Ostatnio panuje moda na powrót do przeszłości, co w sumie jest jednoznaczne z powrotem do młodości mojego pokolenia. Oczywiście duchem czasu wtedy był Jazz. I kiedy słyszałam melodię „Gdy wszyscy święci szli do nieba” odczuwałam dawny dysonans bo święci, i sam kościół kojarzył się jakoś tak z powagą a nawet ze smutkiem.
Powoli zrozumiałam, że Święci, choć najczęściej to byli męczennicy, to ich rola i obecność w naszym życiu niesie nadzieję i radość. Już nasi chrzestni patroni to jakby wybór określonych cnót i zasad. I warto do nich powracać w trudniejszych momentach, to na pewno nam pomogą.
Na co dzień też dają o sobie znać służąc przykładem i dając wskazówki życiowe. O świętym Szarbelu usłyszałam po raz pierwszy w Polskim Radiu, gdy Pan Marcin Styczeń opowiadał w studiu o swojej płycie „Święci”. I na samym początku był właśnie św. Szarbel. „Zamknięte masz oczy a patrzysz na mnie….” – śpiewał bard. Zainteresowałam się bliżej tym świętym Libańczykiem, i innymi oczami popatrzyłam na obecne problemy Europy i nasze, wobec ludzi wschodu. Nie na darmo też w studenckich czasach dwaj obcokrajowi studenci o ciemnej cerze zawsze nas uparcie poprawiali: „Ja nie Arab, ja Etiopczyk….”, a Etiopia to ponad 60-procentowy kraj chrześcijański.
Z ostatnich lat zapamiętałam też dłoń Eryka, mojego kuzyna, spoczywającą na sarkofagu obecnego Błogosławionego Kard. Stefana Wyszyńskiego. Eryk przesiadał się w Warszawie w drodze z Ameryki na Ukrainę, miał kilka godzin przerwy w podróży, i tylko to go interesowało: Nasz Prymas!
Ja też miałam zaszczyt być kiedyś na audiencji u Prymasa Wyszyńskiego, i teraz często się zastanawiam, jak to było w tamtym momencie gdy byłam tak blisko Niego, „czy serce nie pałało w nas…”, przeczuwając Jego dalszy los w Kościele….
Foto: Paul Saad/Flicrk/CC BY-NC-ND 2.0
Leave a Reply