W ostatnich latach na ołtarze wyniesiono wielu ludzi żyjących nam współcześnie. Niektórych pamiętamy z telewizyjnych relacji, z prasy. Zachowały się po nich zarówno zdjęcia jak i wspomnienia żyjących znajomych i rodziny. To między wieloma innymi: Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, Josemaría Escrivá de Balaguer, Pio z Pietrelciny, Joanna Beretta Molla. Tak jakby Kościół mówił nam: zobaczcie i dziś świętość jest możliwa i potrzebna światu!
W jednym z wywiadów z Piotrem Molla uderzyło mnie jego stwierdzenie, że żyjąc w małżeństwie z Joanną nie odniósł wrażenia, żeby żył ze świętą. Pomyślałam wtedy: Czyżby była tak zwyczajna? Jeżeli mimo to osiągnęła świętość, to może świętość jest czymś dostępnym …dla każdego? Może Jezus mówiąc „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48) nie zwracał się tylko do tych wyjątkowych, ale po prostu do nas – ludzi ze wszystkich pokoleń i czasów?
Patrząc na tych, których Kościół postawił nam za wzór w drodze do Nieba, można odnaleźć dwa zasadnicze elementy wspólne im wszystkim.
Pierwszym z nich jest miłość do Boga. To ludzie, którzy doświadczyli, że Bóg kocha ich jak nikt, zrozumieli, że pragnie tylko dobra dla każdego człowieka. Z tego zrozumienia zrodziła się wzajemność i ufność, bo jak nie zaufać Temu kto ukochał ciebie tak bezgranicznie?
Drugim elementem jest pragnienie pełnienia woli Boga w swoim życiu. W prostocie realizowania codziennych zadań: w rodzinnym domu, pracy, szkole, wspólnocie Kościoła. W robieniu tego co należy. Bez szukania patetycznych wytłumaczeń dla swoich działań. Tak po prostu, jak wspomniana już św. Joanna Beretta Molla, która dbała o swoje małżeństwo i dzieci, starała się jak najlepiej realizować obowiązki zawodowe, udzielała się w kościele, pomagała potrzebującym. Ludzie wspominają ją jako radosną, serdeczną, mądrą, pracowitą, zdyscyplinowaną, ale też elegancką i wysportowaną.
Święci nie ustają w wysiłku pracy nad samym sobą, chociaż, tak jak każdemu, jest im ciężko walczyć z grzechem i słabością. Oni chcą upodabniać się do Jezusa Chrystusa – jedynej drogi do Ojca. Jedynej drogi do Nieba.
To tylko tyle i aż tyle. Ale to oznacza, że świętych możemy spotkać na co dzień: może to kobieta, która stoi przed tobą w kolejce do kasy w supermarkecie, mężczyzna, którego spotykasz w autobusie jadąc do pracy, nauczyciel w szkole twojego dziecka, listonosz, zaganiany wikary z twojej parafii, pani z warzywniaka? Może sąsiadka, może kuzynka albo dziadek? Święci są tak zwyczajni, że ocieramy się o nich na co dzień. Oni po prostu przyjęli wspaniałe zaproszenie do Nieba.
Przed wiekami pewna mniszka imieniem Scholastyka zapytała swojego brata – mnicha Benedykta – „Jak zostać świętym?” Odpowiedział „Chcieć”. A czy Ty chcesz?
Leave a Reply