Musiałam to zrobić, ale do dziś nie czuję się z tym dobrze. Oddałam mamę do hospicjum, gdyż nie byłam w stanie sama się nią zaopiekować. Mama wkrótce zmarła, a ja czuję się winna. Myślę wciąż nad tym, czy dobrze zrobiłam. Czy nie skróciłam jej życia? Wszyscy mi mówią, że było to jedyne wyjście… Czy aby na pewno?
Niestety, przybywa sytuacji, w których młodzi nie mają możliwości zaopiekowania się schorowanymi lub starszymi rodzicami (praca, trudności mieszkaniowe, brak umiejętności pielęgniarskich). Wtedy szukają dla nich pomocy w specjalistycznych ośrodkach. Wielu chrześcijan przeżywa wówczas poważny dylemat moralny. Mamy głęboko zakorzenioną miłość do rodziców i rozumiemy obowiązek troski o nich w ich starości i chorobie. Pamiętamy zachętę: „Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu” (Syr 3, 12).
Z drugiej strony życie wymusza mało komfortowe, ale niezbędne decyzje (konieczność oddania schorowanych rodziców do hospicjum lub innej specjalistycznej placówki, gdzie znajdą pomoc i fachową opiekę). Z pewnością „dom starców”, hospicjum nie są najszczęśliwszymi rozwiązaniami, gdyż jak mówi przysłowie: „Starych drzew się nie przesadza”. Znalezienie się w takiej placówce często wiąże się z cierpieniem duchowym seniorów. Jest postrzegane przez nich jako „początek końca”. Wzmacnia poczucie bycia zbędnym; umacnia w przeświadczeniu, że jest się ciężarem dla najbliższych. Rodzice czują się jakby odstawieni na boczny tor życia.
Ta decyzja kosztuje również i dorosłe dzieci, które odczuwają wyrzuty sumienia i wstyd. Często jednak trzeba ją podjąć, kierując się rozsądkiem i odpowiedzialnością. Ma to miejsce wówczas, gdy rodzina nie radzi sobie z opieką nad chorymi.
Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina o obowiązkach dzieci wobec rodziców: „W miarę możności powinny one okazywać im pomoc materialną i moralną w starości, chorobie, samotności lub potrzebie” (KKK 2218). Jeśli więc dorosłe dzieci potrafią zapewnić opiekę swoim rodzicom, nie powinny się od tego uchylać. Byłoby to wykroczenie przeciwko czwartemu przykazaniu Bożemu – grzech niewdzięczności i braku miłości. Byłby to przejaw egoizmu i niesprawiedliwości.
Natomiast jeśli motywem decyzji umieszczenia chorych rodziców jest pragnienie zapewnienia im jak najlepszej opieki, poprawienie ich sytuacji życiowej, nie można mówić o winie. Także wtedy najbliżsi seniorów powinni uczynić wszystko, by o nich nie zapominać. Odwiedziny i rozmowa, różne przejawy pamięci i troski pozwolą seniorom łatwiej zaakceptować tę życiową konieczność, a dorosłym dzieciom dadzą poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Chodzi o to, by nie zerwać więzów. Hospicjum czy dom spokojnej starości nie muszą być miejscem „nieszczęsnym”, „poczekalnią” na śmierć. To jednak zależy w dużej mierze od nas.
Artykuł ukazał się w magazynie „Tak Rodzinie”
Nie można domów starców porównywać z hospicjami. Hospicjum nie jest bowiem przechowalnią lecz placówką medyczną lub paramedyczną. Terminalne stadium wielu chorób wymaga fachowej opieki całodobowo a nie tylko doraźnie. Dorosłe dziecko schorowanego rodzica samo najczęściej ma dzieci, którymi musi się opiekować, pracę, dzięki której utrzymuje i siebie i dzieci i nierzadko tego rodzica i w tej sytuacji metraż mieszkania nie ma tu nic do rzeczy. Nieodpowiedzialne byłoby zresztą zostawienie osoby chorej w mieszkaniu podczas nieobecności innych, którzy w tym czasie są w szkole w pracy czy w podróży. Raz że w ten sposób ryzykuje się zdrowiem lub życiem tej osoby a dwa że ryzykuje się miejsce zamieszkania własnej rodziny… Przypomnieć też trzeba że te dorosłe dzieci wymagają psychicznego i organizacyjnego wsparcia, a nie straszenia piekłem… To nie ich wina że starość wiąże się z chorobami.