Dzień 1 – Nie brak mi ochoty do życia.
Błogosławieni Zelia i Ludwik uczą nas tego, co najtrudniejsze – jak szczerze i głęboko pragnąć zdrowia, a jednocześnie akceptować chorobę i śmierć. Kochali swoje życie – takie, jakim Bóg je dawał.
Nie myślę się nadmiernie przejmować moim nieszczęsnym gruczołem. Jeśli dobry Bóg zechce, bym od tego umarła, będę starała się poddać Jego Woli, najlepiej jak umiem i przyjąć ból cierpliwie, by skrócić sobie swój czyściec. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Będę przyjmować pilnie Wasze lekarstwa dla spokoju własnego sumienia […] Z listu Zelii do bratowej, 20 października 1876
[…] dobry Bóg daje mi łaskę, ze się wcale nie lękam. Jestem spokojna, niemal szczęśliwa, za nic nie zamieniłabym swojego losu. Jeśli dobry Bóg zechce mnie uzdrowić, będę bardzo zadowolona, bo w gruncie rzeczy pragnę żyć. Wiele mnie kosztuje opuszczać męża i dzieci. Ale, z drugiej strony, mówię sobie: „Jeżeli nie zostanę uzdrowiona, to widać dla nich będzie pożyteczniej, kiedy umrę…”… Tymczasem chcę uczynić wszystko, co jest w granicach moich możliwościach, by uzyskać cud. Liczę na pielgrzymkę do Lourdes. Jeżeli nie zostanę uzdrowiona, będę starać się śpiewać również w drodze powrotnej. Z listu Zelii do bratowej, 20 lutego 1877
Modlitwa:
Miłosierny Boże, za wstawiennictwem błogosławionych Zelii i Ludwika Martin, prosimy, naucz małżonków miłości, która uzdalnia do dźwigania życiowych ciężarów i ograniczeń własnej natury; każdemu dziecku daj dom,w którym może rosnąć, by stawiać się wolnym i silnym; a wszystkich cierpiących i przerażonych utwierdź w nadziei. Prowadź nas ku szczęściu, dla którego zostaliśmy stworzeni, byśmy mogli wielbić Ciebie radosnym sercem.
9 dni z Bł. Zelia i Ludwikiem Martin. Nowenna. Flos Carmeli. Poznań 2009.
Fantastyczni ludzie. Czytałam ich biografię i stali się moimi i męża serdecznymi duchowymi przyjaciółmi. W wielu kwestiach wyprzedzali swoją epokę.