Słowo pochodzi od łacińskiego vigilo, vigilare – czuwać, nadzorować, obserwować. Oznacza przede wszystkim czuwanie, ale i straż nocną, wartę. W Kościele katolickim określa się tak dni poprzedzające wszystkie święta. Potocznie jednak słowo to najbardziej kojarzy się z czasem Bożego Narodzenia.
„Z dniem, a także nocą wigilijną związane były liczne wierzenia złączone wspólną ideą: cała ziemia i wszechświat, wszystkie byty ziemskie i pozaziemskie łączą się ze sobą we wspólnym przeżywaniu wielkiego misterium narodzin Boga. Wierzono więc, że w noc wigilijną ziemia otwiera się i ukazuje swoje skarby, że nawet najcięższe głazy poruszają się, że w lesie zakwita paproć, pod śniegiem ożywa trawa i kwiaty, a drzewa w sadach zaczynają kwitnąć i natychmiast wydają owoce. Uważano też, że wszystkie zwierzęta leśne oraz pszczoły w ulach budzą się z zimowego letargu i opuszczają swoje legowiska, aby uczcić wspólnie Narodzenie Pańskie. Zgodnie z tymi wierzeniami w ten niezwykły wieczór wszystkie zwierzęta porozumiewały się ze sobą ludzkim głosem, a bydło, które przed wiekami było obecne przy narodzinach Chrystusa, o północy na chwilę klękało przy swoich żłobach. Woda w studniach zamieniała się w miód lub wino, natomiast w rzekach i strumieniach w płynne złoto lub srebro. Według podań i legend tych wszystkich cudów mogły doświadczyć jedynie osoby bez najmniejszej skazy i grzechu, o prawym charakterze i niezłomnej odwadze. (…)
Uważano też, że przebieg dnia i nocy wigilijnej ma decydujący wpływ na przebieg całego przyszłego roku. Zakazane były więc wszelkie kłótnie, skargi, należało uregulować wszystkie długi i wyjaśnić nieporozumienia. Zachowana łuska karpia wigilijnego miała zapewnić dobrobyt w nadchodzącym nowym roku. Panny na wydaniu wyciągały spod obrusa źdźbła siana, zielone – gwarantowało szybki ślub, żółte – staropanieństwo. Nasłuchiwały także, z której strony szczeka pies, bo właśnie z tego kierunku miał przyjść ich przyszły mąż.
Najważniejszym momentem dnia wigilijnego była uroczysta rodzinna wieczerza postna, która zaczynała się wraz z ukazaniem się na niebie pierwszej gwiazdy. Poprzedzał ją niezwykle wzruszający i typowo polski zwyczaj dzielenia się opłatkiem – symbolem chleba, pokoju, pojednania, przebaczenia, miłości i wierności. Przypisywano mu wiele różnych niezwykłych właściwości. Sama jego obecność w domu miała zapewnić dostatek, spokój i błogosławieństwo Boże, chronić budynek przed uderzeniem pioruna, pożarem i innymi nieszczęściami. Wierzono także, że jeśli ktoś zbłąkany w lesie przypomni sobie, z kim się łamał opłatkiem, szybko odnajdzie właściwą drogę. Okruch opłatka wrzucony do studni miał oczyszczać wodę, a pijącym ją ludziom i zwierzętom zapewnić zdrowie i siłę.
Jadłospis wigilijny, zawsze postny, składał się z dużej, zwyczajowo ustalonej liczy potraw i był uzależniony od stopnia zamożności oraz tradycji regionalnych i rodzinnych. I tak na przykład w wielu regionach wieczerza składała się z 12 dań, na cześć 12 apostołów i 12 pór roku. Na Kresach na stole nie mogło zabraknąć kutii przyrządzonej z pszenicy lub kaszy z dodatkiem miodu, maku i bakalii, zupy migdałowej, barszczu z uszkami, zupy rybnej z pulpetami lub zupy grzybowej z łazankami. Często spotykany był też szczupak w szarym sosie, okoń lub sandacz z jajkami, karp smażony, karp na zimno, kisiel owsiany, suszenia ze śliwek, wisien i gruszek, zamiast chleba. Nieodzowne były też makowe strucle i pierniki. Na północnych krańcach Podlasia charakterystyczną potrawą wigilijną były łamańce. Na góralskiej Wigilii jadano żur, barszcz, kapustę z grochem i kluski z makiem, a na Pomorzu barszcz z buraków z kluseczkami z grzybów lub pierożkami z nadzieniem grzybowym. W niektórych domach podawano zupę z suszonych owoców, postną kapustę, śledzia w śmietanie, sałatkę rybną bądź śledziową, karpia nadziewanego, karpia w maśle, flądrę w galarecie, a na deser makowce, pierniki oraz lukrowane drobne pierniczki. Jadłospis wigilijny podlegał ciągłym zmianom. Niektóre potrawy charakterystyczne dla danego regionu pojawiały się też na innych terenach, przenoszone przez ludzi zmieniających miejsce zamieszkania. Przykładem może być kutia, potrawa podawana na Kresach Wschodnich, która obecnie jest jadana w wielu innych regionach naszego kraju. (…)
Nie tylko potrawy wigilijne były w tym dniu szczególne. Wyjątkowe były też zachowania ludzi podczas tego uroczystego wspólnego posiłku. Miejsca zajmowano według starszeństwa, aby również w tej kolejności odchodzić z tego świata. Każdej potrawy należało co najmniej spróbować, aby zapewnić sobie obfitość pożywienia w nadchodzącym roku. Prawie w całej Polsce, a zwłaszcza na wsi, potrawy spożywano ze wspólnego naczynia, na znak jedności i wspólnoty między domownikami, niekiedy w całkowitym milczeniu, na znak dawnych biesiad zadusznych. Z czasem zwyczaj ten został złagodzony, jednak starano się, aby zachować w tym czasie spokój i powagę.
W trosce o zdrowie i dostatek jedzenia w nadchodzącym roku, nie należało, aż do skończenia wieczerzy, kłaść łyżek na stole; jeśli zachodziła taka potrzeba trzymano je w zębach. Nie wolno też było wstać od stołu dopóki wszyscy nie skończyli jedzenia, aby nie gubiły się kury, nie brakowało pożywienia, zachować zdrowie i życie. Po skończonym posiłku należało odwiedzić oborę, stajnię, kurnik i sad. Stołu nie sprzątano, aby resztkami pokarmu mogły posilić się odwiedzające dom dusze zmarłych.
Wigilia była też dniem wręczania prezentów, jednak na wsi zwyczaj ten występował bardzo rzadko i to tylko w najzamożniejszych rodzinach. Dzieci otrzymywały wówczas od św. Mikołaja, św. Józefa czy od Dzieciątka Jezus jabłka, pierniki, orzechy i inne skromne łakocie. Na dworach szlacheckich, czy wśród zamożnych mieszczan wspólne obdarowywanie się było bardziej powszechne, a i wręczane podarki także były bardziej wartościowe”.
Foto: jpellgen/Flicrk/CC BY-NC-ND 2.0
Leave a Reply