Z Ewangelii według świętego Jana (15, 1-8)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
Osiemnasty maja to urodziny Papieża. Świętego Jana Pawła II, którego nazywamy Papieżem Rodziny. Dlatego warto dzisiaj pomyśleć o rodzinie – o byciu rodziną. Nie szukajmy wrogów, nie patrzmy na innych z zazdrością i nienawiścią. „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina”, tak śpiewamy. Nawet nie o to chodzi – wszyscy ludzie to rodzina, której Ojcem jest Bóg! I za wszystkich ludzi oddał na krzyżu swoje życie Syn Boży. I każdego człowieka dźwignie z grobu do życia Duch zmartwychwstania!
A zatem nie ma lepszych i gorszych, wielkich i małych, „wybranych” i pogan. Wszyscy jesteśmy umiłowani przez Boga, który pragnie zbawienia każdego człowieka. Skoro tak patrzę na drugiego człowieka, skoro widzę, że jesteśmy jedną, wielką rodziną – to wszystkim dobrze życzę. Kocham drugiego jak siebie samego i miłuję nieprzyjaciół. Taki był Jan Paweł II. Miał serce otwarte dla każdego człowieka.
Dzisiaj jego urodziny, a więc wypada przynieść do Papieża jakiś skromny prezent. Biało-czerwone róże? Kawałek czekolady i kremówkę? W sumie, czemu nie? Ale lepiej byłoby, gdybyśmy wszyscy, rodzinnie, przekroczyli próg nadziei – i otworzyli drzwi Chrystusowi. Na tym polega Msza święta. To misterium, które uchyla drzwi do innej rzeczywistości, stawia pod znakiem zapytania moją wiarę, wymaga ode mnie bardzo wiele, ale kiedy spełnię choć w części te wymagania, daje łaskę i pewność, daje pokój i radość. Do tego przecież zapraszał nas Papież, o to dla wszystkich się dzisiaj modli!
Przypomnijmy jego nauczanie z encykliki „Ecclesia de Eucharistia”: „Od ponad pół wieku, począwszy od pamiętnego 2 listopada 1946 roku, gdy sprawowałem moją pierwszą Mszę świętą w krypcie św. Leonarda w krakowskiej katedrze na Wawelu, mój wzrok spoczywa każdego dnia na białej Hostii i kielichu, w których czas i przestrzeń jakby skupiają się, a dramat Golgoty powtarza się na żywo, ujawniając swoją tajemniczą teraźniejszość. Każdego dnia dane mi było z wiarą rozpoznawać w konsekrowanym chlebie i winie Boskiego Wędrowca, który kiedyś stanął obok dwóch uczniów z Emaus, ażeby otworzyć im oczy na światło, a serce na nadzieję”.
Leave a Reply