Z Ewangelii według świętego Jana (10, 27-30)
Jezus powiedział: ”Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
Święty Stanisław – biskup i męczennik – to patron Polski. Swoim życiem naśladował Jezusa, Dobrego Pasterza, stąd nie dziwmy się, że w jego święto odczytujemy dziesiąty rozdział Ewangelii Janowej. To fragment o Dobrym Pasterzu. A właściwie – o Jego miłości do owczarni, do owiec, za które oddaje swoje życie. Pasterz – owce – dobro – radość – szczęście! Jakie to wszystko piękne. I tylko ten wilk – niepotrzebny…! Po cóż on pojawia się w naszym świecie? Moglibyśmy żyć długo i szczęśliwie, a tymczasem cień wilka napełnia strachem serce biednych owieczek. I nie tylko to – pamiętajmy, że Dobry Pasterz umiera (oddaje swoje życie) za owce! Można by powiedzieć, że wilk zwycięża! Owszem, lecz zwycięstwo zła trwa tylko przez chwilę. Poprzez zmartwychwstanie Chrystusa, bo to On jest Dobrym Pasterzem, otwiera się brama zbawienia, ocalająca wszystkie owce. Wszystkie, które pragną pobiec za swoim Pasterzem.
Kiedy pomyślimy nad tym wszystkim dłużej, to okazuje się, iż nawet wilk spełnia swoją rolę. To dzięki niemu dowiadujemy się, że potrzebujemy Pasterza. To dzięki nienawiści wilka możemy się przekonać, że nasz Pasterz jest prawdziwym pasterzem, że naprawdę nas kocha, bo nie waha się oddać życia – aby ocalić nas od śmierci, od śmierci wiecznej. Ten Dobry Pasterz odchodzi do Nieba, ale pozostawia na tym świecie swoich następców. Pasterzy na wzór Świętego Stanisława, którego modlitwom dzisiaj wszyscy się polecamy.
Pasterzy, którzy stają przy ołtarzu, aby sprawować Najświętszą Ofiarę. Każde wejście do świątyni to wewnętrzna potrzeba zawierzenia Bogu naszych spraw, to bezgraniczna ufność, a Msza święta to staranie o to, by być lepszym, choćby na krótki czas. Wreszcie, Msza święta, zwłaszcza niedzielna, jest ucieczką, a może odpoczynkiem, od trosk ziemskich, ucieczką poza świat widzialnej rzeczywistości.(…) Jest autentyczną, intymną rozmową z Bogiem, prowadzoną w najprostszych słowach.
O tej prostocie czytamy w świadectwie polskiego malarza, autora cyklu pt. „Ukrzyżowanie”: Zdumiewająca jest potrzeba ludzkiego umysłu, by rozumieć wszystko (…) butnie sądzimy, że przed naszą wiarą nie ma niemożliwości. Jest to cecha ludzka i z innego powodu: mamy Boga, mamy Jezusa – chcemy ich poznać, wiedzieć o nich tak wiele, ile to jest możliwe, nie zatrzymywać się na powierzchni, lecz pójść w głąb. Jest to potrzeba miłości, którą rozum chce wzmocnić. A przecież każdemu z nas zdarza się, że idąc ulicą, czuje się w pewnym momencie obecność równoczesną innej rzeczywistości. Wystarczy uczynić jeden krok, by w tej rzeczywistości się znaleźć, być po drugiej stronie. Nie czynimy tego kroku wiedząc, że jest on niemożliwy, stajemy ogłupiali, jedno, co możemy uczynić, to znak krzyża na piersi. Nie tylko modlitwa jest wtedy aktem pokory. Pragniemy więcej, ufamy, że przezwyciężymy bezradność, że jakiś znak uczynimy. Niestety, to iluzja – pozostajemy z naszą wiarą, która nie przeniesie gór i która nie potrafi przesadzić drzewa figowego w morską toń.
To doznanie bezradności jest jednak potrzebne, aby otworzyć się na tajemnicę Eucharystii. Aby w nocy ciemnej Pan Bóg mógł zapalić w nas swoje światło. Jak pisze nasz autor: to, co najcenniejsze możemy odnaleźć jedynie w błysku Hostii na ołtarzu… Zawsze, gdy ścigamy niedościgłe, zapominamy, że jedyne, co nam pozostaje, to poddać się. Roztopić. Nasze człowieczeństwo zawiesić, wyrwać się z jego biegu i czasu, nigdzie nie dążyć. Usnąć, może umrzeć? Tylko śmierć jest tak prosta jak Ewangelia Ostatniej Wieczerzy. Oto zdumiewająca prawda. Jeżeli ziarno wrzucone w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo. Ale jeżeli obumrze, przyniesie owoc obfity. Owoc życia wiecznego.
Leave a Reply