Rodzice kochają dzieci bezwarunkowo. Chcą dla nich dobrze, chcą nawet by miały one lepiej od nich. Zaspokajają zachcianki, spełniają marzenia, obdarowują prezentami. Chuchają i dmuchają na swoje pociechy. Mniejsze i potem co raz większe. Dają wszystko na już, bez wymagań. I rośnie sobie młody człowiek przekonany o swoim wyjątkowym statusie w świecie. Wszystko dla niego, z myślą o nim, wedle jego życzeń. Potem zderza się jego wyobrażenie o sobie z rzeczywistością. To jest jak spotkanie ze ścianą, której w ogóle nie widać. Bez ostrzeżenia, boleśnie.
Nienauczony obowiązkowości, nienauczony odpowiedzialności, oczekujący uwagi i wymagający od innych nie rozumie otaczającego świata. Sami rodzice też przestają rozumieć swoje dziecko i dziwią się jego zachowaniu.
„ Jak możesz tak postępować? Ja w twoim wieku…”
„Dzisiejsza młodzież to dziwna jest. Taka nieżyciowa.”
A kto ich tego nauczył? Kto postawił dziecko na piedestale przedkładając jego potrzeby ponad wszystko? Jak ma szanować rodziców skoro od małego zawsze ono było najważniejsze? To, że teraz urosło to przecież nie znaczy, że jest mniej ważne! Kto wykonywał wszystko w domu, żeby dziecko się mogło pobawić, odpocząć? Kto zwalniał z obowiązków, bo dziecko ma się uczyć? Kto odrabiał za dziecko lekcje, bo przecież tak długo siedzi nad książkami? Wszystko po to, by się nie męczyło. Bez wysiłku brną wiec przez życie zgarniając pod siebie wszystko, co wydaje im się przydatne. Nie szanując tego, co posiadają, bo przecież kupi się nowe. Nie zważając na innych wokół nich, ponieważ tylko ich potrzeby są ważne. Odkładając na później zadaną pracę, nie dotrzymując danego słowa. Bo po co się wysilać! Lepiej przecież miło spędzić czas na zabawie. A później? Jakoś to będzie…Ktoś z rodziców poprosi o jeszcze jeden termin, ktoś pomoże biedaczynie, może się uda poprawić, a jak nie…to trudno, świat się nie zawali.
„Czego się Jaś nie nauczy – Jan nie będzie umiał.” Przysłowie tak bardzo znane ciągle jednak nie jest brane pod uwagę przy wychowywaniu dzieci. Ten czas, który zainwestujemy w nasze pociechy, przyniesie owoc w ich życiu. Czas – nie pieniądze. Dzisiaj często opiekę nad dziećmi rodzice rozumieją jako konieczność inwestowania w nianię, potem korepetycje, zajęcia dodatkowe, hobby, basen, konie, dyscypliny sportowe itp. Wszystko to ładnie wygląda, można pochwalić się przed znajomymi jakie to jest zdolne dziecko, w jak wielu zajęciach bierze udział. Tylko pozostaje zapytać: ile czasu rodzic spędza z dzieckiem? Co robią razem?
Członkowie rodzin, żyjąc pod jednym dachem, często nawet ze sobą nie rozmawiają. Pędzą każde w swoją stronę, do pracy, do szkoły, na zajęcia. Wpadnie potem do domu, coś zje, może nawet usiądzie na chwilę. Ale z telefonem w ręce, zapatrzony w telewizor, ekran komputera.
Zdolność prowadzenia dialogu zamiera. Zostaje wręcz sprowadzona do poziomu zakomunikowania swojego zdania. Tyle. Druga strona się nie liczy, bo ja wiem lepiej. „Szkoda czasu na dyskusję skoro i tak mam rację. A w ogóle to w zeszłym tygodniu zjadłeś moją czekoladę! I głupio się upierasz przy swoim! Kłócić się chcesz?”
Tak to żałośnie wygląda. Nie wiadomo jak do tego doszło i skąd się wzięło. Przyszło i rozpanoszyło się. Dokucza. Kłuje w boku, boli w głowie i kładzie się ciężarem na sercu. Dlaczego tak się dzieje?
Wystarczy obejrzeć się za siebie, tak bliżej i dalej. Przyjrzeć się jak wyglądało życie rodziców a jak wygląda teraz życie dzieci. Porównać nie tylko warunki życia, możliwości, zdolności, lecz również wymagania stawiane przed każdą z tych osób, obowiązki do wypełnienia.
Inne czasy-inne warunki, posiadane zasoby wiedzy i rzeczy materialnych. Zawsze byli ludzie zdolniejsi i tacy mniej zdolni. Ogromne talenty, pasje oraz proste umysły. Były też lenie i pracowite mróweczki. Mądre i puste głowy. Tak mamy i teraz. Wszystko to tak samo działa. Tak samo są ludzie bogaci i biedni. Mamy mniej pracy fizycznej, ale więcej jest umysłowej. Trzeba jednak zadbać o właściwy stan i ciała i ducha. O podstawy, z których człowiek będzie czerpał później przez całe życie.
Rodzina jest taką podstawą. Rodzina, jako grupa ludzi związana nie tylko wspólnym adresem zamieszkania, ale także miłością wzajemną i szacunkiem. To dom, o który rodzice dbają razem z dziećmi, do którego wszyscy wracają z radością. To stół, przy którym podczas wspólnych posiłków członkowie rodziny dzielą się swoimi przeżyciami. To kanapa, na której siedząc razem można okazać współczucie tym, którzy cierpią. To także podłoga, na której grając w planszówki ciągle ktoś inny przeżywa zwycięstwo, a inny porażkę. Życie razem a nie obok siebie.
Kochać to nie tylko dawać całego siebie. Ale to także oznacza branie dla siebie. To nie może działać tylko w jedna stronę. Trzeba pozwolić się obdarować, dać wykazać drugiej stronie. Nie można kochać za obie strony. I trzeba wymagać okazywania uczuć nie tylko słowem, ale i czynem. Czasem „kochać” oznacza też zabronić, nakazać lub ukarać. Kochać nie można tylko sercem. Trzeba także głową, rozumem. Kochać trzeba całym sobą. Mądrze. Na dziś i jutro. Żeby tej miłości starczyło także na dni, kiedy nas już nie będzie.
Leave a Reply