O Mjanma, chociaż w przeważającej większości jest krajem buddyjskim, jednak obecność chrześcijan datuje się tutaj już na wiek XVI. Jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków dawnej stolicy, czyli Rangun, jest katolicka katedra pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Kiedy tam przybyłem, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu, ponieważ w mojej rodzinnej parafii w Małogoszczu kościół jest pod tym samym wezwaniem. Katedra została wybudowana w stylu neogotyckim, jej dwie wysokie wieże z daleka oznajmiają katolicką obecność w tym mieście. Pierwsi katoliccy misjonarze przybyli do Mjanma już w 1510 r. Ta wspaniała katedra jest więc godnym symbolem ponad 500 lat obecności wiary katolickiej w tym kraju. Katedra jest także największym kościołem w całym Mjanma. Projekt katedry został wykonany przez holenderskiego architekta Josepha Cuypersa. Budowę rozpoczęto w 1895 r. i zakończono po upływie zaledwie czterech lat. Jej długość wynosi 89 m, a szerokość 31 m. W trakcie swojej długiej już historii w sposób bardzo wyraźny Boża Opatrzność uchroniła ją przed zniszczeniem. Podczas trzęsienia ziemi w 1930 r. zawaliły się tylko dwa wewnętrzne sklepienia, nie wyrządzając większych szkód. W czasie drugiej wojny światowej, podczas bombardowania miasta, zarówno przez Japończyków, jak i aliantów, katedra straciła tylko swoje witraże i okna, nie doznając większego uszczerbku, podobnie jak podczas strasznego cyklonu Nargis z 2008 r.
Z tyłu katedry znajduje się dom biskupi oraz szkoła. Kiedy tam byłem na okalających murach jeszcze wisiały olbrzymie plakaty z ubiegłorocznej wizyty papieża Franciszka w tym kraju. We wnętrzu katedry, główne linie sklepień i ścian wyznaczone zostały przez kolorowe cegły, które w blasku słońca sprawiały wrażenie, jakby były podświetlone, układając się w misterne wzory. Znajdujące się tam figury, typowe dla katolickiej sztuki sakralnej z początków ubiegłego wieku, z powodzeniem mogłyby się znaleźć w każdym innym kościele, gdziekolwiek na świecie. Dzięki temu dało się odczuć to cudowne poczucie jedności Kościoła, również za pośrednictwem sztuki sakralnej i architektury. Oczywiście była też figura Bożego Miłosierdzia, wykonana na podstawie sławnego obrazu, z rozchodzącymi się z serca Jezusowego biało-czerwonymi promieniami. Także na placu przykatedralnym stoi duża kapliczka, również z Jezusem Miłosiernym, wybudowana na pamiątkę Roku Miłosierdzia. Oczywiście motywem do wybudowania nowej świątyni był dynamiczny wzrost liczby katolików w tym mieście. Archidiecezja Rangun została erygowana dopiero w 1951 r. Wcześnie, bo już w 1866 r., został tutaj utworzony apostolski wikariat dla Birmy Południowo-Zachodniej. Nie jest łatwo być mniejszością w morzu innej religii. Dlatego rozwój świętej wiary katolickiej w tym kraju jest szczególnym dowodem na działanie Ducha Świętego.
Jedną z pamiątek tej burzliwej historii są ruiny kościoła na przedmieściach Rangun, zwanego popularnie kościołem De Brito, ponieważ w jego ruinach znajduje się grób słynnego portugalskiego kondotiera Filipe De Brito e Nicote (1566-1613). Kościół jednak został wybudowany przez włoskich misjonarzy w 1743 r. Sam De Brito jest również bardzo ciekawą postacią. Zrobił on niesamowitą karierę zaczynając od chłopca pokładowego na statku, aby w końcu sięgnąć po godność królewską. Po przybyciu do Birmy, początkowo jako najemnik, pozostawał w służbie Min Razagyi, króla Arakanu, znajdującego się na południu kraju. Dzięki okazanemu męstwu i talentom dowódczym szybko awansował. W 1599 r. został gubernatorem portowego miasta Thanlyin. Jednak jego ambicja sięgała wyżej. Uwięził następcę tronu Arakanu księcia Min Khamunng i sam ogłosił się władcą tego królestwa. W 1602 r. udał się do wicekróla Indii portugalskich do Goa, gdzie uzyskał potwierdzenie swoich zdobyczy oraz otrzymał tytuł króla Pegu. Niespokojna natura nie pozwoliła mu siedzieć bezczynnie. Zaangażował się w kolejne wojny i podboje okolicznych, birmańskich, królestw. Nieroztropne niszczenie