniu z internetu, może nawet jakieś postne dni zbawienne dla naszej tuszy, czasem staramy się zrobić jakiś dobry uczynek czy powstrzymać się do przeklinania. A co jest z drugiej strony? Ano z drugiej strony jest męka Pana Jezusa, krew i biczowanie, ciężar krzyża, pot i łzy, a to wszystko za nas. Za te absurdalne cukierki i idiotyczny internet…
Image by Kranich17 from Pixabay
Myślę, że jednak rezygnacja z tych cukierków czy internetu ma sens… Często takie drobne rzeczy bywają bardzo trudne.