Gdyby wypisać na kartce nasze życiowe priorytety, podróże na pewno znalazłyby się w pierwszej piątce. W kilka miesięcy od poznania do ślubu przejechaliśmy całą Ukrainę, Gruzję oraz Armenię. W ramach podróży poślubnej przemierzyliśmy Maroko, od Marakeszu po Saharę. Od tamtej pory, przez niecałe trzy lata, objechaliśmy pół Polski oraz praktycznie całe Bałkany i wiele innych krajów Europy. Kiedy pod moim sercem pojawiła się Anielka nasi znajomi z lekkim przymrużeniem oka słuchali o naszych podróżniczych planach w trójkę.
A jednak udało się! Nasza córeczka ma już roczek i przemierzonych prawie 20 tysięcy kilometrów (nie licząc tych, kiedy była w moim brzuchu). Mając 3 miesiące zdobyła swój pierwszy szczyt (Jaworzyna Krynicka 1 114 m.n.p.m. ), a po skończeniu pół roku leciała z nami samolotem do Paryża. Poznała większość miast w Polsce, a w hotelowych pokojach i restauracyjnych salach czuje się jak ryba w wodzie.
Większość osób uważa, że bezsensownym jest podróżowanie z maluchem, a za swój argument podają fakt, że przecież dziecko i tak nic z tego nie będzie pamiętać. Może rzeczywiście i nic, ale chodzi tu o coś zupełnie innego. Podróż to przebywanie razem. Dla nas nie liczy się cel, a raczej sam fakt bycia w podróży. To bycie ze sobą jest zupełnie inne niż na co dzień, nie ma bowiem domowych obowiązków i innych spraw zajmujących zwykle naszą głowę , więc możemy cieszyć się sobą w 100%. To również możliwość poznawanie drugiego, jak i własnej osoby.
Podróże rozwijają bez względu na wiek! Nowe bodźce – widoki, twarze, dźwięki, smaki, zapachy pobudzają mózg małego dziecka do tworzenia nowych połączeń między neuronami, co pomaga mu jeszcze mocniej i szybciej rozwijać się intelektualnie. Myślę też, że kiedy za kilka lat nasze dzieci będą oglądać zdjęcia z rodzinnych wypraw sprawi im to wielką frajdę. Na pewno da im to też poczucie jak są dla nas ważni skoro wszędzie, nawet setki kilometrów od domu, byliśmy razem. Co więcej podróże są fabryką wspomnień. W przyszłości nieraz będzie to pewnie pretekst do zrobienia kolejnej herbaty, by posiedzieć jeszcze chwilkę dłużej przy kominku przypominając sobie piękne miejsca, które zapisały się w naszych sercach oraz zabawne sytuacje. Sama nie zapomnę jak mężczyzna z obsługi szatni Luwru w Paryżu przyjął maleńką, różową kurteczkę naszej Anielki powiesił ją na osobny wieszak, wygładził, uśmiechnął się i podał numerek. Potraktował ją jak najprawdziwszą damę! To właśnie tam, we Francji, Anielka zaczęła sporo gaworzyć i mówić po swojemu. Może impulsem były setki rozmów w pięknym, melodyjnym francuskim języku, które tam usłyszała? Kto wie może za kilka lat z większą łatwością przyjdzie jej jego nauka?
No, i najważniejsze: w podróży łatwiej działać Panu Bogu – przychodzi On wówczas w ważnej rozmowie z drugim, nieznajomym człowiekiem, zapierającym dech w piersi zachodzie słońca, bądź wysyłając Swojego Anioła, który nagle rozwiązuje trudną sytuację.
Od czego więc zacząć? Od znalezienia w sobie odwagi oraz siły do walki ze stereotypami! Podróż to nic innego jak inwestycja, a jak mówi księga Syracha: „Mąż, który podróżował, zna wiele rzeczy i mądrze przemawiać będzie”. (Syr 34,9) Więc na co czekać?
Leave a Reply