niektórych obiektów kultu buddystów przyczyniło się do tego, że jego wrogowie w walce z nim do motywów politycznych dołączyli także motywy religijne. W 1613 r. został oblężony w Thanlyin przez birmańskiego króla Anaukpetlun. Po kilku miesiącach oblężenia miasto ostatecznie zostało zdobyte, a De Brito został wzięty do niewoli i skazany na okrutną śmierć. Został bowiem wbity na pal. Podobno jego konanie trwało aż trzy dni. W tym miejscu rodzi się pytanie, czy nie lepiej było żyć skromniej, a dłużej, poprzestając na rzeczach małych. Kiedy się umiera, nie ma znaczenia czy się jest królem, czy niewolnikiem. Śmierć przychodzi tak samo, zależy tylko w imię czego, a raczej dla kogo się umiera. Wraz z nim został stracony Książę Natshinnaung (1579-1613). Był on władcą królestwa Toungoo sprzymierzonym z Filipe De Brito, z którym razem bronił się w Thanlyin. Natshinnaung zasłynął także ze swojego poetyckiego talentu. Przez wielu uważany jest za największego w birmańskiej historii poetę „yadu”, będącym klasycznym rodzajem poezji birmańskiej. Wiele jego wierszy zostało poświęconych księżniczce Yaza Datu Kalyani, która zresztą sama pisała wiersze i słynęła z nieprzeciętnej urody. Nic dziwnego, że książę się w niej zakochał. Niektórzy twierdzili, że swoje wiersze do księżniczki wysyłał za pośrednictwem papugi. Ukochaną księżniczkę poślubił w 1603 r. Jednak szczęście poetyckiej książęcej pary nie trwało długo, bowiem po siedmiu miesiącach księżniczka zmarła. Tematy poezji Natshinnaunga dotyczyły miłości, natury i wojny, jednym słowem tego, co stanowiło treść książęcego życia. Ponadto był bardzo zdolnym dowódcą, miał spore osiągnięcia w dziedzinie taktyki i strategii, dzięki którym odnosił spore sukcesy militarne. Po upadku Thanlyin, król Anaukpetlun, który był jego kuzynem dał mu możliwość uratowania życia pod warunkiem, że złoży mu przysięgę wierności. Natshinnaung odpowiedział, że nie może tego uczynić, ponieważ przyjął chrzest i nie zdradzi swojego „brata krwi” De Brito. Wówczas rozsierdzony król nakazał jego egzekucję. Natshinnaung został ochrzczony przez katolickiego księdza z Goa, podczas oblężenia Thanlyin zaledwie kilka dni przed upadkiem miasta, kiedy już wiadomo było, że Thanlyin nie utrzyma się dłużej. Jak silna musiała być wiara księcia, że w obliczu katastrofy stanął, po ludzku sądząc, po przegranej stronie. Nawet po kapitulacji, kiedy miał okazję uratować swoje życie, wybrał wierność wyznawanym przez siebie zasadom. Natshinnaung zrozumiał, że są pewne rzeczy cenniejsze niż życie. Jako katolik wiedział, że ze śmiercią życie się nie kończy. W obecnej epoce kompromisów i relatywizmu jego ofiara być może nie jest zrozumiała dla wszystkich. Ale gdy bardziej zastanowimy się nad jego postawą, zobaczymy w niej odbicie słów Chrystusa: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5, 37). O księciu dowiedziałem się przypadkowo, kiedy jechaliśmy do ruin kościoła De Brito. Mijając pewną buddyjską świątynię, moi przewodnicy powiedzieli mi o jego grobie, który znajdował się z tyłu świątyni. Poprosiłem, abyśmy udali się do tego miejsca. Grób, a w zasadzie kilkumetrowe mauzoleum, jak na księcia przystało wykonane zostało z czerwonej cegły, która jednak uległa dość poważnej erozji. Miejsce wokół grobu otoczone zostało siatką, umieszczono napis w języku birmańskim informujący, że grobowiec znajduje się w złym stanie i że ze względów bezpieczeństwa zakazuje się zbliżanie do niego. Ale mimo to jego Natshinnaunga przetrwał tyle wieków. Następnie dotarliśmy do kościoła, z którego pozostały tylko ściany, również z czerwonej cegły, imponujące swoją masywnością. Niestety, również i te ruiny otoczone zostały ogrodzeniem, więc mogliśmy podziwiać pozostałości kościoła De Brito tylko z zewnątrz. Nie było nikogo, kto mógłby nam otworzyć bramę do tego miejsca. Ale nawet po tym, co zostało widać było, że był to kiedyś wielki kościół katolicki. Te ruiny, chociaż nieme, przechodzącym przypominają o Mistrzu z Nazaretu, którego słowa nigdy nie przeminą.
Leave a Reply