Edukacja

Kieszonkowe – dawać czy nie?

tak rodzinie Mam troje dzieci: w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Jak większość rodziców nie cierpię na nadmiar pieniędzy i właśnie dlatego postawiłem sobie pytanie: „Czy dawać kieszonkowe?”. Szybko się okazało, że po tym pierwszym pytaniu przyszły następne: „Od jakiego wieku zacząć, ile dawać i jak często?”.

Był taki moment w moim życiu, kiedy byłem na rencie i pieniędzy nam brakowało. Powiedziałem wówczas: „Sorry – kieszonkowe zawieszamy do lepszych czasów”. Po dwóch latach nadeszły lepsze czasy i przyszły dzieci z pytaniem o kieszonkowe. Nie dało się uciec od odpowiedzi. Rozstrzygnąłem szybko: warto dawać. Tak uważa ¾ rodziców i ja myślę podobnie!

Oto, czego może nauczyć się dziecko, jeśli zdecydujemy się dawać mu kieszonkowe:
1. Planowania i oszczędzania, jeżeli chce zrealizować jakieś kosztowne marzenia.
2. Systematyczności i wyrzeczenia, zawsze trzeba umieć z czegoś zrezygnować, nigdy na wszystko nie wystarcza.
3. Szacunku dla pracy rodziców, bo przecież pieniądze same do domu nie przychodzą.

Od jakiego wieku zacząć dawać?
Od drugiej klasy szkoły podstawowej. Dlaczego? Bo w pierwszej klasie dziecko ma na głowie zbyt wiele rzeczy związanych z nowym środowiskiem, w którym zaczyna funkcjonować. Ponadto dziecko powinno mieć podstawy matematyki, chociażby po to, żeby umieć policzyć, ile reszty powinno otrzymać od sprzedawcy.

Ile i jak często?
Mój klucz jest prosty. Dawać raz w tygodniu tyle złotówek, ile dziecko ma lat: 10 złotych dla dziesięciolatka, a 15 dla piętnastolatka, itd.
Warto również omówić z dzieckiem, co obejmuje kieszonkowe, a czego nie. Jeżeli nasza pociecha dostaje na drugie śniadanie kanapki i picie z domu, a chce sobie kupić coś ekstra, „uruchamia” swoje oszczędności, ale jeżeli z różnych powodów musi sama sobie zapewnić posiłek, wówczas zwracamy pieniądze. Zeszyty, podręczniki, opłaty i wycieczki szkolne (do kina, teatru itp.) pokrywamy z budżetu rodziców, ale już wyjście na lody czy do kina po szkole to wydatek z kieszonkowego.

Przy okazji można przyzwyczajać i uczyć dzieci dzielenia się z innymi tym, co jest ich własnością. Idziesz do kościoła, warto, żebyś przygotował jakieś drobne na tacę ze swojego kieszonkowego. Widzisz kolegę w szkole, który nie ma drugiego śniadania – kup mu bułkę albo podziel się własnym. Pamiętajmy o wskazaniu św. Pawła: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7). Wdzięczność i umiejętność dzielenia się są tym, czego przy okazji kieszonkowego chciałbym nauczyć moje dzieci, i uważam, że naprawdę warto.

Photo: 401(K) 2013 / Foter / CC BY-SA

O autorze

Piotr Kamyk

Autor tekstów dla miesięcznika "Tak rodzinie".

2 komentarze

  • „Planowania i oszczędzania, jeżeli chce zrealizować jakieś kosztowne marzenia.”
    Nie zgadzam się. Dzieci tak trzeba wychowywać, aby nie miały kosztownych marzeń, bo to nic dobrego mieć kosztowne marzenia.

  • „Szacunku dla pracy rodziców, bo przecież pieniądze same do domu nie przychodzą.”
    Dawanie kieszonkowego wcale nie uczy dzieci szacunku do pracy rodziców, wręcz przeciwnie. Przecież dzieci dostają kieszonkowe nie za to, że pracowały, ale dostają za „nic”. W ten sposób przyzwyczajane są tego, że pieniądze spadają z nieba.

    Jestem przeciwniczką dawania kieszonkowego dzieciom. Mam ich siedmioro, w tym troje dorosłych. Tym najstarszym wyszło tylko na dobre, że nie dostawały kieszonkowego. Taki stan rzeczy bardzo ułatwia wychowanie.

Leave a Reply

%d bloggers like this: