Czytam mądre książki i rozważam to, na czym właściwie polega przyjaźń albo – bardzo lubię takie określenie – „dzielenie się życiem” w relacji z drugim człowiekiem.
Mam za sobą doświadczenie utraty grona przyjaciół. W następstwie manipulacyjnych zachowań jednej osoby relacje trwające 15-20 lat uległy rozkładowi… Na początku zastanawiałam się : czy te osoby w ogóle były moimi przyjaciółmi skoro tak łatwo przyszło im całkowicie odwrócić się ode mnie? Po trudnym okresie leczenia emocjonalnych ran podjęłam nawet próbę odbudowania tych relacji, ale okazało się że moi dawni przyjaciele nie mają tyle cennego czasu, aby poświęcić mi 60 minut. Minęło już kilka lat od momentu naszego rozstania lecz do tej pory nie udało mi się załatać relacyjnej dziury… Właściwie to wciąż tęsknię, za przyjaciółmi, których już nie mam, choć nie mam pewności czy w ogóle byli nimi kiedykolwiek… A może tęsknię za nowymi przyjaciółmi, których jeszcze nie ma…
Z mądrej książki :
„Dzielenie się życiem pociąga za sobą wzajemne oddziaływanie duchowe. Niektórzy ludzie czynią to chętnie, a ich relacje w naturalny sposób mają w sobie życie i entuzjazm. Inni czynią to z trudem lub przez połowę swojego życia w ogóle nie wiedzą jak to robić. Często jest w nich głęboka tęsknota za relacjami, które by coś znaczyły (…). Tacy ludzie nie nauczyli się (…) dzielić się samymi sobą z innymi. Nie jest to sprawa osobowości czy temperamentu, ekstrawersji czy introwersji. Ekstrawertyk może obumierać z powodu samotności wewnętrznej mimo, że bywa głośny i rozmowny, ponieważ nie potrafi docierać do ludzi, a ludzie nie potrafią dotrzeć do niego. Jego prawdziwa osoba jest zamknięta wewnątrz (…). Introwertyk potrafi się wśliznąć po cichu w jakieś towarzystwo, nie będąc nawet zauważonym, ale pierwsza osoba, która z nim porozmawia będzie chciała z nim spędzić więcej czasu ponieważ spotkała kogoś , kto jest prawdziwy i kto wydobywa z niej jej własną prawdziwość.”
Mam na myśli przyjaźń, która jest czymś o wiele większym i głębszym niż tylko posiadanie towarzystwa dla przezwyciężenia samotności. Ja nie cierpię z powodu samotności. Czasami nawet jej pragnę 🙂 Wiele czasu spędzam z ludźmi, mój dom jest pełen ludzi, pracuję z ludźmi, sporo wiem o komunikacji, mam empatię, a nawet doradzam innym w kwestiach relacji, ale to nie zmienia faktu, że sama potrzebuję podzielić się swoim życiem z drugą osobą. Szewc potrzebuje butów, a ten, który drąży studnie normalnie jak inni odczuwa pragnienie.
Myślę, że to wielki skarb mieć w swoim otoczeniu osoby, które wysłuchają Cię gdy dzielisz się swoim życiem i otworzą dla Ciebie swoje wnętrze.
(powyżej frg z książki „Właściwe relacje” T. Marshall )
Photo credit: amanda.venner / Foter / CC BY-NC-SA
Leave a Reply