Jest dla mnie tajemnicą, zagadką, nieodgadnionym sekretem – co kieruje tymi dzieciakami…
„Przy brzydkiej pogodzie woda wznosi się, lecz czasem zachowuje się wręcz przeciwnie. Co siódma fala jest olbrzymia, ale nieraz jest to dziewiąta, a czasem nie ma w tym żadnej reguły” /T. Jansson, Tatuś Muminka i morze
Siedzę od rana w kuchni i gotuję… Piekę bułki, robię jogurt i… kombinuję, co ugotować na obiad. Oczywiście myślę o tym, co zjedzą dzieci. Dochodzę do wniosku, że bardzo lubią zupę z jajeczkiem, czyli po prostu żurek. No to żurek… Szykuję, gotuję, nalewam i wołam dzieciaki. Dwoje siada, trzecie zanim podejdzie do stołu już woła „bleee”…
Marysia oblizuje się i mówi „pycha”… Wyjada oczywiście jajka i kiełbasę. Zatrzymuje się na marchewce. Usuwam zatem marchewkę, bo inaczej nie będzie jadła dalej. Michasia zjada pięknie połowę, ale już się znudziła, więc ucieka. W tym czasie Szymek jednak zdecydował, że zje. Marysia żąda dokładki. Michasia wraca i domaga się „mniam, mniam” z talerza tatusia. Szymek zjada wszystko. Marysi dokładka smakuje widocznie inaczej, bo nie kończy. „Żurku ugotowałam wielki gar, więc będzie na jutro” – myślę zadowolona z efektu – ostatecznie zjedli, nie…?
Dzień drugi. Od rana pełno zajęć, więc zupa na obiad jak znalazł – cieszę się. Podgrzewam, wołam dzieciaki. Przybiegają, siadają i… Marysia patrzy zniesmaczona w miskę (mimo że przezornie usunęłam marchewki). „Nie lubię” mówi lakonicznie. Szymek zjada trzy łyżki i na tym kończy. Michasia zjada połowę i ucieka. Znowu się znudziła…
Jest dla mnie tajemnicą, zagadką, nieodgadnionym sekretem – co kieruje tymi dzieciakami… Jednego dnia coś jest ich ulubionym daniem, drugiego już nie nadaje się do jedzenia. Raz Szymek coś uwielbia, raz Marysia. Zdarza się, że w tym samym dniu lubią coś jednocześnie. A czasem razem czegoś nie lubią. Najprościej jest z Michasią… Ona, jak uzna, że coś jest jadalne, to raczej zje. Zwykle połowę, a jak nieco pobiega, to żąda, aby podzielił się z nią swoją porcją tatuś. Zdarza się, że dzielić mam się ja. A jak jej nie smakuje, to bez ostrzeżenia wypluwa. I to jest jedyny constans… Moje dzieci są jak morskie fale…
Zdjęcie J.W. Gogola
Leave a Reply