Społeczeństwo

Granice intymności

Mówimy o wszystkim, a nawet jeszcze więcej. Czy pojęcie „poczucie wstydu” w dzisiejszym świecie już w ogóle nie istnieje?

Moją sąsiadką jest czcigodna Pani Profesorowa – młodsze osoby objaśnię że to znaczy: żona profesora. Ma ona lat prawie 90, jest rówieśna moim rodzicom, i oczywiście jest wdową od wielu lat, bo Pan profesor, jej mąż, był starszy od niej o lat 20, i dawno już umarł. Pamiętam jak mówili do siebie per: „mężu” czy „żono”, i wtedy to nas, dzieci, bardzo śmieszyło.

Mieli oni dwoje dzieci, córkę i syna, i moi rodzice także. Przeżyliśmy wiele lat – pół wieku – drzwi w drzwi, ich czworo, i nas czworo. Teraz zostałyśmy z panią Marią tylko we dwie. Moi rodzice i brat zmarli, a jej dzieci – syn profesor mocno zajęty, córka za granicą. Chodzę do niej wieczorami, i tak sobie wspólnie bytujemy, dzieląc się wydarzeniami naszych dni powszednich. Ona zastępuję mi rodziców, ja jej – dzieci.

Lubię przebywać z tą niewiastą, mamy podobne spojrzenie na naszą obecną rzeczywistość pomimo różnicy wieku, bo jednak liczą się korzenie, czyli domowe wychowanie. Czytamy podobne gazety, oglądamy podobne programy. Nasze komentarze do rzeczywistości uzupełniają się, ja dostarczam informacji bieżących, ona – odnosi je do przeszłości. Jest prawdziwą kopalnią wiadomości, dziś można już powiedzieć – historycznych. Czas międzywojenny, II wojna światowa, okres powojenny z jego meandrami, to wszystko jakby zastygło w obrazach zapamiętanych i opowiadanych przez Panią Marię. W naszych opowieściach żyją też nasi drodzy zmarli, co nas do siebie jeszcze bardziej zbliża.

Opowiedziała mi ostatnio, że zadzwonił do niej dawny znajomy córki, mężczyzna elegancki i z klasą, jak to się mówi. Wypytywał uprzejmie o jej zdrowie, jak się jej wiedzie, jak sobie radzi. A potem opowiedział także o swoich własnych problemach. Jak to zrobiło mu się „jakieś znamię na jądrze”, i bardzo się niepokoił, ale już wszystko wyjaśniło się, i nie było to nic groźnego.

Pani Maria była wprost zbulwersowana. Jak on mógł tak zwyczajnie opowiadać jej o swoich jądrach, i co jeszcze jej opowie za następnym razem? A przede wszystkim do czego to podobne, żeby o takich rzeczach mówić do kobiety, starszej co prawda, ale nawet nie spokrewnionej?

Oto skutek różnych rozmów w toku i nie tylko. Mówimy o wszystkim, a nawet jeszcze więcej. I uważamy że jest to najnormalniejsza rzecz w świecie.

Czym się więc różni szczerość od ekshibicjonizmu? Ekshibicjonizm – według słownika – jest to zboczenie, którego objawem jest obnażanie narządów płciowych w obecności osób płci odmiennej. W przenośni zaś – jest to skłonność do nieumiarkowanego wywnętrzania się, zwierzania się z intymnych spraw swojego życia albo do zwracania na siebie ogólnej uwagi – i pod te definicje „podchodzą” wszystkie te rozmowy telewizyjne w toku i nie tylko. Lecz problem jest nie tylko w tym, że znajduje się aż tyle osób, które chcą się tak zwierzać, obnażać, wywnętrzać, bo tych osób jest określona ilość i często czynią to dodatkowo dla pieniędzy. Ale – że to my chcemy tego słuchać i to oglądać, i są nas już wtedy miliony. Co się z nami stało? Czy pojęcie „poczucie wstydu” (a choćby zażenowania) w dzisiejszym świecie już w ogóle nie istnieje?

Dyżurowałam kiedyś w pewnym pomieszczeniu, gdzie szef -mężczyzna powiesił na ścianie kalendarz z rozbieranymi „babkami” – tak to się określa. Był to wyrób markowy, jako reklama i podobno wyrób artystyczny. Widok obnażonych kobiecych ciał, w kuszących pozach, raził poczucie mojej przyzwoitości, nie mówiąc już o tym, że wyobrażałam sobie, jak na to patrzą mężczyźni, i co sobie wtedy roją w tych swoich męskich łepetynach. Brrrr. Ciało i towar. A to przecież – co by nie było – moje siostry, kobiety. Na moje zastrzeżenia odpowiadano mi, że to tylko dzieło sztuki, piękno ludzkiego, czyli kobiecego ciała, i takie tam wymówki. Pewnego dnia zawiesiłam więc obok obnażone artystycznie męskie akty, czyli piękno ludzkiego -męskiego ciała. Oj natrudziłam się, żeby je wtedy zdobyć. I oznajmiłam, że wobec tego ja też chcę mieć na co popatrzeć, też pragnę mieć artystyczne przeżycia.

I wyobraźcie sobie Państwo, że wkrótce oba te obrazki zniknęły, a na ścianie zakrólowały przepiękne widoki naszych Polskich Tatr. Neutralnie.

Foto:StephenMitchell via Foter.com / CC BY-NC-ND

O autorze

Elżbieta Nowak

Z wykształcenia budowlaniec, pedagog, dziennikarz. Z zamiłowania – felietonista. Obecnie na emeryturze, lecz wciąż aktywna zawodowo – ma felietony w Polskim Radiu i w prasie katolickiej, prowadzi rubrykę korespondencyjną w „Niedzieli” (jako „Aleksandra”), udziela się w parafii. Jej strona autorska to Kochane Życie - www.elzbietanowak.pl

Leave a Reply

%d bloggers like this: