Z Ewangelii według świętego Marka (3, 20-21)
Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak, że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów.»
To bardzo dziwaczna scena: do Jezusa przychodzą Jego bliscy, żeby Go powstrzymać. Dlaczego rodzina, krewni, przyjaciele podejmują się wobec Pana Jezusa zaskakującej misji ratunkowej? Z pewnością chcą GO ocalić. Przed czym? Albo przed kim? W sumie przed kompromitacją – już zaczynają krążyć plotki, że Jezus oszalał, że stracił rozum, że jest groźnym i niebezpiecznym wariatem! Rodzina zabierze Go zatem do domu, uratuje przed wrogimi faryzeuszami, ocali przed spiskiem, który – w powietrzu unosi się zapach krwi – zakończy się śmiercią na krzyżu Golgoty.
A może w ogóle nie o to chodzi w tej całej maskaradzie?! ŻYCZLIWA RODZINA I BIEDNY JEZUS, KTÓREMU TRZEBA POMÓC…! Tak naprawdę bliscy Jezusa troszczą się o swoją skórę. Chcą ocalić siebie, a nie Jezusa! Lękają się kompromitacji, boją się ludzkiej opinii i wstydu, który okryje całą rodzinę z Nazaretu. Co ludzie powiedzą?
„To ty jesteś kuzynem tego dziwaka, którym stracił rozum?” „A ty, czy jesteś jego stryjem, jak ci nie wstyd, przecież to oszust i szarlatan?!” Uff! Ależ to wszystko obłudne i udawane.
W naszym życiu wcale nie jest lepiej. Raz po raz podchodzi to mnie ktoś i – z cynicznym uśmieszkiem – cedzi przez zęby: „Jak można w XXI wieku chodzić do kościoła, modlić się, mówić o Bogu??? To taaakie niemodne, takie nie-cool i takie nie-trendy”. Wysłuchałem – przeżegnałem się i – z uśmiechem szczęśliwego człowieka – odpowiedziałem: Sorry, nie mam czasu z tobą gadać, bo śpieszę się: do kościoła! Co prawda dzisiaj sobota, ale obiecałem Maryi, że odmówię z Nią różaniec. Idziesz ze mną…?
Leave a Reply