Niedzielne słoneczne popołudnie. Wyruszam moim Boplightem na trasę. Jadę ścieżką rowerową po lesie, szlakiem Green Velo. Nagle na mojej drodze zjawia się nieproszony gość, zielone autko zaparkowane centralnie na ścieżce rowerowej.
Schodzę z roweru, obchodzę przeszkodę, robię selfie z zielonym producentem spalin, którego właściciel zniknął bez śladu. Przy okazji postanawiam napisać kilka uwag pt. Przygody dzielnej (niedzielnej) rowerzystki.
Czym jest dla mnie „wypad” na rower? Rower to wolność! Serio, serio. Każdy z nas powinien mieć zajęcie, dzięki któremu na twarzy pojawia się uśmiech, które pozwali nam oderwać się od rzeczywistości. Można jeździć samemu lub w grupie (ja preferuję to drugie, bo przez to spotykam rozmaite osoby, wspólnie zachęcamy się do zrobienia czegoś niezwykłego). Na trasie zazwyczaj pojawiają się inni „miłośnicy” dwóch kółek. Zawsze mówimy do siebie „cześć” albo kiwamy łapką. Każdy kilometr daje kolejną dawkę szczęścia, sprawia, że mimo zmęczenia ciała, nasze serca napełniają się radością. Jeśli jeździsz na rowerze, to wiesz, o czym mówię.
Czasami ludzie pytają mnie: „Jak na to wszystko znajdujesz czas? Chce ci się to robić?” Zawsze odpowiadam, że gdyby nie sport, nie byłabym zapewne tym, kim jestem. Sport uszlachetnia. Kształtuje charakter. Sprawia, że chce się żyć. Co prawda z każdym sportem wiąże się jakieś ryzyko (chociażby „zielone ludziki” blokujące Green Velo), jednak trudno wyobrazić sobie życie bez ryzyka. Jeśli upadniesz, za chwilę możesz powstać. I ruszyć dalej!
* * *
Macie czas na swoje przyjemności? Wiecie, co kryje się za rogiem?
Zamykając się w domu, w pewnym sensie ograniczamy naszą wolność.
Nie dajmy się zwariować!
Foto: Autorka
Leave a Reply